Szukaj na tym blogu

środa, 23 stycznia 2019

Mała refleksja na początek, choć mogła być pośrodku lub na końcu. Ma coś wspólnego lub nie, ale jest na czasie, nie tylko w związku z dzisiejszym tematem, choć z tym ogólnym tym bardziej. Nie chcę utożsamiać się z..."samobójcą," - nie tędy droga i zbyt błaha, aby zaraz targnąć się na swoje życie. Samobójstwem nazwał bym raczej postępowaniem wbrew czyjejś woli i przeciw komuś, a w tym przypadku włosów z głowy wyrywał nie będę. W tej kwestii nie jestem sam lecz w gronie ludzi mi przychylnych - niesmak jednak pozostaje...Poczułem się jak głośny sześcian z papieru na sklepowej wystawie, który zwraca uwagę wszystkich ludzi, a niektórzy patrzą nawet z zazdrością...Myślę, że wszystkim nam potrzeba determinacji i wyciszenia, bo inaczej sami się zatracimy. I to wszystko dzieje się akurat teraz, w tym okropnym czasie, kiedy rozluźniła się dyscyplina i swawola rozpętanej nienawiści. "Wszyscy jesteśmy źli na siebie - wiadomo to od wielu lat. Wszyscy brutalni niepotrzebnie, gdy tylko ktoś pozwoli nam...Lecz wściekłość bierze mnie okropna i niesłychana całkiem złość, nie - kiedy człowiek czyni podłość - lecz kiedy musi przełknąć "coś..." Tym małym wprowadzeniem o ogólnym pojęciu - teraz mogę się "wyżalić..."
Zauważyłem, że jak przychodzi co do czego, to moje zdanie się mało liczy...Tak - zauważam to od wczesnego ubiegłorocznego lata...."Pracuję i zachowuję się jak głupi byczek" - takie słowa już do mnie docierały wcześniej. Dusiłem i tłumiłem w sobie, choć nie przychodziło łatwo...albo "chodzę na czyimś pasku," ciekawe na czyim? "Życie jest wspaniałe zwłaszcza tu od momentu zmian, jakie nastąpiły po Wielkanocy 2017 roku. Jak powiedziałem kiedyś, a nie wycofuję się z tych słów - to miejsce jest dla mnie domem, pracą - tutaj czuję się naprawdę jak u siebie - dobrze i bezpiecznie. To miejsce stało się przyjazne i przyciągające..." Gdybym był tu kimś o znanym nazwisku lub licho wie, kim jeszcze, wszyscy stawiali by mi drinka lub chociaż próbowali "nosić na rękach." Ja czegoś takiego nie wymagam, ba - nawet o czymś takim nie pomyślałem. Dlaczego więc wkłada mi się w usta coś, czego one nie wypowiedziały, a przy okazji próbuje się pomawiać plecąc bzdury, w dodatku poza moimi placami...? Nie zauważyłem, aby ktokolwiek mizdrzył się do mnie i kombinował, "co opowiedzieć dzieciom i...nieobecnym?" Prawda - w swoim "osądzie," choć nikt mnie do tego nie upoważnił, będę rygorystyczny. Bo od kiedy nadeptano mi na odcisk, trudno milczeć. Ale skoro jestem tu tylko "szeryfem" czyli robociarzem, "wyżerającym" z tej ciężkiej ziemi wszystko to, co ona kryje, czyli pot i zmęczenie - jestem jak zaraza...To nabrzmiewało, było widoczne mimo kamuflażu. Nie jestem psychologiem, ale posiadam ten dar uzyskiwania informacji o drugim człowieku z jego zachowania, choćby najbardziej ukrywanego, z gestów, mimiki, ruchów ciała. Nikt nic nie musi mówić - zaraz wiem z kim mam do czynienia. Tu było podobnie - wiedziałem, że bańka zazdrości nadyma się i przyjdzie moment, kiedy pęknie, nie wiedziałem tylko, kiedy to nastąpi. I nie chodzi tu o "dar" spostrzegawczości....I stało się to co przewidywałem. Najboleśniejsze jednak miało nastąpić. Szkoda tylko, że ten incydent pomieszał szyki nie tylko mnie, ale nam wszystkim, całej naszej społeczności i...zawrócił jakby do tego, co wcześniej postanowiliśmy zamknąć raz na zawsze...Potrzebowano" mnie, aby później "znienawidzić," czy to jest urok tej roboty? Przecież wszystko co robię jest dziełem nas wszystkich, skoro inni z tego korzystają, ja również, a praca dla wszystkich daje mi satysfakcję, więc o co tu chodzi z tą zazdrością?  Plotki, kłamstwa, szukanie dziury w całym - odwieczny problem nie tylko tutejszej społeczności - pytanie, czy u nas też tak być musi? Ale też byłem świadomy, że któregoś dnia przyjdzie mi stawić czoła temu stanowi. Nie mam też na czole wypisane, kim jestem, czy że jestem kimś - to jakiś absurd! Zauważyłem te zmiany w mentalności tym bardziej, że "obcowałem" w wielu czynnościach z daną osobą, co inni określali - "dobrymi stosunkami." Fakt - również chciałbym, aby tak było. Niestety - zazdrość, bo w tym widzę zagrożenie, była silniejsza, a ja pytam z jakiego powodu? Rozważałem kilka wątków, ale tylko jeden wydaje się uzasadniony - ta zazdrość podyktowana jest jakby "dominacją" i chęcią bycia kimś bardziej znaczącym - taka sobie rywalizacja prowadząca donikąd. Nie wiem, może zaskarbieniu sobie pewnego względu u "wyższego stopnia wcielenia?"  (tu celowo nie określam tego kogoś ze względu na szacunek), co traktuję jako paranoję. Nie zauważyłem też do tej pory jakiejś rywalizacji innych osób. Ale jest coś gorszego, czego się obawiam - "jeśli uznanie i "błogosławieństwo" przez to stanie się rywalizacją pomiędzy uczuciami i...pieniądzem, będzie to największą klęską doprowadzającą do eliminacji naszej wspólnoty. To, co narastało zauważałem od dłuższego czasu. Kryłem się przed tym zachowując swój niepokój w swoim wnętrzu. Nie sądziłem jednak, że zachowanie, o którym mówię, stanie się tak zaborcze, a które psuje krew nam wszystkim....Nie zamierzam "zasilać swojego portfela" czymś, co mnie brzydzi, czyli zazdrością - ta cząstka ludzkiego charakteru jest mi obca - to nie są moje wartości. Mam obowiązek dbać o swoich przyjaciół naszej małej , ale jakże wspaniałej wspólnoty. Wyłamanie się jednostki bruździ nam, choć nie powinno stanowić większego problemu. Musimy się zespolić, aby na przyszłość uniknąć podobnych przypadków. Co do mnie - staram się zagłuszać w sobie ten "dar" przewidywania, bo czasem mnie to męczy, a wiedzieć czy zauważać zbyt wiele, nie jest mi na rękę, nie chcę w ten sposób uchodzić za "wizjonera." Bo jakbyśmy nie mieli innych kłopotów tylko zajmowaniem się ludzką naturą... I chyba tego należy życzyć sobie i nam wszystkim...

                                                                  P  a  p  k  i  n
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz