Kilka dni temu otrzymałem list o treści, która mnie mocno zastanowiła. Początkowo nie potrafiłem odpowiedzieć sobie, jaka ma być odpowiedź na sugestie zawarte w treści. Kłębiące sie myśli rozważały każdą ewentualność, łącznie z...kidnapingiem. Chodzi bowiem o zabranie z DPS-u mojego dawnego sąsiada z młodzieńczych lat, a własciwie jeszcze z...dzieciństwa. Ja nie znam powodu, który zapoczątkował jego pobyt w takim miejscu, nie znam okoliczności, nawet nie próbowałem zapytać, gdyż nasze obecne kontakty były do tej pory znikome, prawie żadne. Wszystko zaczęło się po śmierci mojego brata, który utrzymywał z nim kontakty, nawet gościł w swoim domu i tak na dobry sposób, to od brata mam numer telefonu i znam miejsce pobytu. Ciężka sprawa, ale jakoś sie pozbierałem i skleciłem dość obszerny list, który własnie jutro zamierzam wysłać pod znany mi adres. Czy będzie z niego zadowolony, On sam będzie wiedział lepiej. Osobiście nie mam żadnych powodów, aby na tym etapie rozpatrywać jego prośbę wzięcia go z tego miejsca. W grę wchodzi ewentualne zakwaterowanie, na które mnie nie stać oraz inne z tym związane okoliczności. Ale choćby dla własnej wiedzy, zaczerpnę jakieś informacje, przez kogo, jaką instytucję takie sprawy się załatwia i na ile jest to możliwe. Póki co będę oczekiwał odpowiedzi na list. Co dalej, to się zobaczy. W każdym razie mam niezły pasztet do rozwiązania. W najgorszym przypadku obrazi się. Trudno, nie mam na to wpływu.
Pogoda taka sobie, staram sie oszczędzać po chorobie (jeszcze nie wydobrzałem do konca), ale jest juz oki. Pozdrawiam i życzę zdrowia. Oby do wiosny.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz