989....
Zadzwoniłem....aby umówić się na zastrzyk. Kolejny już raz, czyli trzeci, jak nazywa się fachowo "dawkę przypominającą." Tym razem miałem "szczęście," gdyż miły głos w słuchawce (po spełnieniu formalności) oznajmił, że mogę się zaszczepić jakby z marszu, bez specjalnego oczekiwania. Oczywiście "zaproszenie" przyjąłem i...po sprawie....Zastanawiam sie tylko, jakie czekają mnie stany ducha, bo po każdym szczepieniu, jak nie głowa, to temperatura. A może nie będzie niczego? Oby?
Na złość antyszczepionkowcom, mam to z głowy. I jak śpiewał kiedyś Wojciech Młynarski: "Róbmy swoje, póki jeszcze nam się chce....może to coś da - kto wie...?
Pozdrawiam życząc udanego dnia.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz