Szukaj na tym blogu

piątek, 26 kwietnia 2024

 

                                             Zbliża się majówka...

Mam dziś dobry dzień i choć na samą majówkę niczego szczególnego nie planuję, to jednak prognozy pogody dają nadzieję na stabilną. I chociaż poranek był lekko zachmurzony, to według synoptyków  taka pogoda ma się utrzymać cały dzień...Parę spraw miałem dziś do załatwienia i wszystko się udało. Pozostał mi tylko fryzjer, ale jutro też jest dzień. Nie można bowiem cały dzień siedzieć w zamkniętych ścianach. Może gdzieś się wybiorę - zobaczymy. 
Dobrej pogody, również tej duchowej wszystkim życzę, dobrego wypoczynku. Pozdrawiam.
                                                                                               P  a  p  k  i  n

wtorek, 23 kwietnia 2024

 

                                           Kto odkrył Amerykę...?

Artykuł  publikowany był kilka lat temu. Jednak w ostatnim czasie przewija się on w mojej przestrzeni...Postanowiłem ponownie zająć się tym tematem, który traktuję z przymrużeniem oka, nie mniej jest on kontrowersyjny, a nawet sam Prezydent Turcji twierdzi, że Ameryki nie odkrył Kolumb, tylko całkiem ktoś inny (?)  Być może narażę się  tym wpisem, ale cóż - taki los osób podobnych do mnie. Ile faktów historycznych do końca nie zostało wyjaśnionych...?
Czy Krzysztof Kolumb był Polakiem - wierzyć w to, czy nie wierzyć?  Jeśli ta informacja okazała by się prawdziwa, doczekaliśmy się jeszcze jednej ikony w poczcie polskich znakomitości. Jeśli wziąć za pewnik doniesienia płynące z artykułów, które obiegły świat, to należało by stwierdzić, że nie Krzysztof Kolumb "odkrył Amerykę," ale Krzysiek  Kolumbowicz - syn Władysława III Warneńczyka i nasz rodak. Ta sensacyjna wiadomość, podważająca włoskie korzenie najsłynniejszego podróżnika zatrząsała największymi tytułami prasowymi na świecie. Wszyscy powołują się na wyniki badań opublikowane niedawno przez portugalskiego naukowca Manuela Rosę, który na co dzień wykłada na Duke University  w Stanach Zjednoczonych. Ten niestrudzony poszukiwacz prawdy ustalił po dwudziestu (20) latach, że Krzysztof Kolumb nie jest wcale synem włoskiego tkacza, ale szlachetnie urodzonym potomkiem samego Władysława III Warneńczyka - króla Polski. Najciekawsze jest to, Manuel Rosa nie jest jakimś kolejnym  szalonym outsiderem, ale szanowanym ekspertem, którego dorobkiem chwalą się władze uczelni, na której pracuje. Co więcej - ze spostrzeżeniami Rosy  dotyczącymi pochodzenia Kolumba zgadza się też zacne gremium profesorów z całego świata. Portugalski badacz utrzymuje, że cały spisek związany z uporczywym  ukrywaniem prawdziwego pochodzenia Kolumba został uknuty, by strzec tajemnicy dotyczącej tożsamości  jego ojca, którym miał być król Polski Władysław III Warneńczyk. Według teorii zaproponowanej przez Rosę, polski władca wcale nie zginął w 1444 roku w bitwie pod Warną, jak podają źródła historyczne, ale przetrwał i postanowił żyć dalej "na wygnaniu."  Władysław Warneńczyk miał osiąść na Maderze jako Henryk Niemiec i związać się z portugalską szlachcianką, która dała mu syna. Już sama waga zaprezentowanych wcześniej dowodów czyni starą historyjkę na temat tkacza z Genui tak niewiarygodną, że tylko głupiec mógłby nadal przy niej obstawać - wyznał Manuel Rosa. Sądy w całej Europie wiedziały, kim On naprawdę jest i z pewnych powodów trzymały całą sprawę w tajemnicy. Szlacheckie pochodzenie  Kolumba może - zdaniem naukowca z Duke University tłumaczyć jego błyskotliwą karierę. Słynny żeglarz nie mając jeszcze na koncie  żadnych dokonań, poślubił bowiem  wywodzącą się z wyższych sfer Portugalkę. To właśnie wysokie pochodzenie  Kolumba miało także skłonić możnowładców do sfinansowania jego wojaży. Dotychczas prawo nazywania słynnego podróżnika swoim rodakiem uzurpowali sobie miedzy innymi Włosi, Portugalczycy czy Hiszpanie. Czy wkrótce okaże się, że to Polacy, którzy dotąd siedzieli cicho, mogą go nazywać swoim pobratymcem?  Manuel Rosa już zwrócił się do decydentów w Krakowie z prośbą o udostępnienie DNA władców spoczywających w Katedrze  Wawelskiej. Porównanie ich kodu genetycznego z materiałem pochodzącym od pochowanego w Hiszpani syna Kolumba, powinno ostatecznie rozwiać wątpliwości. Jeżeli rewelacje, do których przychylają się również niektórzy  wybitni naukowcy okazałyby się prawdziwe, to pierwszym krokiem, jakie należałoby poczynić - rehabilitacja nauczycielki - Ireny Z, o której kilka lat temu głośno było w całej Polsce. Kobieta "zasłynęła" dość oryginalnymi  teoriami, która serwowała uczniom  najmłodszych klas. Największe oburzenie rodziców wzbudziły właśnie jej opinie  na temat pochodzenia Kolumba. Nauczycielka już od kilku lat temu uczyła dzieci, że słynny podróżnik był Polakiem...I co teraz?  "Ten się śmieje, kto śmieje się ostatni..."
A ja powiem tak:
"Kolumb odkrył Amerykę, historia wspomina go czule,
jam odkrył więcej, odkrywszy Ludwikę,
a wraz z nią obydwie półkule..."

Wszystkim życzę udanego tygodnia. Oby do prawdziwej, ciepłej wiosny.
Pozdrawiam.
                                                                              P   a   p   k   i   n  
  

sobota, 20 kwietnia 2024

                                        Brak mi weny do wszystkiego...

Minął tydzień, a nic szczególnego do głowy mi nie przyszło, żaden temat do poruszenia. Może nawet dobrze, przynajmniej moja makówka nieco  odetchnęła od  codzienności...?  Ale mam wiadomość dla tych , którzy podobnie do mnie, przemierzają kilometry w poszukiwaniu czegoś, czego trudno określić, być może niczego?  Co mogę powiedzieć o moich butach?  Chyba tylko to:
"To najlepsze w świecie moje buty,
były ładne, mocne i...podkute...!
Ile razy wędrowały,
na mych nogach przemierzały - 
świat niemały.
Teraz są na emeryturze,
stoją w szafie, a w niej kurze - 
i nie czyszczę butów starych,
na pamiątkę pozostałych..."
Taki jest los starych i zużytych rzeczy. Jak je długo będę przechowywał - nie wiem, ale dobrze mi się przysłużyły. A skoro brak mi pomysłu na dzisiejszą notkę, niech pozostanie właśnie ta.
Życzę udanych wojaży i zdrowego wypoczynku. Pozdrawiam.
                                                                                        P   a   p   k   i   n  
 


poniedziałek, 15 kwietnia 2024

 

Czasem dobrze oddalić się od "brzegu," i wsłuchać się we                                                                        własne myśli...

Wczorajszej niedzieli zapuściłem się  w  miejsce, które odwiedziłem w ubiegłym sezonie, w miejsce, zdawać by się mogło -  "odludne," bo ludzi tu niewielu tu przychodzi, co najwyżej  rowerzyści poruszając się groblą  rozdzielającą  dwa bagniska (może jedno przedzielone właśnie ta groblą), które każdego roku coraz bardziej zarasta szuwarami. To co można zauważyć, to "praca" bobrów, które jak widać rozmnożyły się w tym środowisku  na dobre i  sieją "spustoszenie," a okoliczne drzewa cierpią na tym najbardziej. Jedno takie właśnie padło w ostatnim czasie i jest ich więcej. Sama grobla staje się nawet niebezpieczna,
gdyż zauważyć można, że po większych deszczach  poziom samego bagniska  rośnie, pogrążając samą groblę. Można się obawiać, że z czasem może zamienić się w zapadlisko i ugrzęźnie w tym bagnisku...A widziałem już śmiałków przejeżdżających, co gorsza samochodami, tylko nie wiem dokąd, gdyż dróżka ma charakter szlaku rowerowego i tak naprawdę prowadzi poprzez okoliczne pola i nieużytki. 
Nie życzę nikomu kąpieli w takim miejscu, bo może się ona zakończyć tragicznie. Ale ludzie - cóż, są tylko ludźmi, a głupota podobno nie zna granic. Nie mniej jest to miejsce na tyle ciekawe, gdzie można w ciszy obcować z naturą i pozbierać w jedną całość wszystkie swoje rozbiegane myśli. Przyjemności w nadchodzącym tygodniu wszystkim życzę. Pozdrawiam.
                                                                                           P  a  p  k  i  n


piątek, 12 kwietnia 2024

 

                                              Rozpoczęcie sezonu...

I stało się to, co stać się w końcu musiało....Ociągałem się  tyle ile mogłem - po prostu nie potrafiłem wystartować. Ubiegły  czwartek 11 kwietnia stał się przełomowym dniem  sezonu rowerowego 2024 roku przynajmniej dla mnie....Są bowiem tacy,  którzy śmigają  na dwóch kółkach cały rok, ale zimową porą moja kobyłka  odpoczywa z wielu względów, których wymieniał nie będę, choćby z powodu błota połączonego ze solą...Ja także odpoczywam  od roweru i wolę piesze przechadzki. Ale wreszcie rozpoczęło się pedałowanie i dobrze. Zaoszczędzony czas przez to i szybsze pokonywanie  obranych tras, choćby po bułki do sklepu...(?)  A skoro rozpocząłem sezon na dobre, również moim stałym rozmówcom  i bywalcom bloga życzę sprzyjającego wiatru w plecy, pogody - tej duchowej również  i sporo  przygód.

Pozdrawiam życząc wyczynowego wypoczynku.
                                                                                   P  a  p  k  i  n



środa, 10 kwietnia 2024

 

          "Z listów do Nieba..." - myśli pisane nocą...

Mój świat kończy się tuż za progiem, kiedy wchodzę do mieszkania...Kładę się do łóżka nocą przygnieciony ciężarem minionego dnia...Myśli w duszy kołatają niepokojem, który ogarnia całe moje ciało. Miotam się po nocach - nieprzespane obfitują w słowa, które zapisuję i układam w kolejności według potrzeb...I jak niedawno pisałem (nic pod tym względem się nie zmienia) -  gdzieś pod czaszką przesuwają się całe szeregi czarnych, maleńkich liter, jedne za drugimi, jak legiony natarczywych owadów, szeleszcząc niemal dosłyszalnie, tworząc banalne zdania nonsensowne i sensowne...Litery te powoli znikają gdzieś nad ranem. Pozostają tylko jakieś owady: mrówki, koniki polne i pchły skaczące z rządka na rządek...I wreszcie nadchodzi łagodny chaos snu, kontury zamazują się, z mrówek pozostają motyle, migotliwe ptaszki i...ćmy. Machają skrzydełkami coraz wolniej, zataczając coraz szersze kręgi. Usnąwszy - tak dobrnąłem do późnego poranka, który jasnym słońcem odbija blask na ścianie...Wtedy znowu jestem niezadowolony, bo znowu spóźniłem się na wstający dzień, a dla mnie to duża strata...I wszystko trwa od nowa...
Miłego, słonecznego dnia wszystkim życzę. Pozdrawiam.
                                                                     P   a   p   k   i   n 

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

 

                    Uciec na koniec świata...(?)

Zastanawiam się, czy ta przeciwność dotyka tylko mnie, czy inni maja podobne odczucia? Czasem dość mam sztywnych nakazów czy zakazów. Kiedy wyrażam odmienne zdanie, zaraz ktoś czuje się obrażony, podyktowany moim słowem, zresztą w dobrej intencji. Bo wygląda na to, że musiałbym chodzić wytyczoną ścieżką, jakbym swoich dróg nie znał i musiał za byle co "ugryźć się w język." Powinienem myśleć podobnie, jak myślą inni, tańczyć jak oni mi zagrają, kiedy akurat ta muzyka nie pasuje do moich kroków, albo usychać w "doniczce w oknie bez słońca." A to przecież nie jest moje miejsce. Nie chce mi się myśleć, o co tutaj chodzi i dlaczego kogoś tak bardzo interesuje moje życie? Czy zatem muszę uciec stąd gdzieś na koniec świata? Może ten planowany wylot do Rio, który odwleka się już w nieskończoność, byłby takim wyjściem...? A ja chcę być nadal sobą, decydować sam o swoim życiu, losie i tym, co chcę robić. Bo ja chcę czuć się wolnym człowiekiem, biec po pustej łące obsypanej kwiatami mojej wyobraźni, czy też tej w rzeczywistości, być sam na sam z sobą w chwilach, które wymagają przemyśleń, bez oglądania się na innych, położyć się na trawie, a nawet na mrowisku...(?) wąchać polne kwiaty lub nawet przeskakiwać kałuże. Moja wolność, to bycie w gęstym lesie i ginąć 
bez echa w jego cieniu, albo wygrzewać się w słońcu snując marzenia i gonić motyle...Kto umie czytać pomiędzy wierszami, zapewne zorientuje się o co chodzi w tych słowach...
Dlaczego więc są tacy, którym nie odpowiada mój styl bycia i ciągle mnie napominają, że już nie powinienem pchać się gdzieś w "nieznane" daleko od domu i w ogóle...którzy "ingerują" w mój styl bycia, a nawet razi ich to, że chcę sobie nieba uchylić, sięgnąć do chmur, czy też nucić z wiatrem piosenki lub podziwiać zachody słońca pośród wysokich traw w Bieszczadach. Włóczyć się bezdrożami (robię to od lat) obcując z przyrodą...A Ci wszyscy nie od dziś mają coś do powiedzenia, że ryzykuję, ze nie wypada itp.
I jeszcze jedno, że "Oni się za mnie wstydzą..." Czyżby "przerażał"  ich mój strój, bo wiadomo, że po takich wertepach nie chodzi sie pod krawatem...Jestem innego zdania i guzik mnie obchodzą ich wywody...
Serdecznie pozdrawiam na początku tygodnia. Gdy tylko pogoda ustabilizuje się, ruszę na swoje dawne "szlaki," byle najdalej od tej gawiedzi.
                                                                         P  a  p  k  i  n
 
 
   

sobota, 6 kwietnia 2024

 

                                              Stara znajomość...

Mam kolegę  jeszcze z lat dziecięcych i młodzieńczych. Mieszkaliśmy w czynszówce wybudowanej  przez ojca ówczesnego gospodarza w roku 1862 roku, a sklepienie klatki schodowej wieńczyło malowidło orła białego w koronie na biało czerwonym tle....Wspominałem o tym miejscu,  związanym  z moim dzieciństwem. Stosunkowo nie tak dawno  dowiedziałem się, że kolega ten przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Sośnicy koło Przemyśla. Nasze drogi rozeszły się w roku 1964 i do tej pory kontaktów nie utrzymywaliśmy poza sporadycznymi. Lepsze kontakty z nim miał mój niedawno zmarły brat, a łączyła ich wspólna pasja i zainteresowanie starociami.  Wiem też od mojego brata, że w DPS-e umieściła go jego siostra zamieszkała  w okolicach Wrocławia. Postanowiłem, że skopiuję dla niego fragmenty z mojego pamiętnika, gdzie opisałem swoje wspomnienia z tamtego okresu i miejsca naszego wspólnego zamieszkania na tak zwanej "Serwówce."  Jest to wynikiem naszych rozmów. Ciekawi mnie, jaka będzie jego reakcja, gdyż wiele wątków  w tych opisach dotyczy także jego osoby i rodziny - tej wielkiej rodziny rodzin zamieszkałych  w tej starej czynszówce zwanej "Serwówką," wywodzącą się od nazwiska jej gospodarza. Sam budynek został rozebrany w roku 1986.
Życzę  pogody ducha i wypoczynku w wolnych dniach. Pozdrawiam.
                                                                              P  a  p  k  i  n 

wtorek, 2 kwietnia 2024

 

                                                        P  o  w  r  ó  t...

Mógłby ktoś powiedzieć, że się..."wybyczyłem,"  ale to nie jest prawdą. Moja nieobecność wynikła z przyczyn niezależnych i mam nadzieję, ze się nie powtórzy.
Dwa miesiące, to dużo, ale też pozwoliło mi na wyciszenie się i załatwienie spraw, które były do zrealizowania, na spokojnie, bez pośpiechu. Święta spędziłem również
spokojnie, na przemyśleniu pewnych spraw, które pozwolą mi na dalszą egzystencję. 
Miłego spędzenia tygodnia poświątecznego wszystkim życzę. Pozdrawiam.
                                                                                    P  a  p  k  i  n

sobota, 30 marca 2024


              Chrystus Zmartwychwstał, Alleluja...!

Wszystkim moim przyjaciołom z okazji Świąt Wielkanocnych, składam najserdeczniejsze życzenia spokoju, radości, pogody ducha i wiosny w sercach. Niech zmartwychwstały Pan błogosławi nam wszystkim Polakom i naszej Ojczyźnie. Pozdrawiam.

                                        P  a  p  k  i  n


wtorek, 20 lutego 2024

                                                  Bez  tytułu...

Jeśli ktokolwiek uważa, że  zwariowałem, to jest w wielkim błędzie. Boicie się o tych (wynika to z informacji, które do mnie piszecie), o których ostatnio pisałem? Spokojnie - im nic się nie stanie. Takich szarlatanów chronią immunitety i wielkie pieniądze i w przeciwieństwie do nas szaraków, chroni ich prawo...przepraszam - bezprawie, bo to ludzie stojący ponad prawem.  Ktoś napisał, że "oni się poprawią..." Akurat, bo nie można być uczciwym tak od razu. Łatwiej się podjąć bycia takim (przecież to nic nie boli), niż to zobowiązanie wykonać z pozytywnym rezultatem, powiedzieć sobie prosto w oczy i bez udawania: - "no to teraz będę świętym, cudownym, nieocenionym..." A już ci...wkładając sobie taką aureolę, możesz narazić się na niebyt i top w dość krótkim czasie. Znamy przecież zachowania, choćby (na szczęście) byłego już prezydenta, a nawet takich dwóch...Zacytuję więc samego siebie: - "prędzej doczekam się uwiądu własnych marzeń i nie tylko (w tym miejscu oszczędzę delikatności określenia, czego jeszcze), aniżeli  ich spełnienia. I prędzej doczekam się chwili, gdy ten mój (nasz) utopijny "raj" wyciągnie wkurzone kopyta. Bo wkrótce żałować mi przyjdzie (Wam zapewne także), że moje i Wasze życie poległo na nieprzerwanym oczekiwaniu nadejścia lepszych pór, na zaciskaniu pasa, uzbrajaniu się w cierpliwość, która i tak jest krucha."  Tu wyjaśnienie dla ewentualnych czepialskich i drobiazgowych "oskarżycieli," którzy potrafią widzieć we mnie wyłącznie samo zło. To efekt za wszystkie wypowiedziane (wypisane) wcześniej słowa i te, które padają jeszcze teraz, przytaczam nie dlatego, że uważam się za "mądrego," ale dlatego, że jestem uczciwy, a przynajmniej za takiego się uważam. Ja wiem, dziś trudno o uczciwość, ale należy wreszcie zacząć nad tym pracować....A bycie uczciwym , to ciężka praca i to dlatego, że podczas jej wykonywania należy oceniać swoją determinację, wewnętrzny charakter, czy też dobrą wolę. Należy ja oceniać w działaniu, w praktyce i w teorii. Nie na jawie, nie podczas snu, w planach na później, nie w urojeniach, ale w konkretnych czynach dla dobra ogółu i samego siebie. Natomiast wszystkim tym nadętym brzuchomówcom powiem tak: - "możecie mi nadmuchać (nie powiem gdzie) i co ważne - uczyć się od takich jak ja i wielu podobnych ludzi, którym dobro własnego kraju leży na sercu, tej ludzkiej uczciwości..."
Życzę udanego tygodnia i właściwych przemyśleń.
Pozdrawiam.
                                                                  P   a   p   k   i   n

sobota, 17 lutego 2024

 

                          Błądzenie myślami chodząc po lesie...

Wczorajszego poranka musiałem wyjść z tego ogarniętego przeciwnościami  świata i uciec w miejsce spokojne pozbawione emocji...Uciec i być sam na sam ze swoją ideą, czyli bycia sobą...To co dziś przedstawiam - małą refleksję do przemyślenia na nadchodzące sobotnio niedzielne dni, czas, który nieco mnie rozśmiesza, choć czasem bulwersuje, bo są rzeczy, których człowiek wstydzi się, ale cóż ma począć, gdy uważa się w jakimś stopniu osobą (nie) "publiczną" i bierze przykład jako wzór swojego postępowania od innych, choćby takich idiotów, jakich dziś spotykamy na codzień, zwłaszcza obecnych rządzących naszym krajem. Ale nie chcę wchodzić w wielka politykę, od której staram się uciec...Idea...Poznajesz ją pewnego dnia, całkiem przez przypadek. Uderza Cie jej tajemniczość, nieodgadnięte myśli, wypływająca łagodność i...cichy gniew!  Masz szczęście -  spojrzy na Ciebie
zachęcającym spojrzeniem, jeśli go nie masz - będziesz skomlał do końca życia  pod jej drzwiami. Lecz, kiedy już zostaniesz  zaproszony...(?)  Idea posiada swoje zakamarki, których poznanie wymaga wejścia w jej świat, poddania się jej regułom. Nie możesz być wyznawcą, dopóki jesteś  niezależny. To, kiedy jesteś w kręgu tych, co wiedzą - możesz w pełni korzystać z jej łask. Im bardziej korzystasz, tym bardziej jesteś uzależniony (a może własnie o to chodzi?) Przestajesz zadawać pytania, na ktore znasz lub nie znasz odpowiedzi - to nie jest ważne dla Ciebie...nie musisz, w końcu idea jest spełnieniem Twoich oczekiwań...Poza tym wypełnia Ci cały czas, czujesz się szczęśliwym, zadowolonym, a nawet spełnionym. Co Ci tam dola i niepokój innych...? W tym stanie (błogim jak na owy czas)  odnajdujesz swoje mocne strony, o słabych nawet nie myślisz....Przecież nie cierpisz współwyznawców, Oni się nie liczą, to Ty teraz jesteś najważniejszy, a idea jest tylko Twoją...Zadufany, pewny siebie, jesteś na fali zwycięscy. A Twoja idea patrzy na Ciebie i głaszcząc szepcze Ci do ucha: "mój bohaterze..." Dziś mógłbyś za nią umrzeć chyba, że pewnego dnia Twoja idea umrze, co zdarza się nawet najwznioślejszym ideom. Dziś o tym nie myślisz, że któregoś dnia wstaniesz rano (tak jak ja wczoraj), otworzysz oczy, ujrzysz pustkę i nie przestaniesz płakać dopóki nie skończą Ci się łzy. Pustka w środku, pustka na zewnątrz, ludzie puści, świat pusty.... Tak - moja idea umierała wiele razy, ale potrafiłem ja wskrzeszać, bo nie sposób nie być sobą w takim wydaniu, diametralnie różniącym się od tego sprzed jeszcze nie tak dawno. Znajduję odzwierciedlenie w ciszy i spokoju w takich miejscach jak to, gdzie wczoraj bylem. Przetrwam, bo jest we mnie wiara w dobro. Ty natomiast, który zatraciłeś  wiarę ( nie wspomnę tu o tej fałszywej) - idea Twoja kopnie Cie w zadek (celowo nie przytaczam dosłownego określenia). W przeciwieństwie do Ciebie pozostaję sobą i cieszę się, ze to zawsze ta sama i tylko moja idea, która przetrwała wiele "wojen" i prób czasu. Bo najgorsze, jak się ma słabość charakteru, a może jeszcze słabszą psychikę. Wiem, to niewłaściwe określenie - tu trzeba dosadności, ale Ci jej oszczędzę. Wtedy człowiek staje się narzędziem w rękach złoczyńców, nie potrafiąc walczyć w imię dobra, staje się ofiarą i niewolnikiem zakłamanej idei...Wielokrotnie , nawet na tym blogu wskazywałem na powtarzalność pewnych słów, zwrotów, przypadków, zdarzeń itp. Czytający mógłby odnieść wrażenie lub wprost mi zarzucić upadłość, natrętność, a nawet psychiczne "znęcanie" się w pewnych tematach, żal do wszystkiego i wszystkich. Otóż nie! Bo gdyby tak miało być, to żal do tych, którzy zatracili moją i  milionów ludzi nadzieję na lepszy świat i to co nas spotkało - nie miało by sensu. Pocieszam się, że moja idea zwycięży, a Ty i Tobie podobni odejdziecie i to z hukiem, to tylko kwestia czasu. Prawda - mój żal pozostaje, uczucie normalne w życiu człowieka, ale nie znaczy, że nie trzeba o tym mówić, a nawet przypominać. Ja i wielu z tych, których określiłem "milionami,"  ma takie szczęście, a może nieszczęście, że zawsze ktoś zrujnuje nam nasz mir i to co było z mozołem budowane czy odbudowywane. Masz pretensje do nas inaczej niż Ty myślących o to, że garbaty ma garba i zawsze z łatwością możesz kopnąć nas w d...Czynisz to zapewne ze swojej głupoty i nienawiści do wszystkiego co polskie i wiesz, że w tej chwili ani ja, ani ta "gorsza"  według Ciebie reszta nie odgryzie się....Tęsknię do ludzi, którzy odeszli, którym wszyscy zawdzięczamy to, że możemy żyć we własnym kraju, do tych, których  nie znajduję obok siebie, mających zawsze poczucie wielkiej wartości. A jaką Ty wartość dziś przedstawiasz....? 
Serdecznie pozdrawiam życząc udanego wypoczynku.
                                                                                     P   a   p   k   i   n



wtorek, 13 lutego 2024

 

                                K o n i e c   "s z a l e ń s t w a...."

W  ostatnim czasie do Brazylii ściągały tłumy z całego świata - wiadomo, jak koniec Karnawału, to tylko tam...Również i ja przymierzam się do wyjazdu do Rio, ale nie w roli karnawałowego świadka tej imprezy. Mój wyjazd będzie całkowicie prywatnym pobytem w miejscach, które sobie nakreśliłem, a z tego powodu mam pewne trudności, bo Biura Podróży nie gwarantują mi takiego pobytu. Ale nadal jestem optymistą i wiem, że sie uda. Muszę pokonać pewne "bariery" i nic poza tym.... Jakoś umknął mi tegoroczny czas pomiędzy Bożym Narodzeniem, a Wielkim Postem zwanym Karnawałem. Niby był, ale jakby go nie było, nie uwzględniłem go nawet na blogu. A skoro jest jak jest, niech będzie to ostatni akcent. Jutro środa popielcowa, trzeba pochylić głowę i się upokorzyć. I tak bedzie do Wielkanocy.
Pozdrawiam życząc duchowego przeżywania nadchodzącego czasu.

                                                                                   P   a   p   k   i   n

piątek, 9 lutego 2024

 

                                             Myślowe zapiski...

Chwilami wydaje mi się, że popadam w jakąś melancholię. Próbuję się bronić przed samym sobą zajmując się sprawą, o której wzmiankowałem wcześniej...Z tego powodu czuję się "szczęśliwym"  choć tak naprawdę, za tym szczęściem się nie uganiam, jak za motylem. Wdzięczny jestem za to, co od życia dostaję...Ale poszukiwanie tego szczęścia zbyt daleko, a na to poświęcam ostatnio wiele czasu, nie jest szczęściem w dosłowny sposób lecz chęcią zobaczenia tego, co od lat mnie "kusi."  To jak z okularami - nie widzę ich, a mam je przecież na nosie...(?)  Tylko, że to "szczęście" idzie jak po grudzie, być może nawet z mojego powodu. Chciałbym osiągnąć coś, czego nie mogą mi zaoferować oficjalne instytucje. Ale mimo to, jestem optymistą, bo jakże można być kiedykolwiek szczęśliwym oczekując wszystkiego od tychże instytucji? Wiele lat temu miałem więcej tego "szczęścia" odwiedzając Arizonę, ale to stare dzieje. Dziś próbuję podobnego, już na własną rękę - oby się udało....
Teraz idę "zaklinać" wiosnę - może się uda?  Pomyślności życzę oraz udanego wypoczynku. Pozdrawiam.
                                                                                     P  a  p  k  i  n

środa, 7 lutego 2024

 

                                Polsko, co się z Tobą stało....?

Jeszcze nie tak dawno wzmiankowałem przy jakiejś okazji, że mam dystans do lat przestępnych. Spowodowane jest to tym, że własnie takie lata przynosiły mi w życiu wiele troski i  niepowodzeń, nawet dotkliwych...Obecny rok takim własnie jest, choć w przypadku, o którym dziś mówię, ta "dolegliwość" rozpoczęła się jeszcze przed upływem ubiegłego roku...Rok 2024 już trwa. Na naszych oczach dokonują się w naszym kraju wielorakie zmiany w sferze politycznej, moralnej, światopoglądowej, a także religijnej...Stan cywilizacji, który dotychczas osiągnęliśmy, budowaliśmy z mozołem przez ostatnie lata. Dbaliśmy o piękno języka polskiego eliminując narzucany nam sposób myślenia i wyrażania określeń, które obce są nam obce, usuwając z nich wszystko, co było przejawem niskiej kultury. Doszliśmy do takiego poziomu, o którym może idealistycznie pisał sam Norwid w znanym wierszu: - "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie. Dla darów nieba tęskno mi Panie...."  Osiągnęliśmy taki stan relacji międzyludzkich, że coś drgnęło, zaczęła zmieniać się mentalność, szacunek względem kobiet, starszych ludzi. Gospodarka kraju rosła w siłę i stawała się konkurencyjną wobec innych krajów Europy i świata...Ostatnie osiem lat zmieniło wiele, choć nie było pozbawione błędów, bo któż ich nie popełnia...? Niedziela była dniem świętym - wolnym od pracy, a zarazem dniem dla rodziny...Aż w pewnym momencie ktoś uznał, że wszystko to należy zakwestionować i zmienić kierunek biegu życia w naszym kraju. Rozpoczęło się niszczenie podstawowych filarów państwa. Nowoczesności nie da się pogodzić ze staroświeckością, dlatego w imię fałszywego postępu doszło sie do wniosku: "albo do przody, albo wstecz," bo niemal wszystko co przeszłe, to złe...!  Uznano, że z prawem nie trzeba się liczyć, że sami mogą stanowić  prawo tak, jak je rozumieją, także wbrew przykazaniom Bożym. W przeciągu  dwóch miesięcy doszliśmy do zanegowania potrzeby obowiązującego prawa opartego na Konstytucji, którą do niedawna nosili jako hasło, a nasza cywilizacja zaczęła się sypać. To co przez lata wytrwale było budowane (odbudowywane po ich wcześniejszych, nieszczęsnych rządach) , zostało w dużej mierze zniszczone, osłabione, a nawet wzgardzone...Przyszło nam żyć w sytuacji, w której mamy ewidentny brak poczucia bezpieczeństwa. Wzniecono pogardę dla drugiego człowieka - ludzi starszych nazywa się sfrustrowanymi emerytami nie mogącymi pogodzić się z przegranymi wyborami, mnożą się podziały, nienawiść, wyzwiska - to stało się codziennością. Wali się wszystko po kolei. Trzeba zatrzymać ten rozkład państwa, ten zbójecki proceder, bo w przeciwnym wypadku, najbliższe pokolenia Polaków, znowu będą musiały walczyć z hegemonia obcych państw o niepodległość naszej Ojczyzny.
Te prorocze słowa jakże do dziś są aktualne.
Pozdrawiam.
                                                                                  P  a  p  k  i  n

sobota, 3 lutego 2024

 

                                         Zapraszam na kawę...

Ciągle zmieniająca się pogoda, nie wiadomo, czy to zima, czy już wiosna, bo chwilami można odnieść wrażenie, że aura nas oszukuje. Co do wiosny, to z całą pewnością jest do niej bliżej niż dalej. Przede mną dość intensywny tydzień, załatwiam, a przynajmniej staram się pomyślnie załatwić sprawę, nad którą głowiłem się u schyłku  jesieni. Może wreszcie coś drgnie w dobrym kierunku.
Zapraszam dziś na popołudniową kawę życząc udanej pogody i wypoczynku sobotnio niedzielnego.
Pozdrawiam.
                                                                          P  a  p  k  i  n


czwartek, 1 lutego 2024


                          Choć szaro i buro, jestem wyjątkowo wesoły...

Dzisiejszy dzień jakby wyjątkowo jakiś szary i deszczowy - taki nieciekawy , a nawet zgniły, jak określa sie szarugi jesienne. A przecież to prawie schyłek zimy...Ale mimo wszystko, gdzie nie spojrzę - na mokre ulice, jestem dziwnie uradowany. Ta dzisiejsza aura wcale mi nie przeszkadza, nawet cieszę się, że mogę patrzeć na ten mokry świat, że w ogóle jestem, oczywiście na ten najbliższy świat, bo tego dalszego nie widzę...Płacząca pogoda, to świat deszczu i...płaczu (?) Przyroda, choć zimowa, jednak ożywa kapiąc się w kroplach wody spadającej z nieba. Wtuleni z głową schowaną w kokietkę - mykamy pomiędzy kroplami deszczu. Otwieramy swoje "spadochrony," idziemy przed siebie jak te demony  przebiegając środkiem fontanny...Tak, dziś jest mi do śmiechy i nawet nie wiem dlaczego, chyba to dobry dzień mimo szarugi i spływającej wody. Uśmiecham się do siebie i otoczenia - taka wewnętrzna potrzeba zademonstrowania swojej niezależności. Cieszę się, że żyję, bo ostatnio  przechodziłem trudne dni związane z chorobą...
Udanego po południa i dobrego samopoczucia życzę.
Pozdrawiam.
                                                                   P   a   p   k   i   n

sobota, 27 stycznia 2024

 

                                           Dziwny jestem...(?)

Ostatnie dwa tygodnie, to czas niezbyt dla mnie pomyślny. Po chorobie trudno dojść mi do  normalności. Czuję w sobie jakąś pustkę i bezwartościowość. Czas mija, a ja nie osiągam  niczego wartościowego. W tym czasie nie zrobiłem nic kreatywnego, nic czym bym mógł się pochwalić - no może  tylko odpowiedziałem na otrzymany list i to dość obszernie przedstawiłem to co myślę, o czym zresztą wzmiankowałem w ostatnim wpisie. Fakt, że była to przesyłka polecona i mogłem ją śledzić - dotarła do adresata wczoraj  o godzinie 10:56. Ale czy mam być z tego dumny? Porażki jednak lgnę do mnie  jak pszczoły do miodu. Czuję się tak, jakbym zastawił na nie jakąś  specjalną przynętę lub wydzielał  feromony, które je przyciągają. By zliczyć wszystkie moje niepowodzenia w ostatnim czasie, to zapewne brakło by palców u rąk i nóg (?)...Na dzień dzisiejszy  niestety - nic nie zapowiada żadnych zmian....I jeszcze na dodatek ten facet w czerwonych gaciach będzie żebrał kosztem dzieci marznących na ulicach na kolejne swoje wybryki.
Bo ja oszusta nie wspieram, wpłaciłem datek na Caritas....
"Pogubiły się moje ścieżki, pobłądziły pośród życia gęstwiny, próżno zebrać  je wszystkie do reszty i uchronić od zgubnej ruiny...."
Pogoda fatalna, wieje, że spać w nocy nie można było....Życzę zdrowia i szybkiego nadejścia wiosny. 
Pozdrawiam.
                                                                              P  a  p  k  i  n

 

wtorek, 23 stycznia 2024

 

Kilka dni temu otrzymałem list o treści, która mnie mocno zastanowiła. Początkowo nie potrafiłem odpowiedzieć sobie, jaka ma być odpowiedź na sugestie zawarte w treści. Kłębiące sie myśli  rozważały każdą ewentualność, łącznie z...kidnapingiem. Chodzi bowiem o zabranie z DPS-u mojego dawnego sąsiada z młodzieńczych lat, a własciwie jeszcze z...dzieciństwa. Ja nie znam powodu, który zapoczątkował jego pobyt w takim miejscu, nie znam okoliczności, nawet  nie próbowałem zapytać, gdyż nasze obecne kontakty były do tej pory znikome, prawie żadne. Wszystko zaczęło się po śmierci mojego brata, który utrzymywał z nim kontakty, nawet gościł w swoim domu i tak na dobry sposób, to od brata mam numer telefonu i znam miejsce pobytu. Ciężka sprawa, ale jakoś sie pozbierałem i skleciłem dość obszerny list, który własnie jutro zamierzam wysłać pod  znany mi adres. Czy będzie z niego zadowolony, On sam będzie wiedział lepiej. Osobiście nie mam żadnych powodów, aby na tym etapie rozpatrywać jego prośbę wzięcia go z tego miejsca. W grę wchodzi ewentualne zakwaterowanie, na które mnie nie stać oraz inne z tym związane okoliczności. Ale choćby dla własnej wiedzy, zaczerpnę jakieś informacje, przez kogo, jaką instytucję takie sprawy się załatwia i na ile jest to możliwe. Póki co będę oczekiwał odpowiedzi na list. Co dalej, to się zobaczy. W każdym razie mam niezły pasztet do rozwiązania. W najgorszym przypadku obrazi się. Trudno, nie mam na to wpływu.  
Pogoda taka sobie, staram sie oszczędzać po chorobie (jeszcze nie wydobrzałem do konca), ale jest juz oki. Pozdrawiam i życzę zdrowia. Oby do wiosny.
                                                                                 P  a  p  k  i  n

czwartek, 18 stycznia 2024

 

Witam wszystkich zdrowych ludzi. Przepraszam, ale dopadł mnie...Covid i musiałem jakoś się ogarnąć. Przebieg choroby był diametralnie łagodniejszy niż ten, który przechodziłem trzy lata temu. Być może dlatego, że jestem po czterech szczepieniach...Jeszcze muszę dokończyć leczenie nim całkowicie dojdę do siebie. Pozdrawiam życząc zdrowia i...zimowej pogody.

                                                 P  a  p  k  i  n 

czwartek, 11 stycznia 2024

 
                                    Wszyscy moi Przyjaciele...

Z uwagi na moją nieobecność przez kilka następnych dni (nie wiem ile to potrwa), proszę o cierpliwość. Następny wpis na blogu nastąpi w nadchodzące dni sobotnio-niedzielne. Pozdrawiam i zapraszam na poranną kawę.
                                                                                                             P  a  p  k  i  n

                                                                                    

piątek, 5 stycznia 2024

 

                   Sylwester, czyli "wojna światowa...."

Mamy piąty dzień Nowego Roku...Spokój, cisza, nie słychać w tle "bombardowań" imitujących działania wojenne...Rok 2024 powitałem w domowych pieleszach, gdyż od wielu lat nie uczestniczę w masowych imprezach, nigdzie nie wyjeżdżam, choćby do Zakopanego, czy gdziekolwiek. Jestem sam i podarowane mi ciasto do kawy, a sam przygotowałem bigos do obiadku w ten noworoczny dzień, oczywiście bez alkoholu. W sam Nowy Rok też nigdzie nie wychodziłem, zresztą tradycyjnie "pilnując" chaty...bo też nie chciało mi się, nie miałem motywacji, jak też nie miałem z kim iść gdzie oczy poniosą. Rozumiem też, że Sylwester jest jak każdy inny dzień i świat się nie zawali jeśli w...samotności obalę jego mit, czego jeszcze kilka lat wstecz pojąć nie mogłem. "Boję" się, że wybuchnę, nawet dziś kilka dni po Sylwestrze, bo to owe odczucie jeszcze jakiś czas będzie za mną łaziło. A Nowy Rok nie jest dla mnie przyjemny, zresztą jak dla każdego człowieka, choćby świadomość, że jest się starszym, bo ten czas pędzi na łeb na szyję do przodu...a w ogóle czuję się tak, jakbym uczestniczył w wojnie światowej, a nie witał Nowy Rok. O 24.00, gdy na zegarze wybija ta godzina, zaczyna się dla mnie walka o przetrwanie. Ludzie zaczynają totalnie wariować, skaczą, wrzeszczą, biegają, rzucają butelkami, olewają się szampanem, nie wspominając o kanonadach. Ileż to pieniędzy ulatuje bezmyślnie w powietrze, a potem mówią, że pieniędzy nie mają na to, czy tamto...Postaw się, a zastaw się - takie to porzekadło, ale głupota przewyższa rozsądek. Ja w przeciwieństwie do tych oszalałych ludzi, stoję sobie gdzieś na uboczu i się denerwuję, może bardziej niż pies, czy inny zwierzak. Usilnie czekam, aby ten cyrk szybko się zakończył, abym przeżył cały i zdrowy. Stwierdziłem swego czasu, że sztuczne ognie wystarczają mi z powodzeniem i nie skazuję się na dobrowolne katusze...Chciałbym, by wszystkim ludziom na całym świecie ten kolejny rok był szczęśliwy - wtedy byłoby fajnie. A więc Szczęśliwego Nowego roku...
Pozdrawiam.
                                                   P  a  p  ki  i  n

wtorek, 2 stycznia 2024

 

                       Telefon z...Przemyśla...

W noc Sylwestrową (zaskoczenie) odezwał się mój szwagier z Przemyśla. Zaskoczył mnie tym "najściem," bo to jest raczej rzadki, aby nie powiedzieć - bardzo rzadki abonent w moim telefonie. Dzwoni tylko wtedy, gdy coś się dzieje, na przykład pogrzeb, choć ostatnio o podobnym fakcie dowiedziałem się z innych źródeł...Prócz życzeń noworocznych było pytanie: "dlaczego się nie odzywam i takie tam trele morele...i kiedy pojawię się w Przemyślu? Cóż, tak doprawdy, wcale mi się nie śpieszy udać się w tamtym kierunku, nie abym nie chciał, ale jakoś mnie nie ciągnie. Być może jest to efekt właśnie jego opieszałości w kontaktach w ogóle. Z drugiej strony, gdyby tak pomyśleć, to może byłby to powód, aby wybyć na jakiś czas z domu, zmienić otoczenie i...atmosferę, którą oddycham...Spotkać się na rynku ze Szwejkiem i w ogóle, bo to zimy nie ma i praktycznie jest jak przedwiośnie...? Ale jakoś mnie nie ciągnie, w zasadzie nigdzie, choć mam w zanadrzu wyjazd w całkiem inną stronę, ale nie wiem, czy go zrealizuję. Po ostatnim pobycie w Olsztynie, na dłuższe podróże nie mam weny...
Praktycznie, to niczego się nie dowiedziałem, choć zadałem kilka pytań, odpowiedzi były raczej...tajemnicze. Czego więc spodziewać się można p takim rozmówcy? Uważam, że trzeba "odpocząć" po tych nieudanych Świętach i Sylwestrze, o czym już wcześniej nadmieniałem, trzeba dojść do jakiejś równowagi...
Wszystkim życzę jak najszybszego powrotu wiosny, może ona da nam więcej uśmiechu i nadziei na coś lepszego.
Pozdrawiam.
                                                                   P  a  p  k  i  n