Po sezonie...
"...Chodziłem zieloną doliną pośród wzgórz, nad nieboskłonem błękitnego nieba, gdzie górskie potoki płyną, a dalej taka cisza, aż strach, gdy nie śpiewa żaden ptak...Cisza wszędzie, że w uszach dzwoni, choć nic nie dzwoni chyba, że telefon zepsuje mi humor...Nawet wiatr gałęzi nie porusza - taka pustka...Jak ja to lubię, jak idę w zadumie i tak naprawdę nie wiem co myślę i czy w ogóle myślę (?) Nie wiem, gdzie nogi mnie niosą, tak od samego rana - boso (?) po trawie skroplonej rosą...Szedłem - czy w mojej głowie myśli się tłoczyły (?) może tylko mrówki w wielkim kopcu, a zapach niósł igliwiem i zielnikiem, którego nigdzie do doznasz...Dalej była łąka zdobiona żółtym kwieciem i to bagienko w które wpadłem po kolana, a wszystko w słońcu skąpane - tak szedłem od wczesnego rana...A dalej tam, gdzie na wzgórzu pod niebiesko-błękitnym niebem biała chmurka, taka samotna na tym bezkresie - och, ależ ty jesteś miła, jak pięknie się rozwijasz, a wiatr zapewne wysoko zmieni chmurkę w oko "cyklonu" na niebie- wierzę, wierzę w siebie i siły moje witalne...Wchodziłem na wyżyny tej górskiej cichej doliny, która przede mną się roztaczała, a ścieżka nigdy nie zbaczała i jak pamiętam - zawsze wspina się w górę, zatacza krąg za tą chmurę, zza której nic już nie ma prócz błękitnego nieba...Po chwili dolina znika, a ponad wzniesieniami, jak słońce za górami, ukazuje niebieskie oblicze...Póki co, zieloną doliną chodziłem, w dzikim Moczarnym byłem, by dojść do celu w...Wetlinie...A wieczorami po całodziennej piechurze mrok rozpościera się nad wzgórzami i nad drogą Wetlińską. O takiej porze także można powędrować, co czyniłem, obrać kierunek gdzieś w mrok, by zasmakować nocnego życia tak, jak smakuje się szlachetny trunek, małymi łyczkami, a w chwili nagłego zachwytu, można sobie podarować większy haust...Patrząc uśmiechnięty w górę, aż czasem szyja boli - rozgwieżdżone niebo , jakiego nigdzie dojrzeć nie sposób. Miliony gwiazd, które obserwuję (amatorów tego zjawiska jest więcej) - tutejszych i przyjezdnych. Ta piękna iluzja wlewa się przez moje oczy wprost do serca kaskadami odcieni czerni i blasku gwiazd. W tym zjawiskowym widowisku trudno zachować spokój, właściwie cały drżę, jak szczęśliwiec, który znalazł na Mlecznej Drodze zaproszenie na najpiękniejszy spektakl..." Bieszczady - kraina spokoju i szczęścia takiego, jakie sam stworzyć sobie możesz. Nie na gwarnych szlakach, lecz w ciszy daleko od ludzi i od cywilizowanego świata. Tych kilka krótkich słów obrazuje cały ogrom wrażeń, jakich doświadczam w czasie wędrówek...Ten sezon zakończony. Za deszczem i mgłą czeka jesień. Czas szybko mija i zima nas zaskoczy. A potem oby do wiosny. A zatem bywajcie! Do następnego sezonu...
Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz