Szukaj na tym blogu

czwartek, 28 września 2023


                                                            O  l  s  z  t  y  n...

W podróż udałem się pociągiem - spokojniejsze to, wygodne i bezstresowe...Na miejscu okazało się, że miejsce, do którego udawać się miałem jest bliżej niż wcześniej sądziłem - wszystko w zasięgu czasowym w granicach około 15 minut drogi...Załatwiłem sprawy w oka mgnieniu, nawet byłem zdziwiony takim tempem, bo przede mną były również inne miejsca, jakby w trójkącie na planie miasta, bardzo blisko siebie. Ale było też kilka zaskoczeń, zjawisk i faktów, które mnie nieco bulwersowały.
Potem jednak był czas na zwiedzanie miasta, toteż udałem się do Śródmieścia, gdzie zrobiłem kilka fotek. 
Oczywiście, nie zamieszczam tych zdjęć, które uważam za prywatność mojej wizyty w tym mieście, a sa z cała pewnością interesujące (?) z kilku względów. Wiem jedno i to mnie przekonało, że w wielu kwestiach, moje wcześniejsze przypuszczenia  miały rację bytu. Wyjechałem w przekonaniu, że w wielu przypadkach należy kierować się własną intuicją...
Przepraszam - wiem, że mówię tajemniczo nie ujmując szczegółów  pobytu w Olsztynie - to bardziej osobista decyzja, choć tu na miejscu nawet mnie zaskoczyła. Cóż, "ale to już było i nie wróci więcej..."  
Mimo wszystko wracałem nieco "przygnębiony," i pustym chwilami pociagiem.
Pozdrawiam, życzę udanego tygodnia.
                                                                            P  a  p  k  i  n




sobota, 23 września 2023

 

                                               Szanowni a zacni...

Czekaliśmy i wreszcie mamy. Kilka minut temu nastąpiła kalendarzowa jesień...I pięknie, byle by nie była to jesień słotna, dżdżysta z siąpiącym deszczem, mgłą - zgniłą aurą. Tej wprost nie cierpię...
Ale  na takie zjawiska wpływu nie mamy, choć noce będą już dłuższe niż dni...Rower póki co odstawiłem, bo muszę szykować się do dłuższego wyjazdu, choć to tylko kilka dni. A w między czasie przygotowania do drugiej już życiowej podróży, obecnie troszkę "skomplikowanej" ze względu na jej charakter, można powiedzieć - osobisty...(?)
Wszystkim życzę udanego wypoczynku, już jesiennego. Wracam w połowie tygodnia. Pozdrawiam.
                                                                                  P  a  p  k  i  n
 


czwartek, 21 września 2023


                                        Pogodny jesienny poranek...

Krótki poranny poranek zafundowałem sobie dla zebrania myśli. Niestety, nic do głowy nie przychodzi. Ale tak czasem bywa tym bardziej, że czynie przygotowania do wyjazdu, który w tym przypadku pochłonie około czterech dni. A ponadto muszę stawić czoło wyzwaniu, które być może ziści się, co było by zwieńczeniem moich wcześniejszych "planów." Ale to trudne wyzwanie i do końca nie wiem, czy w ogóle uda mi się wyjechać, jak sobie wymarzyłem. A dziś nic ciekawego o czym mógłbym napisać - zwykły codzienny dzień, dobrze że jeszcze z dobrą pogodą. 
Wszystkim życzę udanego dnia, optymizmu i pogody ducha.
Pozdrawiam.
                                                                      P  a  p  k  i  n

sobota, 16 września 2023

 

                               Wolna sobota z...Papkinem.

"Ciężko" zastanawiałem się, gdzie udać się w tę dzisiejszą sobotę, jako że jest to sobota z Papkinem, która polega na tym, że Papkin jest cały czas z łącznością ze swoimi przyjaciółmi...Nawet w chwili pisania tych słów, tak na dobre nie wiem, gdzie się za chwilę udam. Najlepiej było by na wprost przed siebie, gdzie oczy poniosą...Ale najważniejsze, że będę poza domem -  w plenerze, ciekawe tylko w jakim...
Życzę zdrowia i pogody. Niech słoneczko będzie z nami jak najdłużej.
Pozdrawiam.
                                                                             P  a  p  k  i  n

wtorek, 12 września 2023

 

                                   R  y  z  y  k  a  n t...

Wyjechałem z domu, kiedy było jeszcze ciemno, a świt zastał mnie daleko za miastem...Wielokrotnie powtarzam i przestrzegam samego siebie, że możne zdarzyć się taka sytuacja, "że wyjdę z domu i ślad po mnie zaginie..." Żadne licho nie będzie wiedziało, co się z tym facetem stało, a jeśli nawet go znajdą (kiedyś?) to w jakim stanie? Kiedy znalazłem się w miejscu, którego szukałem już po powrocie do domu, na mapie nic szczególnego nie znalazłem - ot takie mamy mapy..Byłem zniesmaczony, bo od mapy czegoś się wymaga, niestety, nasze mapy są niedokładne, a nawet błędne. Podobnie było w tym przypadku...Owszem - ta "sadzawka," jak ją określiłem
początkowo, okazała się...rzeką zagubioną pośród gęstego lasu na takim odludziu, którego w tym miejscu się nie spodziewałem. Szlak turystyczny nawet dobrze oznakowany, ale miejsce wręcz "okropne." Chciałem sprawdzić, co to w ogóle jest. Jednak rzeczka, płynąca tak leniwie i niezauważalnie, że dopiero rzucona zmięta kartka papieru pokazała, że jednak płynie. Oczywiście o mały włos znalazł bym się w tym bagnie i szukaj wiatru w polu...
Nie wiadomo też, co kryje się tuz pod powierzchnią wody i na samym dnie? Może mulistym, zatopionymi konarami (?) aż ciarki po ciele chodzą...A w okół nikogo, żadnej żywej duszy prócz mnie i chmary komarów. To miejsce dawno nie odwiedzane przez żywych (no, może tylko przejazdem). Kilka metrów od brzegu, złożone drewno, bale ściętych drzew ułożone w pryzmy, a które po ich wyglądzie ocenić można, że złożono je tu wiele lat temu. Zbutwiałe, rozpadające się w stanie gnilnym. Ktoś o o tym zapomniał i wszystko pozostało w lesie. Taka nasza leśna gospodarka...A swoją drogą - moje wyprawy rowerowe, choć nie tylko i...ciekawość, mogą w którymś momencie skończyć się...nie powiem czym. Oby nie...!
Pozdrawiam życząc wszystkiego co najlepsze.
                                                            P   a   p   k   i   n




piątek, 8 września 2023

 

        Czystość w domu, to oznaka nadmiaru wolnego czasu...

Żyjąc w Polsce można stać się paranoikiem...(?)  Jeśli wierzyć temu, co mówią sami Polacy, niemal wszystko może spowodować  moją śmierć...Choćby taki wiatr, albo końcówka banana. Do pewnego czasu nawet nie przyszło mi do głowy coś takiego, aby  zajmować się wpływem wiatru, czy fragmentami  owoców na swoje zdrowie. Ale teraz, gdy coraz więcej słyszę o takich bzdurach (?)  W naszym kraju wiatr, który wieje z nie zagrażającą mojemu życiu prędkością jest - jak się okazuje rzadkością. Otóż dowiedziałem się, że niebezpiecznym "zawianiem"  grozi zarówno powietrze nocne, jak też powietrze przed i po burzowe. Owszem, ostrzegano mnie przed halnym, gdy wyruszałem na  bieszczadzkie szlaki, który może doprowadzić mnie (?) do samobójstwa oraz przed szczególnie groźnymi podmuchami wiatru atakującymi mokrą głowę... Tak więc nie mam pojęcia, gdzie nasz kraj zaopatruje się w tego rodzaju powietrze, ale być może powinien zmienić dostawcę? Co ciekawe, do tej pory żadna z tych rzeczy, przed którymi ostrzegał mnie mój rozmówca, nie zagroziła jeszcze bezpośrednio mojemu życiu, a bywałem w trudnych sytuacjach wędrując po bezludnych szlakach...Ale o takich rzeczach, które takie zagrożenia mogły by spowodować, czyli polskiej wódce i kierowcach, jakoś nikt mi wcześniej nawet nie wspomniał. Wiele lat temu moja żona dostała niemal ataku serca widząc mnie pijącego zimną wodę po zjedzeniu barszczu, nie wykazała natomiast żadnego zainteresowania, kiedy opowiadałem o tym, jak często kierowcy próbują mnie zabić, kiedy przechodzę na pasach przez ulicę...
 
Wyciągając wnioski z najczęściej słyszanych bzdur, muszę stwierdzić, że jedna z głównych przyczyn śmierci w naszym kraju są..."bose stopy," bo jeśli chce się naprawdę kogoś zaszokować i zasłynąć jako niebezpieczny i kompletnie szalony buszmen, nie można biegać nago wokół Rynku, bo akurat ten widok nie budzi zdziwienia  przechodniów. Stań po prostu bosymi stopami na kostce brukowej, której akurat na Rynku jest pod dostatkiem...Jakiś czas temu byłem na piwie w ogródkach na Rynku. Siedziało tam jakieś małżeństwo, którego córka  - mała dziewczynka biegała po trotuarze boso, od czasu do czasu wychodząc dalej w głąb Rynku. Ktoś zadzwonił po policję i...ogródek "zamknięto" z powodu...skandalu (?) 
A ja próbowałem dowiedzieć się, na czym dokładnie polega bezpieczeństwo biegania na boso po nawierzchni Rynku. Pani policjantka, jak widać była zbyt zszokowana moim pytaniem, bo nie raczyła nawet odpowiedzieć. Wkurzyłem sie wtedy mówiąc jej wprost, aby zajęła się konkretną pracą, a nie pobierać pensję za nic nie robienie....Jak wiem z dzieciństwa i nie tylko, że żadne "coś" mnie nie spotkało, choć chodzenie na boso zawsze było czymś normalnym, nawet w zimie po śniegu. O ile dobrze zrozumiałem tłumaczenie durnej policjantki, chodziło o jakieś znajdujące się w ziemi złośliwe siły, które są w stanie przeniknąć przez stopy tego dziecka do całego ciała i spowodować, że dziecko to może umrzeć na...hemoroidy. Doprawdy, bardzo "mądra policjantka."  W Indiach ludzie chodzą po rozżarzonych węglach, w Polsce prawdziwą odwagą wykazuje się ten, kto udaje się do kuchni bez kapci. A swoją drogą kapcie są w moim kraju wysoko cenionym rodzajem broni przed śmiercią od bosych stóp i hemoroidach. Ten, kto przyjeżdża do naszego kraju (mówię o obcokrajowcach), musi być przygotowany na to, że obsługa w hotelu zapyta najpierw o paszport, a potem o kapcie. Ich brak da obsłudze pełne prawo, aby odmówić wstępu...Szaleńcy, którzy odważyli się przybyć do Polski bez kapci, nie są wpuszczani . Nie zabranie tychże jest nawet większym przestępstwem, niż obecność narkotyków w walizce delikwenta. Jeśli takowy "turysta" będzie miał szczęście, uprzejmy celnik może ewentualnie wyposażyć gościa w specjalne kapcie rządowe, takie same, których używają polscy komandosi w celu obrony przed minami, czy bronią nuklearną. Sam kiedyś takie dostałem  lat temu...hoho...dawno i zakładałem je okazjonalnie, kiedy na przykład wyjeżdżałem na poligon wojskowy....No cóż - mój problem nie kończy się niestety na bosych stopach. Okazuje się bowiem, że w moim kraju, aby nie wywołać paniki podobnej, jak na Rynku z udziałem małego dziecka, nie wystarczy ukryć stopy w jakichkolwiek butach - te muszą być dostosowane do pogody i...okazji. Mówię o tym, bo w pełnych butach można dostać uczulenia dermatologicznego i lataj jak z pypciem do lekarzy, bon ja tak "kocham" lekarzy jak....I owszem - posiadam tuzin butów na każdą okazję - w zimie pełne, latem sandałki...Zapewne też jestem  (jak mi powiedział mój rozmówca) jedynym heteroseksualnym Polakiem na świecie, który posiada więcej par butów niż kufli do piwa. Życzę więc, aby inni mieli więcej tych bucików i to na każdą okazję niż ja (?)
I tak, jak w tytule....Jeśli nie ma się nic do roboty (wszystko zrobione), człowiek zajmuje się czymś, czym nie musiał by. A swoją drogą, przestanę słuchać przypadkowych rozmówców. Unikał też będę durnych policjantek.
Życzę udanych słonecznych dni oraz wesołego leniuchowania.
Pozdrawiam.
                                                               P   a   p   k   i   n


środa, 6 września 2023

 

                                     Sezon rowerowy trwa...

Tegoroczny sezon rowerowy rozpocząłem wcześniej niż w ubiegłym roku. Pamiętam, że na początku, czyli w pierwszym dniu, przejechałem tylko trzynaście kilometrów i wydawało mi się, że coś jest nie tak ze mną...To niewiele zważywszy, że decyzję podjąłem w sposób nagły. Szybko też nastąpiła przerwa podyktowana innymi czynnościami, ale to nie znaczy, że zaniechałem "wysiłku." Kółka toczyły się w dal aż po dzień dzisiejszy i muszę powiedzieć, że jestem bogatszy w ilości przejechanych kilometrów. Może to nie zbyt wiele, ale do końca sezonu pokonam ich jeszcze troszkę - na dzień dzisiejszy to tylko 935 kilometrów.
W większości poruszam się drogami polnymi lub leśnymi duktami...Pogoda sprzyja, ciepło, nawet za ciepło jak na rowerowe wyprawy, ale trzeba wykorzystywać  te ostatnie piękne dni. 
Życzę wszystkim mnie odwiedzającym, jak również sobie wytrwałości na rowerowych szlakach.. Pozdrawiam.
                                                                           P  a  p  k  i  n

niedziela, 3 września 2023

 

                                                 Koniec lata...(?)

Wróciłem wczoraj dość późno i trudno było z marszu zaanonsować się na blogu, ale dziś kilka refleksji...Lada chwila  Bieszczady rozbłysną się kolorami. Mamy już meteorologiczną jesień - to najpiękniejszy czas w tym miejscu i zapewne Ci, którzy je odwiedzają, potwierdzą moją opinię, choć swoje miejsce można znaleźć o każdej porze roku. Osobiście pór roku nie wybieram, jadę, jak mi to odpowiada, bywam tu nie bacząc nawet na pogodę, a miałem w tym roku sposobność "pływania w błocie." I było fajnie! 
A teraz spokój wybrałem będąc w miejscu, o którym wielokrotnie wspominałem. Można tu zregenerować się odetchnąć  głęboko wdychając czyste powietrze nasączone zapachem sosny...Skoro mówimy o jesieni, to "jeśli w Bieszczady, to tylko jesienią..."
Teraz czeka mnie kilka dni załatwiania spraw bieżących i przygotowania się do dalekiej podróży, którą wcześniej miałem zaplanowaną.  A w Bieszczady wrócę, jeśli nie teraz, to w zimie na narty.
 
Tym razem planuję pobyt w Centrum Wypoczynku w Bystrem koło Baligrodu. To dawny Ośrodek Wypoczynkowy "Zelmer."  Ale to będzie za parę miesięcy.
Dziś ostatni dzień przydłużonych wakacji. Wszystkiego dobrego wszystkim życzę. Pozdrawiam.
                                                                                  P  a  p  k  i  n