Szukaj na tym blogu

piątek, 30 grudnia 2016

                        Szczęśliwego Nowego 2017 Roku...

Zbliżający się Nowy Rok niesie wszystkim nadzieję na uspokojenie, życzliwość i marzeń spełnienie. W te piękne i jedyne w roku chwile chcę złożyć wszystkim najlepsze życzenia, pogodnych, zdrowych i radosnych dni oraz Szczęśliwego Nowego 2017 Roku. Serdecznie pozdrawiam.
                                                                                         P  a  p  k  i  n  

piątek, 23 grudnia 2016

KOLĘDY GÓRALSKIE.

                               Świąteczna radość...


Kiedy zapalają się światła na choince, uśmiechają się nawet najwięksi pesymiści. Świat od razu staje się piękniejszy. Pamiętajmy jednak o tym, że smutek jest samowystarczalny. By odczuć jednak pełną wartość radości, musimy mieć kogoś, by się z nią podzielić. Dzielmy się i zachowajmy świąteczną radość na całe życie... Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2017 Roku, najserdeczniejsze życzenia zdrowia, szczęścia, pomyślności oraz spełnienia wszystkich marzeń życzy:
                                                                                         P  a  p  k  i  n


wtorek, 20 grudnia 2016

Dla nieobecnych...

Boże Narodzenie niesie radość i spełnienie. Cieszymy się, bo syn Boży rodzi się w betlejemskiej stajence... Zawsze o tej porze roku pamiętamy o tych, którzy nigdy już z nami nie zasiądą do wigilijnej wieczerzy. Ale obecni są duchem... Próbowałem przywołać wszystkich naszych bliskich i tych, których kochamy nadal i podziwiamy, bo w tej wierze nic się nie zmieniło - Oni nadal z nami są. I o nich stanowi poniższy klip, który wybrałem pośród licznych...

Kolęda dla nieobecnych.Góralskie kolędowanie.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Psychiczny dołek...

Zgasł mój entuzjazm, zapał, opanowało mnie przygnębienie. Gdzieś prysł czar i magia Świąt. Od nie chciało mi się wszystkiego, bo ktoś chce nam te Święta zakłócić. Warcholstwo wyszło na ulice i próbuje destabilizować spokój w kraju. Na moje samopoczucie wpływają właśnie te wydarzenia, a obojętnym na wywrotową politykę być nie można. Przykre to i smutne. Do Wigilii jeszcze sześć dni - może to nawet dobrze, bo wcale nie mam ochoty ubierać choinki, nie cieszy mnie nic, nawet całkowicie spowolniłem wszystkie prace przed Świętami. Stałem się wrakiem, który nikomu nie jest już potrzebny.
Spokojnego tygodnia...

piątek, 16 grudnia 2016

Już za siedem dni Wigilia...

Idą święta wielkim krokiem,
pachnie drzewko w Twoim domu,
patrzysz na nie ciepłym wzrokiem
i życzenia złożysz komuś....
                                                   Bóg się rodzi dla nas wszystkich,
                                                   stajnia płacze tak ukradkiem,
                                                   znów odwiedzisz swoich bliskich
                                                   i podzielisz się opłatkiem....


Jesteśmy coraz bliżej Świąt Bożego Narodzenia. Dni tak szybko biegną, że nawet czasu wiele nie ma na wykonanie wszystkich prac domowych. Wkrótce trzeba będzie choinkę przystroić, a ja dopiero kończę pozostałe elementy, ale zdążę na pewno... Już za siedem
dni licząc od jutra, usiądę w świątecznym nastroju, w ciszy własnego sumienia i będę przeżywał ten radosny czas wesołej nowiny. Za siedem dni karp przemówi ludzkim głosem....
 

A dzisiaj zaśpiewam  sobie swoją piosenkę:
                                             To nic, że te Święta spędzę sam,
                                              to nic, że nie wiele z tego mam,
                                              to nic, że kolęda pod choinką 
                                              zabrzmi ciszej - 
                                              nawet dobrze, bo nikt tego nie usłyszy.
                               Bo ja w sercu też mam dzisiaj pocieszenie
                               i w tej ciszy rozśpiewanej mam widzenie,
                               że choć jestem sam w te Święta z samym sobą,
                              złe niemoce nigdy mnie nie zmogą.
                                             Nawet dobrze - 
                                             raz już byłem w takiej chatce,
                                             pośród śniegu, mrozu, zawieruchy,
                                             wtedy też tam byłem w samotności,
                                            tak i teraz radość w moim sercu gości....
                              To nic, że te Święta spędzę sam,
                               mimo wszystko radość z tego mam...
                                                                (6 grudnia 2016)

                                                                P  a  p  k  i  n 

środa, 14 grudnia 2016

                    Idą Święta...(magia wspomnień)

Siedzieliśmy kołem na podłodze wsłuchując się w opowieści Dziadka... "Słońce świeci...jakieś wojsko z nieba leci..." To jakiś fragmencik piosenki kolędniczej przebierańców chodzących od drzwi do drzwi z prymitywnymi słowami, za co dostawało się byle co, a od samego Dziadka, zawsze w Nowy Rok był tzw. "szczodrok," jakieś grosze tradycyjnie na obfity rok... Zabawiał nas tak, gdy w tym czasie nasze Mamy, ciotki i inni starsi zajęci byli ostatnimi przygotowaniami do zbliżającej się Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia. Prześcigaliśmy się w wypatrywaniu pierwszej gwiazdki na zimowym niebie... Kolacja zawsze była o godzinie 18-tej. Do tego czasu wszystko musiało być gotowe. Tuż po spożyciu kolacji, do domu dziadków przychodził Mikołaj, uprzedzony diabłem, który w niesamowity sposób biegał po całym domu, strasząc nas i przeganiając. Chowaliśmy się za plecami rodziców, krzycząc na całe gardła. Kiedy diabeł uciekł - w dostojny sposób wchodził Anioł z Mikołajem, diabeł natomiast wygwizdywał za drzwiami. Siadaliśmy gdzie kto mógł, a Mikołaj wyczytywał po imieniu każdego z nas wręczając prezenty.... W wigilijny poranek nasze Mamy i inni z rodziny ubieraliśmy choinkę. Nasza zawsze była bardzo skromna, ale słodka (do dziś podtrzymuję tę tradycję). Mama już wcześniej przygotowywała piękne, słodkie ozdoby. Były to jak nazywała - "pomadki" - biała serwetka cięta na bokach we frędzelki, w które owijała przeważnie czekoladowe praliny, bardzo popularne w owych czasach. Na choince wisiały pierniki o różnych kształtach, dorodne jabłka, pomarańcze, orzechy owijane w złocisty staniol, słodkie sopelki, a ponadto kolorowe, kręcone świeczki choinkowe do jej oświetlenia. Z gałązek zwisały srebrzyste "Anielskie włosy" mieniące się blaskiem i radością. Spadały iskierki "zimnych ogni," a w całym domu rozchodził się specyficzny zapach. Magiczne Boże Narodzenie....Owoce cytrusowe były rarytasem, dostępnym wyłącznie w okolicy Bożego Narodzenia i Nowego Roku i to w bogatszych domach. Mogłem sie tak przyglądać i ślinkę przełykać. Wtedy to zawsze sobie obiecywałem, że jak będę miał swoje pieniądze, kupię kilogram pomarańczy i najem się do syta. Cóż - pragnienie się spełniło, ale nie byłem w stanie zjeść kilograma tych owoców, ale wtedy jako dziecko... (?) Sama Wigilia, to już inny temat szeroko gdzieś opisywany, może nawet na tym blogu...? Kolędowało się do północy. Potem zasypialiśmy zmęczeni wrażeniami, a co wytrwalsi szli o północy na Pasterkę. Mroźne powietrze i chrupiący śnieg pod butami dodatkowo ubogacał ten czas oczekiwania. Biało wszędzie i rozgwieżdżone niebo... "Bóg się rodzi moc truchleje..." rozlegało się po nocy. A gdy już wszyscy usnęli, cały dom ogarniała błoga cisza. Starsi odpoczywali po trudach przygotowań, dzieci po wrażeniach wigilijnego wieczoru... Narodził się Chrystus Pan, pokój i radość wszystkim...W dzień Bożego Narodzenia, radość wszelkiego stworzenia, ptaszki w górę podlatują, Jezusowi wyśpiewują - wyśpiewują...." 

   
To ja z moją Mamą przy choince...Ile mogłem mieć wtedy lat? Dwa, może trzy, nie więcej....

                                                                                        P   a   p   k   i   n
     

niedziela, 11 grudnia 2016

                             III Niedziela Adwentu...


To już trzecia niedziela Adwentu...Szaro dziś i ponuro, cały czas pada i końca nie widać - wyjątkowa szarugo na styku jesieni i zimy... Boże Narodzenie za pasem, a ja mam pustkę w głowie i nie wiem o czym mógłbym dziś napisać (?) Tematy się "wyczerpały" i choć one gdzieś są w moim wnętrzu, to nijak się mają do okresu, w którym jesteśmy. Ale to na potem, a dziś....? Może o tym co przyjdzie wkrótce, co przeżywać będziemy? Może nie dla wszystkich będzie to czas radości z wielu powodów? Ale jakby nie patrzeć - jest iskierka nadziei, że to światełko Narodzenia Chrystusa i magia tego wydarzenia, da nam radość, spokój i własnie nadzieję... Dobrego tygodnia wszystkim życzę...

Oto Pan Bóg przyjdzie - Deus Meus - Pieśni Adwentowe

sobota, 10 grudnia 2016

                                          Z... uśmiechem...

Mam ostatnio chęć pogodzenia się z rzeczywistością... Błoga obojętność tak mnie ogarnęła, że gdyby kat na szafocie zakładał mi stryczek, to w pomocnym geście wysunąłbym głowę do przodu... Może to dlatego, że wczoraj na obiad zrobiłem sobie mielone, do tego sałatka i...jedzonko gotowe... Niestety - guzik z jedzonka. W ostateczności były tylko ziemniaczki do których dorobiłem szpinak i sadzone jajeczko. A przecież zapomniałem, że to był piątek..... W każdym razie uniknąłem kontrowersji z samym sobą. Potem usiadłem w swoim foteliku i jako przestrzeń życiową wystarcza mi teraz aż nadto. No tak... Pomyślałem nawet o pani laryngolog, którą odwiedziłem w godzinach rannych, a która zajrzała mi nie tylko do gardła, ale nawet do ucha i sprawdziła, czy zobaczy światło wpadające z drugiej strony. Osobiście byłbym zainteresowany, gdyby wspomniana pani zajrzała znacznie niżej i ewentualnie wydała swoją raczej opinię, co do sposobu "uzdrowienia złej koniunktury" mojego "narzędzia." No tak, jak to wszystko, czyli bzdetki - mają się do tego pierwszego wrażenia, czyli błogości...? Wystarczy więc wywiesić stryczek, a zaraz znajdzie się ktoś, kto ochoczo założy go sobie na szyję i jeszcze pociągnie... No, ja na pewno tego kogoś żałował nie będę.... Śmiechu warte....!



                                                                             P   a   p   k   i   n

czwartek, 8 grudnia 2016

                                     Sentymentalnie....(?)

Jeszcze chwila i....Święta. Znów usłyszę: - "Łast Christmas," "W śród nocnej ciszy" i będzie dobrze. W telewizji już rozbrzmiewają reklamy na nutę świątecznej muzyki. Czy aby nie za wcześnie? Tak, będę szczęśliwy, choć wiem, że samotnie przyjdzie mi spędzić kolejne Święta... Ale cóż... Wracają wspomnienia.... Boże, jaki ja byłem kiedyś szczęśliwy... Dawno, dawno temu, kiedy żyła moją kochana... Zima - piękna, biała dama obsypana płatkami śniegu. Niedostępna i zimna jak lód. Tak trudno się w niej zakochać, zwłaszcza w obecnych czasach. Powód? - bo jej nie ma! Jeszcze śnieg nie spadł taki, o jakim bym marzył, a jeśli już, to mokry z deszczem...Grudzień - jeszcze kilka dni i Święta, Sylwester i Nowy Rok... Czas mija nieubłaganie. Odnoszę wrażenie, że im człowiek starszy, tym szybciej ten czas ucieka. To wrażenie jest przerażające... Cieszę się jednak, że zbliżają się Święta tak radosne. Uwielbiam ten świąteczny klimat, choć już nie ten z przed lat... To daje dużo optymistycznych wrażeń. I żeby jeszcze spadł porządny śnieg, taki na dwa metry głęboki i mrozu -20 stopni. To byłoby super...!  A skoro już mówię o sentymencie, to nawet mam powód. Wygrzebałem z zakamarków stary, krótki list pisany do mojej żony, datowany 11 sierpnia 1973 roku...."Kochana moja... A kiedy w drzwiach mojego stęsknionego spojrzenia staniesz i kiedy oczy moje wygłodniałe sobą sycić zaczniesz, to spraw, żebym najbardziej na świecie niezastąpioną osobę na tych kilka chwil dla Ciebie się stał. Żebym każdym porem skóry to odczuwał... Pozwól mi w skupieniu oczu Twoich słów, gestów, uśmiechu i w brzmieniu głosu Twojego, wygrzewać się jak w cieple, którym obdarowuje nas letnim kolorem malujące słońce. Zobaczysz.... Wtedy ja podaruję Ci chwile niezwykłością, niezastąpieniem przepełnione... Pachnące wyjątkowością i smakujące jak pierwszy kęs, który na zawsze w świadomości naszej zapada... Nie pozwól mi poczuć Moja Kochana, że gdzieś za chwilę tak bliską już, kolejny ktoś otrzyma ten dar - Twoją bliskość.... Świadomość nieposiadania Cię na wyłączność, wyrytą nam na końcu każdej myśli z Tobą związanej, ale przez te ułamki sekund pozwól mi być jedyną potrzebną Ci do życia cząstką tlenu... Jeśli możesz, jeśli umiesz, jeśli chcesz - Moja kochana Istoto..."

                                    Wszystkiego dobrego i miłego dnia życzę 

                                                           P  a  p  k  i  n

środa, 7 grudnia 2016

Z pamiętnikowych kart....

Nie wiem dlaczego nabrało mnie na jakiś sentyment... Może rzeczywiście wpadłem w dołek, bo to pogoda taka szara, ciemno, a w takich przypadkach człowiek "dziczeje..." Ostatnio często zaglądam do starego pamiętnika z końca XIX i początku XX wieku, własności stryjenki mojej Babci. Lubię go czytać, bo to naturalny pamiętnik, wielce różniący się od dzisiejszych. Bo te dzisiejsze pisane są w większości przez kobiety, prędzej nastolatki, często bez treści. Mnie zastanawia, dlaczego mężczyźni nie piszą? A może piszą, a ja nic o tym nie wiem? Ja też piszę jakieś tam bazgroły, bardziej kiczowate. Czasem jednak coś bardziej treściwego w nich zamieszczam. A ponieważ często wracam do starych dziejów, choć te dzisiejsze też są ciekawe, zwłaszcza te z wędrówek po ostępach, chce się czasem przewinąć cały "film" do początku i sprawdzić klatkę po klatce. Film pt. "Życie." Przyglądać się swoim, mniej lub bardziej udanym kadrom czy zbliżeniom. Zachwycić widokami, wzruszyć łzami, rozbawić żartami. Nie żałować, nie mieć wyrzutów sumienia, nie gdybać - tylko obiektywnie i z wiarą gapić się w nienagrane rolki taśmy i zdecydować, co umieści na nich czas. Zastanowić się nad tym, co godne dłuższej uwagi. Uśmiechnąć się do błahych głupotek, które kiedyś uważało się, że są wielkie.
Zamknąć w dłoniach zmarnowany czas i utkać z niego skromny świat niepamięci. Bez przestrzeni, bez bohaterów, za to w jakiś sposób ze mną... Czy mam coś do dodania..? Może to, że czasami przydała by się przerwa w nagrywaniu, a na taką nie można liczyć. Albo to, że tu nie ma miejsca i czasu na powtarzanie kiepsko odegranych ról. Wszystko bez prób, bez przygotowania, bez poprawek - bardzo realistyczne kino... Czasem zasługuje na miano komedii, przetykanej fragmentami żałosnego melodramatu. mało tu kina akcji, bo za nim nie przepadam, a tym bardziej na żywo. Staram się zajrzeć losowi przez ramię i dostrzec, co niesie za sobą scenariusz. Czasem się z nim kłócę. Wymuszam na nim pewne kwestie, pozy i współgrających aktorów. Nie łatwy ze mnie aktor... Satysfakcja gwarantowana, tylko na Oskara nie ma co liczyć... 
 Przy okazji przedstawiam list pisany do mojej Babci przez córkę wspomnianej stryjenki z dnia 6 lutego 1907 roku, wysłany z Zakopanego. takich materiałów w oryginale mam sporo, wspominając na wstępie pamiętnik stryjenki... W ten Adwentowy czas warto wrócić do starych dziejów z przed wieku.

     

wtorek, 6 grudnia 2016

Wdałem się w polemikę...

"Głupie święta - znowu wszystkim odwala..." Napisał jeden z internautów na jednym z portali społecznościowych. Znam te osobę z jej kontrowersyjnych wypowiedzi i nie rzadko się zdarza czytać jego wypowiedzi. I jak go znam, w argumentach uzasadniających powie: "pół roku bajzel, a teraz w dwa tygodnie próbują wszystko nadgonić..." 


Drogi przyjacielu... A ja lubię jak mi odwala przed świętami - i co z tego, że tegoroczne święta spędzę sam...? Mam się przez to zabić...? Lubię po dokańczać pracę, na którą od dłuższego czasu nie starczało mi tego czasu z różnych powodów, a czasem nawet samozaparcia. Lubię ten pośpiech i atmosferę, która towarzyszy takim poczynaniom mając w pamięci dziecięce i młodzieńcze lata, kiedy to nasi rodzice, ciotki i inni krzątali się jak w ukropie, aby zdążyć na czas... W tym roku, także na raty wykonuję te obowiązki, których dokonać muszę i wcale z tego powodu nie mam "wyrzutów sumienia." Dla mnie to jednak sukces... Przyjaciel z portalu pisząc: - "głupie święta - wszystkim znowu odwala," być może miał na myśli kupowanie prezentów, bo to rzeczywiście jest "odwałka." Ja wstrzymuję się niemal do końca, a to podyktowane jest chwilowym brakiem funduszy, który akurat teraz mnie dopadł. Ale nawet, gdybym dokonał tych zakupów już teraz, wcale z tego powodu nie miałbym wyrzutów sumienia... Całym rokiem nie potrafimy  (uogólniam) znaleźć dobrego słowa dla siebie - podarunku, jakim może być uśmiech, czy czas spędzony na milej rozmowie... Mikołaj, to musi być niespodzianka, coś co będzie przede wszystkim świadczyło o naszej pamięci i cieszyć obdarowanego, a jeśli ma być już praktyczny, to niech służy pogłębianiu więzi społecznej w rodzinie lub rzeczywistemu rozwojowi osobistemu. A co ja dostanę w tym roku? Święty obraził się na mnie (już pisałem o co) - pewnie to, co w ubiegłym roku czyli nic! A i z tego jestem zadowolony, bo nie muszę się martwić, czy prezent spodoba mi się, czy nie! Gdybym natomiast miał kupić coś dla mojego "przyjaciela" z portalu społecznościowego, poszukałbym albo takiej gry towarzyskiej, w którą grałby ze swoją żoną, albo podarowałbym im karnet na basen lub zaproponował zabawę w naturze, czyli seks grupowy.... Mój Przyjaciel" napisał, że są to "głupie święta i że wszystkim odwala." Pewnie też miał na myśli, że tyle gotowania, pieczenia i po co? Aby teraz na zgagę, że piecze, albo, że się parę kilo przybyło...? A jest to sposób kultywowany od wieków, by jeśli już nareszcie usiądziemy do wspólnego stołu, to było co na nim postawić, by było przy czym biesiadować, świętować, śpiewać kolędy, rozmawiać - po prostu być razem. Ktoś, kto na co dzień nie zjada posiłków przy wspólnym stole, a leci z talerzem gorącej zupy lub jeszcze częściej odgrzaną w mikrofalówce kanapkę lub inne jadło pod komputer czy telewizor, albo jeszcze co gorsze czeka, aż mu żona coś tam pod to miejsce jego wiecznego ślęczenia łaskawie lub niełaskawie przyniesie... Jak wiec można cieszyć się czymś, czego nie zna się na co dzień - tej radości, jaka ze wspólnego obcowania wokół stołu w słowie i spojrzeniach się rodzi...? Bo stół to miejsce wyjątkowe, nie tylko od święta. Kto do stołu tylko od święta siada, ten nie ma nawyku bycia przy nim razem, temu się sztucznym wydaje i pozornym szczęściem, jakie się w człowieku rodzi i dojrzewa przez bycie przy nim. Stół łączy rodzinę przez rozmowy, gawędy, przez bycie przy nim jednoczy ich w sposób szczególny. Bo być przy wspólnym stole, to być w rodzinie! Przyjacielu z portalu - daj się ponieść tej radości świętowania, a ja się pomodlę za to, by ona w Tobie, przy Tobie do następnych świąt wytrwała.... Ale, czy do takich ludzi dotrze to moje dobre przesłanie? Teraz widzicie, dlaczego tak często wracam wspomnieniami do czasów już tak odległych, do mojej rodziny, która mimo waśni, które cechują każdego człowieka - zawsze siadała do wspólnego stoły łamiąc się opłatkiem... I tego już dziś wszystkim życzę...!

                                                             P  a  p  k  i  n
         

niedziela, 4 grudnia 2016

                               Dlaczego ten Mikołaj...


Właśnie... Dlaczego Święty Mikołaj już mnie nie odwiedza...? Parę lat temu obraził się na mnie, kiedy zwróciłem mu uwagę, że nie przyniósł mi tego, co chciałem, a chodziło o niebagatelną wtedy rzecz, jakim był...komputer. W ostateczności kupiłem sobie sam biorąc kredyt w banku. I dobrze, bo kredyt dawno spłacony, nawet o tym zapomniałem. Teraz jestem samowystarczalny, bez oglądania się na Mikołaja. Niech odwiedza dzieci i tak niech pozostanie...
  
Dziś już druga niedziela Adwentu. Do Świąt pozostało tylko trzy tygodnie. Pozdrawiam...

sobota, 3 grudnia 2016

Święta, święta i...co dalej...?

Czy byśmy chcieli, czy nie - coraz bardziej zbliżamy się do Świąt Bożego Narodzenia. Gdyby popatrzeć na to z innej strony, tej rzeczywistej, to w zasadzie mamy już namacalny na to dowód. Ulice już przystrojone świecidełkami, witryny sklepów już są pełne bożonarodzeniowych ozdób i innej maści gadżetów. W małych sklepach jeszcze tak tego nie widać, ale już w marketach... (?)
Za trzy tygodnie będziemy mogli powiedzieć: " No i nadeszły święta... Ostatni kurz gospodarz w locie łapie, choinka błyszczy w kącie, karp świeżo upieczony czeka na swoją kolej losu... Milszego widoku jak Wigilia nigdzie nie znajdziecie....
                                            W tę noc, co raz w roku przypada,
                                     nawet mąż podobno ludzkim głosem gada,
                                       bo wieczór to szczególny bez wątpienia,
                                   największy wróg doczeka dzisiaj przebaczenia.
                                          W blasku świec przy wigilijnym stole,
                                     w niepamięć pójdą wszystkie żale i niedole
                                                 tak, jakby nie było ich wcale.
                                           Przez wzgląd na uroczystą kolację
                                         i dzieci rodzicom dziś przyznają rację,
                                   a mnie w ten dzień smutek ogarnia ogromny,
                                po po świętach wszystko wróci do starej normy...

                          Tak, tak... To już tak niedługo i choinka nam zabłyśnie...