Zanim nadejdzie lato...
Według znawców tematu, wiosna jest tuż, tuż, do lata bliżej niż dalej, a zima nadal jeszcze króluje. Nie mniej tacy furiaci jak ja, już myślą o letnich wojażach. Wiele razy już o tym mówiłem, ale ni zaszkodzi przypomnieć, choćby podstawowych zasad pobytu w warunkach trudnych, poza utartymi szlakami ...Każde wyjście w Bieszczady rozpoczyna się podobnie. I nie chodzi o podjętą decyzję, bo jest ona pierwszą "czynnością," która prowadzi nas do podjęcia wyzwania. Zawsze - w każdym przypadku stajemy w miejscu, gdzie za plecami pozostawiamy wygodę i ciepłe pielesze. Przed sobą mamy ścianę zarośli, drzew stanowiących pierwszą granicę trudności do pokonania. Nie wiemy bowiem, co nas czeka za chwilę, za jakiś czas, co skrywa gęstwina dziko poplątanych zarośli, wysokiej trawy - jakże innej niż ta nam znana. Trawa ta szorstka, mogąca nawet skaleczyć. Są też lasy - mroczne, wilgotne, pachnące zielenią, mchem, gdzie konary drzew pokryte są zielonym mchem do znacznych wysokości, zagony wszędobylskich paproci, gdzie nie widać nieboskłonu prócz poplątanych gałęzi drzew stanowiących naturalne zadaszenie tego leśnego świata....Nigdy nie wiemy, co nas spotka, na co się natkniemy, a przy tym uważać trzeba na każdy stawiany krok....Znając zasady survivalu, należy przestrzegać tych zasad dla swojego bezpieczeństwa. Taki osobnik podobny do mnie, choć przemierzył Bieszczady wielokrotnie, nie może zdać się wyłącznie na rutynę. Każda "ekspedycja" w ten teren jest inna, nawet jeśli idzie się tym "szlakiem" nie po raz pierwszy. Są też inne pułapki, na które należy zwracać uwagę i pamiętać, że każdy krok, każde stąpnięcie, może być fatalne w skutkach. Można bowiem wejść na grząski niewidoczny teren, wpaść do studni, czy nadepnąć na przedmiot, który może spowodować uraz. Znajdując się daleko od kogoś, kto mógłby posłużyć pomocą. Nie daj Boże, jeśli "posilimy" się rośliną uchodzącą za jadalną, w rzeczywistości okaże się trująca...Zatem znać należy każdą roślinę lub w ogóle niczego nie zrywać czy brać do ust. Mówię o tych sprawach, bo znam przypadki, o których wspominam. Owszem - są na terenie Bieszczad zdziczałe, stare sady, zarośnięte zielskiem dawne ogrody, gdzie występują zdziczałe rośliny jadalne, czy owoce. Tak, jak w innych miejscach, tu również występuje szczaw
i inne warzywa nadające się do spożycia. Trzeba jednak wiedzieć, co możemy wziąć do ust, a czego nam nie wolno. Występują też inne zagrożenia - żmije, żbiki, wilki, rysie, czy niedźwiedzie. Wielokrotnie natknąłem się na leśne pszczoły, osy czy szerszenie. Myślę, że te owady stanowią realne niebezpieczeństwo poważnych dolegliwości zdrowotnych. Przekraczając granicę lasu, musimy wiedzieć na co się porywamy i być świadomym spotkania się z nieprzewidywalnymi sytuacjami, w tym pogodowymi. Jeśli stawiamy namiot, miej na względzie, by miejsce to było na tyle bezpieczne, by nie było na drodze ewentualnego, groźnego i rwącego potoku. W żadnych zagłębieniach, parowach. Rozbij obóz tuż przed ściana lasu lub po prostu w lesie. Miej oparcie bezpieczne, chroniące przed wyładowaniami atmosferycznymi. Nie stawiaj wysokich przedmiotów, gdyż każde z nich jest potencjalnym odgromnikiem. Burze w Bieszczadach są gwałtowne i pojawiają się niespodzianie, w mgnieniu oka. Pogoda też lubi być bardzo zmienna.
Z bezchmurnej o błękitnym niebie, potrafi zmienić się w nawałnicę. Na każde takie zjawisko należy być przygotowanym, dotyczy to również tych, którzy poruszają się po wydeptanych szlakach. Na nic zdadzą się tu "pantofelki," trzeba mieć porządne buty, rozum, rozsądek i...ekwipunek. To nie są wędrówki utartymi szlakami, to wyzwanie dla ludzi twardych, stanowczych i odpowiedzialnych. I tego się trzymajmy. Turystyka zimowa w Bieszczadach, to już inny temat, być może na inny czas....
Wszystkim życzę sobotnio - niedzielnego wypoczynku oczekując na wiosenne słońce. Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz