Majowy weekend...
Jeszcze kilka dni temu mogliśmy cieszyć się wręcz afrykańską aurą, a nawet piaskiem z nad Sahary, który przywędrował do Europy niesiony prądem wiatru. Dzisiaj źle nie jest, ale nie tak upalnie. Jak to się wszystko zmienia, ta aura i wszystko wokół nas. Świat się zmienił, a ostatnie deszcze, choć niezbyt intensywne (oby) spowodowały, że wszystko pięknie stało się zielone, rozkwiecone, kwitną kasztany - aż chce się żyć! Ale szczerze mówiąc, lubię temperatury zimowe. Człowiek czuje się lepiej, mniej zmęczony pomimo, że dźwigać musi na grzbiecie zimową odzież. Lato - owszem, ale zbyt gorąco, aby nie czuć się tym zmęczonym - no, może Ci, którzy lubią leżeć godzinami plackiem na plaży. Lato, to również pewne zagrożenia. I nie mam na myśli pożarów leśnych, łąk, czy podobne - mówię o zagrożeniach wynikających z przypadkowego wdepnięcia na żmiję lub ich kłębowisko, wygrzewające się na południowym stoku. A tak naprawdę - Bieszczady, które są miejscem moich wędrówek, stają się również niebezpieczne i to bardzo, z powodu zagrożeń wynikających ze spotkań z niedźwiedziem. Zastanawiam się nad tym problemem, pytam sam siebie, jak to możliwe, że w tak krótkim czasie populacja tych zwierząt aż tak się rozrosła i do tego stopnia misie się rozwydrzyły, że stają się tak niebezpiecznym zagrożeniem dla ludzi? One były tu zawsze, ale nie na taką skalę. Zawsze powtarzam w koło to samo, że specjalnie się nie boję, ale licho nie śpi - kiedyś musi być ten pierwszy raz na spotkanie pierwszego stopnia i co wtedy...? Co prawda - osobiście nie przewiduję czegoś takiego lecz jeśli, to dopiero byłby niezły bajzel (?) Ale spokojnie, również w tym przypadku, co ma być, to będzie - trudno...! Dobrze tak sobie troszkę pożartować, choć skala zagrożenia jest znaczna, choć nie beznadziejna. "Kupą mości panowie, bo w kupie raźniej, a co ma być, to i tak będzie. Pomimo tego, wybieram się i nie rezygnuję z bycia tam, gdzie mnie oczy poniosą. Pozdrawiam i życzę udanego, długiego weekendu.
P a p k i n