Zamiast tytułu...
Przyznaję...Ostatnie dni (mówię o całości stycznia) - pechowo się rozpoczęły obfitując w zaskakujące, a nawet tragiczne chwile. Były na tyle niekorzystne dla mnie (dla innych pewnie też), że trudno było się odnieść do poszczególnych zdarzeń. Przez to milczeniem pominąłem inne ważne rocznice i daty. A przecież już wtedy miałem gotowe notki i artykuliki związane z tymi rocznicami, które przyćmione zostały "masakrą" w Gdańsku. Do nich wrócę w najbliższym czasie i choć nieco spóźnione, satysfakcję mieć będę, że wreszcie je uwidoczniłem. Jest to sprawa kolejnych rocznic Rzezi Wołyńskiej, o której we wcześniejszych notkach pisałem (otrzymałem bowiem aktualną informację, o której nic nie wiadomo było do tej pory) czyli rodziny mojego Ojca, która zginęła na kresach Wschodnich w latach 1943-1944. Jest też inna rocznica przypadająca akurat w dniu 13 stycznia, a dotycząca historii najsłynniejszego w dziejach Stanów Zjednoczonych stróża prawa - Wyatt`a Earpa. Postać, z którą zetknąłem się w czasie pobytu w Arizonie (relacja z roku 2016). Są też inne związane z biografią - są bowiem osoby zainteresowane ta formą publikacji...Ale są także takie tematy, do których zabrać się nie mogę z wielu powodów, najczęściej z...lenistwa (?) Fajnie sobie tak coś czasem napisać, choć zmusić się do tego nie mogę, a czasami długie godziny ślęczenia nad przysłowiową kartką papieru, bezowocne okazać się mogą...Tak więc, gdy słowa same wylatują warto je uwiecznić - przecież tak bardzo lubimy podziwiać owoce swojej pracy, tudzież aktywności, z pracą nie wiele wspólnego mające. Jak wspomniałem, czasem przystopuję z pisaniem nie tylko z lenistwa, ale też z braku weny, czując się wypalonym. Potrzebuję mieszalnych, a nawet nie mieszalnych, ale dostrzegalnych efektów swojej aktywności, z której nie zawsze mogę być zadowolony - ciągle bowiem mi się wydaje, że osoby mnie czytające nie są zadowolone i nie lubią wszystkich tematów, które podejmuję. Jak to rozpoznaję? Po aktywności statystyk i od dłuższego czasu brakiem komentarzy, polemiki ze mną...Denerwuję się brakiem efektów mojej "pracy," tudzież charakteryzuję się nad wyraz dużą ulotnością lub krótkotrwałością śladu jaki (nie) zapisuje się na linii czasu. Bo nawet ględząc o niczym , czas miło spędzić można, a może zwłaszcza, gdy o niczym szczególnym ględzimy, omijając szerokim łukiem tematy konkretne trudem i ciężarem naznaczone - czerpiemy z takiego czasu przyjemność.Myślenie wcale nie jest takie piękne, jak go malują. Jego nadmiar nie przynosi niczego dobrego. Spotykam się z tym zjawiskiem, chociażby ostatnio - ono wcale nie ma "przyszłości" lub ów przyszłość zgorzknieniem, frustracją i smutkiem jest naznaczona. Ludzie szczęśliwi nie myślą, lub przynajmniej nie myślą zbyt wiele tylko spijają nektar szczęścia nie bacząc na problemów cierniste krzewy. Po co myśleć doszukując się wad, gdy szczęścia doświadczamy...? Zawarłem tu kilka wątków, których wcześniej nie planowałem, a które jakoś same się nasunęły. Zapewne to efekt tego "spóźnienia" się z materiałem wcześniej przygotowanym, a który oczekuje w zakamarkach mojej głowy. Przemieszanie bowiem mrocznej krainy przeszłości, jaką jest wspomniana choćby Rzeź Wołyńska, na którą tak wiele razy się powołuję, nawet teraz odbiera mi radość dnia codziennego, mogącego się dziać "tu i teraz," a przy tym nic nie zmienia w mojej mentalności. I chociaż to już było, ale zawsze wraca i tak pozostanie. Dzisiaj zatrzaskuję drzwi za sobą, choć nadal myślę, odczuwam i czuję, doświadczam,
a co ważne - napawam się życiem, gdyż ono toczy się dalej i dziejącym się w tym konkretnym momencie. Tak więc pewnym jest tylko to, co "tu i teraz." Co do pisania - spokojnie, zawsze coś wstawię. Wszystkich serdecznie pozdrawiam.
P a p k i n