C i e c h o r o b a...
Jak mawiał kiedyś sołtys Kierdziołek...Wystarczyło na chwilę opuścić przyjazne pielesze natury, spokój i ciszę (nie licząc wyładowań atmosferycznych), majestatyczne widoki, choć czasem za mgłą i znaleźć się pośród wrzeszczącej gawiedzi, dzikich zachowań, rozszalałych dźwięków kociej muzyki, wsłuchać się w radiowe komunikaty i telewizyjne rozmowy...Kiedy tak się stało, jak wspomniałem na chwilę (musiałem doładować komórkę, a przy okazji uzupełnić kurczący sie zapas jedzonka - opanował mnie cywilizacyjny chaos. I co słyszę w niemal pierwszych słowach telewizyjnej "rozprawy" dotyczącej pandemii, szczepień i licho wie, czego jeszcze, bo mój umysł nie nadąża za tym chłamem piskliwej gawiedzi...I muszę wspomnieć o jednym...Skoro słyszę, że pięćdziesiąt tysięcy osób nie zgłosiło się na szczepienie, a idzie ono ślamazarnie, gdy lekceważący stosunek do zapobiegnięcia ponownej fali zakażeń, to faktycznie cos mnie ponosi. Jestem w pełni zaszczepiony i przyznaję, że po drugiej dawce miałem "kłopot" z temperaturą, ale nic więcej. Czuję się bezpieczny pod tym względem siedząc na bezludziu i nic mnie nie trafia, chyba, że piorun...To bredzenie na temat skutków, powikłań i innych bzdetów doprowadza człowieka do złości. Ale skoro Ci mądrzy i oświeceni sceptycy chcą pouczać takich jak ja, to nie chobie darują wysiłku - mnie na swój lep nie wezmą. Bo kiedy rzeczywiście nadejdzie wspomniana fala ponownych zakażeń, niech mają to czego chcą. Ki edy dopadnie ich ta zaraza niech leczą się sami, bez pomocy państwa, szpitali, respiratorów itp. bez pomocy tych, którzy od miesięcy "wypruwają" sobie żyły, aby zminimalizować falę zarażeń....Ja wracam do natury. Nie chcę uczestniczyć w imaginowanych tezach sceptyków i wszelkiej maści durniów mówiących, że pandemii nie ma. Uciekam z tej zgnilizny, oby jak najdalej.
P a p k i n
.
,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz