Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 9 listopada 2020

                   K i ń c z y k   B u k o w s k i... 


Gdybym mógł być,
(jak nie mogę) - tam,
gdzie taka cisza,
gdzie nie drgnie powietrze
i być może tylko szum w uszach
zakłóca martwą ciszę...(?)
                                    Gdybym miał powitać znowu
                                    ten szczyt, po którym wiatr hula,
                                    śnieg oczy przysłania - 
                                    huraganowa biała pustynia...
                                              **
Jak do tej pory nie miałem specjalnych trudności w osiągnięciu szczytu Kińczyka...Byłem trzykrotnie - dwa wejścia letnie, w tym jedno "nielegalne" czyli bez pozwolenia i jedno wejście zimowe. Właśnie złożyłem dwie prośby na wejście - do Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Wetlinie oraz w Dyrekcji BPN - u. Straż Graniczna nie czyni specjalnych trudności w wydaniu zezwolenia na pobyt w strefie granicznej, problem czyni Dyrekcja Parku Narodowego. Staram się być wyrozumiałym, bo też faktem jest, że gdyby każdy zechciał wejść w ten rejon Bieszczad, zdeptany by został jak inne szlaki turystyczne...Na Kińczyk Bukowski (1251 m npm) nie prowadzi żaden szlak turystyczny, to miejsce odosobnione, dzikie i puste, a na szczyt prowadzi bezleśna rynna, po której poruszają się (rzadko) patrole graniczne, wilki i inne zwierzaki. Z uwagi na bezludny teren, aby tam dotrzeć, trzeba kondycji, determinacji i...odwagi, ale jest świetnie...
Zimową porą jest to lodowa pustynia, zadymki śnieżne, huraganowy wiatr zasypuje śniegiem oczy...A dzisiaj właśnie w Woli Michowej było -7 stopni mrozu, może to być dobra prognoza na śnieżną zimę w tym rejonie Polski. Wielką przyjemnością jest zjazd na nartach w cieniu  (być może) czarnej plamy (watahy) wilków...(?) Na takie (nie) spotkanie też trzeba być przygotowanym. Już na samym szczycie trzeba też się liczyć z obecnością ukraińskich pograniczników. Ponieważ to odległa, bezludna kraina, obojętnie od której strony się wejdzie (z tego co wiem, obecnie szlak przez Tarnicę i Halicz jest zamknięty z powodu prac przy znakowaniu i remoncie), najdogodniejszym dojściem jest od strony Wołosatego szlakiem pod Rozsypańcem, dalej przez przełęcz i Połoninę Bukowską. Mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie, nawet pandemia nie "obrzydzi" mi tej przyjemności, choć na ta chwilę czuję się jakby w "zawieszeniu."
Pozdrawiam.
                                                       P  a  p  k  i  n   
 




2 komentarze:

  1. Nie dla mnie zimowe wejścia, ale to rejon Polski w który chciałabym w końcu zawędrować, żeby zobaczyć po jakich górach chodził mój mąż, gdy jeszcze miał siłę na szlak taszczyć gitarę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno mi powiedzieć, po jakich szlakach chodził Twój mąż. Ja omijam szlaki turystyczne, wędruję po dzikich ostępach, bezludnych, bo tam czuję się najlepiej, a moja przygoda z Bieszczadami trwa od lat, od czasów, kiedy w ten region Polski zakazany był dla turystów, zwłaszcza rejon Sianek, Grobu Hrabiny czy źródeł Sanu. Piekna rzecz, warto odwiedzić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń