Tak było przed wczorajszym snem....
Z przed zachodu i z przed wschodu słońca...Tak króciutko przed snem - może jutro więcej...? Bo oczy dziś jakby piaskiem zasypane, gryzą, łzawią, jakbym po pustyni jakiejś maszerował...A tu przecież góry, nie jakaś pustka na mapie świata. Słońce to sprawiło i wiatr, że oczy moje łzawią - buntują się i bronią przed nadmiarem światła...Zapomniałem okularów - zawsze coś zapomnę w tym "pośpiechu," który gna mnie ciągle przed siebie. A dzień, jak co dzień - niby zwykły, a jakże (nie) zwykły, choć jak każdy inny. Bo też każdy różni się sromotnie od swojego poprzednika....I jakże nie być zadowolonym, skoro na ścieżce spotykam jaszczurkę, a tuż zaraz lis "zastąpił" mi drogę i wcale się nie bał, a może był..."wściekły...?" To ja drygam usłyszawszy szmer z pobliskich krzaków i czarne myśli mnie nachodzą - "co to może być?" Jakiś strachliwy się robię i ciągle mam przed oczami widok z przed lat w drodze do Morskiego Oka, tuż za Wodogrzmotami Mickiewicza spotkałem...niedźwiadka. Nie chciałby podobnego spotkania tutaj, daleko od ludzi i utartego szlaku. Ale cóż - taka mała refleksja z wczorajszego dnia...Łóżeczko było już przygotowane i ja przed tym łóżeczkiem - jeszcze, bo za chwilę złożyłem swoje członki, a póki co przed zaśnięciem oczy moje cieszyły się i uszy - nawet moja dusza....Było pięknie dookoła i ten zapadający mrok nad Wetliną. Nic,, tylko podziękować za tak wspaniały dzień, bo podobny szykuje się dzisiaj.
Pozdrawiam.
Wszystkiego dobrego.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz