Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 28 stycznia 2019

           Dzisiaj zamiast notki - wierszyk...
Stary z przed wielu lat, który wtedy coś tam odzwierciedlał, czyli ówczesną atmosferę. Dzisiaj troszkę zapomniany, choć pewien niesmak pozostał. Wierszyk pisany w świetle blasku księżyca, choć nawet już nie wiem, czy tamtejszej nocy był na niebie...? I tak mi się przyśnił jakiś koszmar w nocy, bo gdy rano z trudem otworzyłem oczy, wiodłem dookoła po ścianie niemocy, jak na karuzeli...i tak bez śniadania dotrwałem do południa po nieprzespanej nocy...Ale u mnie zwyczajowo to normalka, te słowa, te wierszyki powstałe z niczego, a skoro są niech będą, nie będę żałował - zrobię sobie drzemkę poobiednią...A teraz posłuchajcie i oceńcie sami, co się "narodziło" przed laty na niebie z gwiazdami, dzień nastał, śnieg za oknem, zima się panoszy, a ja boleję po nieprzespanej nocy...


                          Strofy na luzie Papkina

                                 
Ta "szarańcza" - 
miliony owadzich zastępów panowała nad górną połacią
wszechświata,
jak zaćmienie przykryła jasny blask promieni
w ten pogodny poranek - 
to dziś "koniec świata."
Mrowia skrzydlatych nadlatują hordy,
szum skrzydeł niczym husaryja pędzi,
ponura, ciemna chmura mnie dopada
i w tym momencie, aż mnie w zadku swędzi...
Otwieram oczy, patrzę z osłupieniem
na cyfry zegara skierowane w sufit,
sen to był, czy koszmarna mara,
do chwili obecnej strach ma wielkie oczy.
Coś ze mną jest nie tak,
za dużo koszmarów
moją biedną głowę nawiedzają nocą,
czy to efekt przeżyć, które dzień mi niesie,
czy może wyobraźnia lub pomroczność nocy...?
Zastępy "wojska" tłumnie maszerują,
gdzieś w nieskończoną krainę niebytu,
targają moją obolałą głowę,
rzucając na pastwę śmierdzącego losu.
Jak więc się wyrwać z tej czarnej pożogi,
która zalewa wszystkie moje myśli,
próbując uciec - zajmuję się innym,
pewnie tej nocy znowu mi się przyśnią...
I co wtedy zrobię, kiedy chmara świerszczy
przyleci znowu, by pożreć mnie żywcem - 
czy mam do łóżka położyć się znowu,
czy wegetować i oszukać myśli?
Jak ma się nie czepiać taka nocna zmora,
mojej biednej głowy zaszczutej "przekleństwem."
skoro na garnuszku i na łasce obcej,
jak pies na łańcuchu zależny jestem...?
Usiądę na krześle cały obolały,
tkwiąc tu jak kołek przez noc aż do rana,
śniadania nie będzie, ale zjem obiadek
ten, który kupię - u MacDonald pana.
Lepsze to sztuczne, niż podane z łaski
trzęsącą się ręką w myślach powiedziane: - 
"masz stary capie, nażryj się lub udław" - 
a sama z szyderczym śmiechem
siądzie na kanapie.
Włączy zyzola i gapić się będzie
w niebieski ekran płynącej głupoty,
a ja za drzwiami myśli będę plątał
i łzy wylewał na ten dzionek szary...

                                              (8 stycznia 1998 r.)

Wszystkim życzę udanego dnia.

                                                               P  a  p  k  i  n











  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz