Nadal w domu...
Już miałem wyruszyć, ale coś mnie tchnęło, aby się wstrzymać...
Chwilę potem tak deszczem lunęło,
że świata bożego widać nie było.
Usiadłem i..."zapłakałem," jak ten deszcz za oknem
dobrze, że w domu zostałem, by na dworze nie moknąć...
Co robić w dni takie, kiedy siedzę w domu -
szlag trafia człowieka...psssss...nie powiem nikomu.
A w telewizji i w radio, durnoty - codzienna pomroczność,
jak uciec od tego, czy da się odpocząć...?
Staram się nie denerwować niepotrzebnie. Nie słucham żadnych debat, bo co rusz "budzi" się jakiś polityczny łachudra, rzuca "rękawicę" w twarz innego i na siłę wymusza to coś przed kamerami telewizji lub mikrofonem w radio. Nie wspomnę o języku (nie tym, o którym chcę w najbliższym czasie napisać), ale o tym plugawym, zajadłym, pełnym nienawiści, którego używają ci, którzy jawią się jako moralne autorytety....Nie warto się denerwować, więc olewam wszystko i czekam na dogodne warunki, aby wreszcie wybyć z domu i znaleźć się w świecie "wolności," czyli w plenerze. A to wszystko i tych wszystkich zapakować w jeden worek, a potem wrzucić do morza lub na śmietnik historii, czyli tam, gdzie ich miejsce.
P o z d r a w i a m.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz