Szukaj na tym blogu

środa, 13 maja 2020

                                Nic nie robienie...

Kiedy stanę przy oknie - widzę miasto i życie tętniące tuż obok. Z tej pozycji widzę także skrawek nieba, dziś troszkę zachmurzonego, jednak wiosennego z przebłyskami słonka, które dodaje otuchy. Deszcz był potrzebny i nadal go za mało, tylko ci zimni ogrodnicy psują mi humor...Widzę też korony ulicznych drzew - jestem wyżej, ponad nimi. Mogę też ogarnąć wzrokiem nieco więcej  - budynki po drugiej stronie ulicy, ale nie tuż przy niej, zielony trawnik, ławki uliczne ufundowane zapewne przez samego włodarza miasta, z których częściej korzystają menele niż zwykli ludzie "zmęczeni" pieszymi wędrówkami po mieście...Jest to miejsce, które należy do mnie, a nie odwrotnie. Rozumiem też, że ja mam takie miejsca, do których należę, z którymi czuję się związany tak silnie, jak gdybym był częścią  składową ich krajobrazu. Chciałbym tam wyjechać - mam na myśli Bieszczady, pochodzić po wertepach, po tych nierównościach terenowych, pozaglądać we wszystkie kąty, jak to było wcześniej, czyli przed pandemią. Teraz szykuję 
się do wyjazdu do Krakowa na plan filmowy i to także krzyżuje mi moje plany...A tam w Bieszczadach - co się zmieniło? Zobaczyć te miejsca, które mimo upływu czasu, stoją w tym samym miejscu, choćby drzewa, przeróżne w swym kształcie, a jeśli się zmieniają, to tylko i wyłącznie ze względu z powodu upływającego czasu. Pochodzić sobie w wysokiej trawie "przeganiając"  pełzające w nich żmije. Popatrzeć na "utleniające" się piaskowce ruin, które opanowała przyroda- ich piękno. Ale gdziekolwiek będę wiem, że nigdy mnie nie opuści myśl, że moje miejsce na Ziemi, jest właśnie tam. Zawsze zwracam się w tamtą stronę, zawsze chcę tam być, tam wrócić...
Stoję przed tym oknem zastanawiając się, co z tym czasem zrobić? Wczoraj znowu wygrzebałem  z pod "sterty czasu" zapisane karty będące gdzieś na dnie wspomnień. Bo "siedzenie" w domu i nic nie robienie, źle odbija się na mojej psychice. Co prawda wizja bycia aktorem jest kusząca, ale aktorstwem się nie żyje, przynajmniej nie ja - to krótkotrwała przygoda. Ogólnoświatowa "zadyma" jaką zgotowała nam pandemia, zmusza do zagospodarowania sobie tego czasu. Grzebię w starych "śmieciach" swoich myśli i co rusz wygrzebuję jakieś dzieje, które nie zawsze nadają się do publikacji z różnych przyczyn, często czysto osobistych...Bo ile było tych pamiętników, tyle myśli w głowie, teraz piszę coś nowego i tylko o sobie...Znowu coś mi się rymuje i nie wiem dlaczego? Ale żeby skończyć powiem: - "Kiedy jutro stąd odejdę nikogo nie zranię, lecz głupotki z mojej głowy Wam wszystkim zostawię..." No dobrze, już uciekam...Serdecznie pozdrawiam.
                                                                      P  a  p  k  i  n

                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz