Widok po wyjściu z lasu...
(refleksja skromnej wyprawy)
Bywają w świecie miejsca tajemnicze, trudno dostępne...Skupiska zaczarowanych drzew o dziwnych kształtach - karłowate, pokręcone zagajniki, głębokie jary i gęste lasy, gdzie czuje się obecność czegoś metafizycznego, zgrozy, którą przeżyłem, czegoś, czego nie potrafi się zamknąć prostym zdaniem. Bo nawet, jeśli zna się odpowiednie słowo, to nie wypowiada się go na głos, tylko przemierza to tajemnicze miejsce w ciszy, napawając się niezwykłością tego miejsca...Rozproszona mgła przedziera się przez zwarte korony drzew, aby po chwili ustąpić miejsca przebłyskom słońca, które i tak znikają pod chmurami...Na soczyście zielonych młodych sosnowych pędach błyszczą srebrzyste resztki rosy i wyglądają, jak cenne diamenty mieniące się paletą jaskrawych barw...
I ten widok, który zakłócił ciszę tego miejsca...Szkoda też, że do domu daleko i chyba już nie ten czas (zbyt późno) - wzięło by się tego specyfiku (wspominam młode sosnowe pędy), z których powstał by idealny kordiał leku na zimowe dolegliwości gastryczne...Przemyć zaspaną poranną twarz, strzepać z rzęs błyszczące krople i poczuć się choć raz w życiu, jak leśny krasnoludek...Odrzucić ciężkie obuwie, które przyczepione do nóg, niosą mnie po tych "nieprzyjaznych" leśnych miejscach, biec bez obawy, że sosnowe igły boleśnie poranią skórę, że rozrzucone bezwładnie szyszki wbijać się będą w stopy...Albo, że może jakiś wąż przyczai się na mojej
drodze lub jakieś inne licho stanie tuż obok mnie...(?) Zrywać kunsztownie plecione pajęczyny, nie martwiąc się, że lepić się mogą do twarzy, do włosów, iść tylko przed siebie - biec na spotkanie z bieszczadzkimi Aniołami, bo po tym lesie co rano bezszelestnie spacerują zastępy Aniołów...
Bo kiedy wydaje Ci się, że już widzisz koniec jednego ze skrzydeł, kiedy biegniesz co tchu w nadziei, że uda Ci się wyrwać jedno z piór tak zwyczajnie, by mieć choć jeden w życiu talizman, to nagle wzdrygasz się stojąc pośrodku starego, zagubionego w głębokim lesie cmentarza...Tutaj zastępy Aniołów pochylają się nad zarośniętymi kurhanami, skrzydłami omiatają nadmiar igliwia, szyszek, usuwają opadłe gałęzie...a Tobie nie pozostaje nic innego, tylko pokornie uklęknąć i szeptem odmówić modlitwę "Wieczne odpoczywanie..."
Gdy już wyjdziesz z tego lasu, Twoim oczom ukaże się taki
oto widok. Ale żeby go zobaczyć, musisz ponieść trudy walki z samym sobą, niekoniecznie z przyrodą. Ale na to pytanie sam musisz sobie odpowiedzieć...Znam taki cmentarz, takie leśne ostępy, po których Aniołowie spacerują każdego rana...Cisza, a wokół tylko ściana lasu. Czasem wiatr zawodzi w koronach drzew. I tylko pamięć ożywia mogiły modlitwa i zapalony znicz...
P o z d r a w i a m.
P a p k i n