Szukaj na tym blogu

wtorek, 23 kwietnia 2024

 

                                           Kto odkrył Amerykę...?

Artykuł  publikowany był kilka lat temu. Jednak w ostatnim czasie przewija się on w mojej przestrzeni...Postanowiłem ponownie zająć się tym tematem, który traktuję z przymrużeniem oka, nie mniej jest on kontrowersyjny, a nawet sam Prezydent Turcji twierdzi, że Ameryki nie odkrył Kolumb, tylko całkiem ktoś inny (?)  Być może narażę się  tym wpisem, ale cóż - taki los osób podobnych do mnie. Ile faktów historycznych do końca nie zostało wyjaśnionych...?
Czy Krzysztof Kolumb był Polakiem - wierzyć w to, czy nie wierzyć?  Jeśli ta informacja okazała by się prawdziwa, doczekaliśmy się jeszcze jednej ikony w poczcie polskich znakomitości. Jeśli wziąć za pewnik doniesienia płynące z artykułów, które obiegły świat, to należało by stwierdzić, że nie Krzysztof Kolumb "odkrył Amerykę," ale Krzysiek  Kolumbowicz - syn Władysława III Warneńczyka i nasz rodak. Ta sensacyjna wiadomość, podważająca włoskie korzenie najsłynniejszego podróżnika zatrząsała największymi tytułami prasowymi na świecie. Wszyscy powołują się na wyniki badań opublikowane niedawno przez portugalskiego naukowca Manuela Rosę, który na co dzień wykłada na Duke University  w Stanach Zjednoczonych. Ten niestrudzony poszukiwacz prawdy ustalił po dwudziestu (20) latach, że Krzysztof Kolumb nie jest wcale synem włoskiego tkacza, ale szlachetnie urodzonym potomkiem samego Władysława III Warneńczyka - króla Polski. Najciekawsze jest to, Manuel Rosa nie jest jakimś kolejnym  szalonym outsiderem, ale szanowanym ekspertem, którego dorobkiem chwalą się władze uczelni, na której pracuje. Co więcej - ze spostrzeżeniami Rosy  dotyczącymi pochodzenia Kolumba zgadza się też zacne gremium profesorów z całego świata. Portugalski badacz utrzymuje, że cały spisek związany z uporczywym  ukrywaniem prawdziwego pochodzenia Kolumba został uknuty, by strzec tajemnicy dotyczącej tożsamości  jego ojca, którym miał być król Polski Władysław III Warneńczyk. Według teorii zaproponowanej przez Rosę, polski władca wcale nie zginął w 1444 roku w bitwie pod Warną, jak podają źródła historyczne, ale przetrwał i postanowił żyć dalej "na wygnaniu."  Władysław Warneńczyk miał osiąść na Maderze jako Henryk Niemiec i związać się z portugalską szlachcianką, która dała mu syna. Już sama waga zaprezentowanych wcześniej dowodów czyni starą historyjkę na temat tkacza z Genui tak niewiarygodną, że tylko głupiec mógłby nadal przy niej obstawać - wyznał Manuel Rosa. Sądy w całej Europie wiedziały, kim On naprawdę jest i z pewnych powodów trzymały całą sprawę w tajemnicy. Szlacheckie pochodzenie  Kolumba może - zdaniem naukowca z Duke University tłumaczyć jego błyskotliwą karierę. Słynny żeglarz nie mając jeszcze na koncie  żadnych dokonań, poślubił bowiem  wywodzącą się z wyższych sfer Portugalkę. To właśnie wysokie pochodzenie  Kolumba miało także skłonić możnowładców do sfinansowania jego wojaży. Dotychczas prawo nazywania słynnego podróżnika swoim rodakiem uzurpowali sobie miedzy innymi Włosi, Portugalczycy czy Hiszpanie. Czy wkrótce okaże się, że to Polacy, którzy dotąd siedzieli cicho, mogą go nazywać swoim pobratymcem?  Manuel Rosa już zwrócił się do decydentów w Krakowie z prośbą o udostępnienie DNA władców spoczywających w Katedrze  Wawelskiej. Porównanie ich kodu genetycznego z materiałem pochodzącym od pochowanego w Hiszpani syna Kolumba, powinno ostatecznie rozwiać wątpliwości. Jeżeli rewelacje, do których przychylają się również niektórzy  wybitni naukowcy okazałyby się prawdziwe, to pierwszym krokiem, jakie należałoby poczynić - rehabilitacja nauczycielki - Ireny Z, o której kilka lat temu głośno było w całej Polsce. Kobieta "zasłynęła" dość oryginalnymi  teoriami, która serwowała uczniom  najmłodszych klas. Największe oburzenie rodziców wzbudziły właśnie jej opinie  na temat pochodzenia Kolumba. Nauczycielka już od kilku lat temu uczyła dzieci, że słynny podróżnik był Polakiem...I co teraz?  "Ten się śmieje, kto śmieje się ostatni..."
A ja powiem tak:
"Kolumb odkrył Amerykę, historia wspomina go czule,
jam odkrył więcej, odkrywszy Ludwikę,
a wraz z nią obydwie półkule..."

Wszystkim życzę udanego tygodnia. Oby do prawdziwej, ciepłej wiosny.
Pozdrawiam.
                                                                              P   a   p   k   i   n  
  

sobota, 20 kwietnia 2024

                                        Brak mi weny do wszystkiego...

Minął tydzień, a nic szczególnego do głowy mi nie przyszło, żaden temat do poruszenia. Może nawet dobrze, przynajmniej moja makówka nieco  odetchnęła od  codzienności...?  Ale mam wiadomość dla tych , którzy podobnie do mnie, przemierzają kilometry w poszukiwaniu czegoś, czego trudno określić, być może niczego?  Co mogę powiedzieć o moich butach?  Chyba tylko to:
"To najlepsze w świecie moje buty,
były ładne, mocne i...podkute...!
Ile razy wędrowały,
na mych nogach przemierzały - 
świat niemały.
Teraz są na emeryturze,
stoją w szafie, a w niej kurze - 
i nie czyszczę butów starych,
na pamiątkę pozostałych..."
Taki jest los starych i zużytych rzeczy. Jak je długo będę przechowywał - nie wiem, ale dobrze mi się przysłużyły. A skoro brak mi pomysłu na dzisiejszą notkę, niech pozostanie właśnie ta.
Życzę udanych wojaży i zdrowego wypoczynku. Pozdrawiam.
                                                                                        P   a   p   k   i   n  
 


poniedziałek, 15 kwietnia 2024

 

Czasem dobrze oddalić się od "brzegu," i wsłuchać się we                                                                        własne myśli...

Wczorajszej niedzieli zapuściłem się  w  miejsce, które odwiedziłem w ubiegłym sezonie, w miejsce, zdawać by się mogło -  "odludne," bo ludzi tu niewielu tu przychodzi, co najwyżej  rowerzyści poruszając się groblą  rozdzielającą  dwa bagniska (może jedno przedzielone właśnie ta groblą), które każdego roku coraz bardziej zarasta szuwarami. To co można zauważyć, to "praca" bobrów, które jak widać rozmnożyły się w tym środowisku  na dobre i  sieją "spustoszenie," a okoliczne drzewa cierpią na tym najbardziej. Jedno takie właśnie padło w ostatnim czasie i jest ich więcej. Sama grobla staje się nawet niebezpieczna,
gdyż zauważyć można, że po większych deszczach  poziom samego bagniska  rośnie, pogrążając samą groblę. Można się obawiać, że z czasem może zamienić się w zapadlisko i ugrzęźnie w tym bagnisku...A widziałem już śmiałków przejeżdżających, co gorsza samochodami, tylko nie wiem dokąd, gdyż dróżka ma charakter szlaku rowerowego i tak naprawdę prowadzi poprzez okoliczne pola i nieużytki. 
Nie życzę nikomu kąpieli w takim miejscu, bo może się ona zakończyć tragicznie. Ale ludzie - cóż, są tylko ludźmi, a głupota podobno nie zna granic. Nie mniej jest to miejsce na tyle ciekawe, gdzie można w ciszy obcować z naturą i pozbierać w jedną całość wszystkie swoje rozbiegane myśli. Przyjemności w nadchodzącym tygodniu wszystkim życzę. Pozdrawiam.
                                                                                           P  a  p  k  i  n


piątek, 12 kwietnia 2024

 

                                              Rozpoczęcie sezonu...

I stało się to, co stać się w końcu musiało....Ociągałem się  tyle ile mogłem - po prostu nie potrafiłem wystartować. Ubiegły  czwartek 11 kwietnia stał się przełomowym dniem  sezonu rowerowego 2024 roku przynajmniej dla mnie....Są bowiem tacy,  którzy śmigają  na dwóch kółkach cały rok, ale zimową porą moja kobyłka  odpoczywa z wielu względów, których wymieniał nie będę, choćby z powodu błota połączonego ze solą...Ja także odpoczywam  od roweru i wolę piesze przechadzki. Ale wreszcie rozpoczęło się pedałowanie i dobrze. Zaoszczędzony czas przez to i szybsze pokonywanie  obranych tras, choćby po bułki do sklepu...(?)  A skoro rozpocząłem sezon na dobre, również moim stałym rozmówcom  i bywalcom bloga życzę sprzyjającego wiatru w plecy, pogody - tej duchowej również  i sporo  przygód.

Pozdrawiam życząc wyczynowego wypoczynku.
                                                                                   P  a  p  k  i  n



środa, 10 kwietnia 2024

 

          "Z listów do Nieba..." - myśli pisane nocą...

Mój świat kończy się tuż za progiem, kiedy wchodzę do mieszkania...Kładę się do łóżka nocą przygnieciony ciężarem minionego dnia...Myśli w duszy kołatają niepokojem, który ogarnia całe moje ciało. Miotam się po nocach - nieprzespane obfitują w słowa, które zapisuję i układam w kolejności według potrzeb...I jak niedawno pisałem (nic pod tym względem się nie zmienia) -  gdzieś pod czaszką przesuwają się całe szeregi czarnych, maleńkich liter, jedne za drugimi, jak legiony natarczywych owadów, szeleszcząc niemal dosłyszalnie, tworząc banalne zdania nonsensowne i sensowne...Litery te powoli znikają gdzieś nad ranem. Pozostają tylko jakieś owady: mrówki, koniki polne i pchły skaczące z rządka na rządek...I wreszcie nadchodzi łagodny chaos snu, kontury zamazują się, z mrówek pozostają motyle, migotliwe ptaszki i...ćmy. Machają skrzydełkami coraz wolniej, zataczając coraz szersze kręgi. Usnąwszy - tak dobrnąłem do późnego poranka, który jasnym słońcem odbija blask na ścianie...Wtedy znowu jestem niezadowolony, bo znowu spóźniłem się na wstający dzień, a dla mnie to duża strata...I wszystko trwa od nowa...
Miłego, słonecznego dnia wszystkim życzę. Pozdrawiam.
                                                                     P   a   p   k   i   n 

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

 

                    Uciec na koniec świata...(?)

Zastanawiam się, czy ta przeciwność dotyka tylko mnie, czy inni maja podobne odczucia? Czasem dość mam sztywnych nakazów czy zakazów. Kiedy wyrażam odmienne zdanie, zaraz ktoś czuje się obrażony, podyktowany moim słowem, zresztą w dobrej intencji. Bo wygląda na to, że musiałbym chodzić wytyczoną ścieżką, jakbym swoich dróg nie znał i musiał za byle co "ugryźć się w język." Powinienem myśleć podobnie, jak myślą inni, tańczyć jak oni mi zagrają, kiedy akurat ta muzyka nie pasuje do moich kroków, albo usychać w "doniczce w oknie bez słońca." A to przecież nie jest moje miejsce. Nie chce mi się myśleć, o co tutaj chodzi i dlaczego kogoś tak bardzo interesuje moje życie? Czy zatem muszę uciec stąd gdzieś na koniec świata? Może ten planowany wylot do Rio, który odwleka się już w nieskończoność, byłby takim wyjściem...? A ja chcę być nadal sobą, decydować sam o swoim życiu, losie i tym, co chcę robić. Bo ja chcę czuć się wolnym człowiekiem, biec po pustej łące obsypanej kwiatami mojej wyobraźni, czy też tej w rzeczywistości, być sam na sam z sobą w chwilach, które wymagają przemyśleń, bez oglądania się na innych, położyć się na trawie, a nawet na mrowisku...(?) wąchać polne kwiaty lub nawet przeskakiwać kałuże. Moja wolność, to bycie w gęstym lesie i ginąć 
bez echa w jego cieniu, albo wygrzewać się w słońcu snując marzenia i gonić motyle...Kto umie czytać pomiędzy wierszami, zapewne zorientuje się o co chodzi w tych słowach...
Dlaczego więc są tacy, którym nie odpowiada mój styl bycia i ciągle mnie napominają, że już nie powinienem pchać się gdzieś w "nieznane" daleko od domu i w ogóle...którzy "ingerują" w mój styl bycia, a nawet razi ich to, że chcę sobie nieba uchylić, sięgnąć do chmur, czy też nucić z wiatrem piosenki lub podziwiać zachody słońca pośród wysokich traw w Bieszczadach. Włóczyć się bezdrożami (robię to od lat) obcując z przyrodą...A Ci wszyscy nie od dziś mają coś do powiedzenia, że ryzykuję, ze nie wypada itp.
I jeszcze jedno, że "Oni się za mnie wstydzą..." Czyżby "przerażał"  ich mój strój, bo wiadomo, że po takich wertepach nie chodzi sie pod krawatem...Jestem innego zdania i guzik mnie obchodzą ich wywody...
Serdecznie pozdrawiam na początku tygodnia. Gdy tylko pogoda ustabilizuje się, ruszę na swoje dawne "szlaki," byle najdalej od tej gawiedzi.
                                                                         P  a  p  k  i  n
 
 
   

sobota, 6 kwietnia 2024

 

                                              Stara znajomość...

Mam kolegę  jeszcze z lat dziecięcych i młodzieńczych. Mieszkaliśmy w czynszówce wybudowanej  przez ojca ówczesnego gospodarza w roku 1862 roku, a sklepienie klatki schodowej wieńczyło malowidło orła białego w koronie na biało czerwonym tle....Wspominałem o tym miejscu,  związanym  z moim dzieciństwem. Stosunkowo nie tak dawno  dowiedziałem się, że kolega ten przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Sośnicy koło Przemyśla. Nasze drogi rozeszły się w roku 1964 i do tej pory kontaktów nie utrzymywaliśmy poza sporadycznymi. Lepsze kontakty z nim miał mój niedawno zmarły brat, a łączyła ich wspólna pasja i zainteresowanie starociami.  Wiem też od mojego brata, że w DPS-e umieściła go jego siostra zamieszkała  w okolicach Wrocławia. Postanowiłem, że skopiuję dla niego fragmenty z mojego pamiętnika, gdzie opisałem swoje wspomnienia z tamtego okresu i miejsca naszego wspólnego zamieszkania na tak zwanej "Serwówce."  Jest to wynikiem naszych rozmów. Ciekawi mnie, jaka będzie jego reakcja, gdyż wiele wątków  w tych opisach dotyczy także jego osoby i rodziny - tej wielkiej rodziny rodzin zamieszkałych  w tej starej czynszówce zwanej "Serwówką," wywodzącą się od nazwiska jej gospodarza. Sam budynek został rozebrany w roku 1986.
Życzę  pogody ducha i wypoczynku w wolnych dniach. Pozdrawiam.
                                                                              P  a  p  k  i  n 

wtorek, 2 kwietnia 2024

 

                                                        P  o  w  r  ó  t...

Mógłby ktoś powiedzieć, że się..."wybyczyłem,"  ale to nie jest prawdą. Moja nieobecność wynikła z przyczyn niezależnych i mam nadzieję, ze się nie powtórzy.
Dwa miesiące, to dużo, ale też pozwoliło mi na wyciszenie się i załatwienie spraw, które były do zrealizowania, na spokojnie, bez pośpiechu. Święta spędziłem również
spokojnie, na przemyśleniu pewnych spraw, które pozwolą mi na dalszą egzystencję. 
Miłego spędzenia tygodnia poświątecznego wszystkim życzę. Pozdrawiam.
                                                                                    P  a  p  k  i  n

sobota, 30 marca 2024


              Chrystus Zmartwychwstał, Alleluja...!

Wszystkim moim przyjaciołom z okazji Świąt Wielkanocnych, składam najserdeczniejsze życzenia spokoju, radości, pogody ducha i wiosny w sercach. Niech zmartwychwstały Pan błogosławi nam wszystkim Polakom i naszej Ojczyźnie. Pozdrawiam.

                                        P  a  p  k  i  n


wtorek, 20 lutego 2024

                                                  Bez  tytułu...

Jeśli ktokolwiek uważa, że  zwariowałem, to jest w wielkim błędzie. Boicie się o tych (wynika to z informacji, które do mnie piszecie), o których ostatnio pisałem? Spokojnie - im nic się nie stanie. Takich szarlatanów chronią immunitety i wielkie pieniądze i w przeciwieństwie do nas szaraków, chroni ich prawo...przepraszam - bezprawie, bo to ludzie stojący ponad prawem.  Ktoś napisał, że "oni się poprawią..." Akurat, bo nie można być uczciwym tak od razu. Łatwiej się podjąć bycia takim (przecież to nic nie boli), niż to zobowiązanie wykonać z pozytywnym rezultatem, powiedzieć sobie prosto w oczy i bez udawania: - "no to teraz będę świętym, cudownym, nieocenionym..." A już ci...wkładając sobie taką aureolę, możesz narazić się na niebyt i top w dość krótkim czasie. Znamy przecież zachowania, choćby (na szczęście) byłego już prezydenta, a nawet takich dwóch...Zacytuję więc samego siebie: - "prędzej doczekam się uwiądu własnych marzeń i nie tylko (w tym miejscu oszczędzę delikatności określenia, czego jeszcze), aniżeli  ich spełnienia. I prędzej doczekam się chwili, gdy ten mój (nasz) utopijny "raj" wyciągnie wkurzone kopyta. Bo wkrótce żałować mi przyjdzie (Wam zapewne także), że moje i Wasze życie poległo na nieprzerwanym oczekiwaniu nadejścia lepszych pór, na zaciskaniu pasa, uzbrajaniu się w cierpliwość, która i tak jest krucha."  Tu wyjaśnienie dla ewentualnych czepialskich i drobiazgowych "oskarżycieli," którzy potrafią widzieć we mnie wyłącznie samo zło. To efekt za wszystkie wypowiedziane (wypisane) wcześniej słowa i te, które padają jeszcze teraz, przytaczam nie dlatego, że uważam się za "mądrego," ale dlatego, że jestem uczciwy, a przynajmniej za takiego się uważam. Ja wiem, dziś trudno o uczciwość, ale należy wreszcie zacząć nad tym pracować....A bycie uczciwym , to ciężka praca i to dlatego, że podczas jej wykonywania należy oceniać swoją determinację, wewnętrzny charakter, czy też dobrą wolę. Należy ja oceniać w działaniu, w praktyce i w teorii. Nie na jawie, nie podczas snu, w planach na później, nie w urojeniach, ale w konkretnych czynach dla dobra ogółu i samego siebie. Natomiast wszystkim tym nadętym brzuchomówcom powiem tak: - "możecie mi nadmuchać (nie powiem gdzie) i co ważne - uczyć się od takich jak ja i wielu podobnych ludzi, którym dobro własnego kraju leży na sercu, tej ludzkiej uczciwości..."
Życzę udanego tygodnia i właściwych przemyśleń.
Pozdrawiam.
                                                                  P   a   p   k   i   n