N O S T A L G I C Z N I E...
W ostatnim czasie zastanawiałem się, czym "ubogacić" kolejne notki na blogu i nic do głowy mi nie przychodziło - tak jest do dzisiaj. Brakuje nie tyle czasu, co pomysłu. I choć zjawisk, które rozpanoszyły się wokół jest mnóstwo, a które dziwnie źle wpływają na moją osobowość powodując, że wpadam w nostalgię. Niby lato, z którego powinniśmy się cieszyć, ale nie...Jest coś bowiem, co budzi we mnie żal i ten przemijający czas...Kilka dni temu obserwowałem jeszcze bocianie gniazdo, a w nim trzy dostojne klekoty stojące nieruchomo, jakby na baczność (może zostały zaczarowane?) Następnego dnia już ich nie było i tak jest do dzisiaj - znikły, odfrunęły udając się w długą i niebezpieczną podróż do Afryki. Dlaczego tak wcześnie? To pytanie zadaje sobie wielu ludzi...Co ciekawe - jaskółki jeszcze gromadnie fruwają siadając na pobliskich dachach domów wesoło baraszkując. Ale i one wkrótce nas opuszczą. Pozostaną tylko wszędobylskie wróble, którym trudu zimy nie są straszne... Cisza tu i spokój, powoli zostajemy sami. Coś się kończy, coś ucieka, pędzi do przodu na łeb na szyję - tylko nie wiem po co? Jeszcze nie tak dawno zabrzmiał dzwonek w szkole oznajmiający początek wakacji. Za chwilę zabrzmi ponownie, tym razem zapraszając szkolniaków w swoje mury. Ale może to dobrze, bo wielu z nich nie mając innego zajęcia dopuszczają się wandalizmu niszcząc to, co ciężko wypracowałem wcześniej. Skalniak został uszkodzony, kamienie rozbite i przewrócone...Smutny obraz jesieni w środku lata. Opuszczony ośrodek i plaża pobliskiego jeziora,aż się wierzyć nie chce, że tak tu pusto się zrobiło, nawet ludzie "uciekli." Nic tu po mnie, pora wracać! W tym miejscu przypomina mi się jeden z utworów, który napisałem przy innej okazji lat temu kilka. Wiersz to, czy też esej - sam już nie wiem, jak nazwać tą moją "poezję?" Ale co by to nie było jest moje i obrazuje uczucia tamtego miejsca. Nie odwiedzam go często, ale jeśli już jestem, przycupnę w miejscu jakby odosobnionym, przed pomnikiem grobowym porośniętym bluszczem z pod którego wyłania się zdjęcie dziecka. Takich miejsc jest znacznie więcej. Poświęciłem mu sporo miejsca w swoim pamiętniku. Przeglądając go, wehikułem czasu można cofnąć się do starych czasów, dziejów miasta, do ludzi i epoki w której żyli. Podobnie jest także dzisiaj. W głowie się nie mieści to przemijanie, grobowa cisza, tylko zając kicnie przez drogą lub z pola na pole - to wszystko co pozostało - obraz przemijania....
Tam, gdzie niebo łączy się z ziemią,
pomiędzy marzeniem, a szarością dnia,
spokojnym ruchem otula nas
noc bladym światłem gwiazd.
Tam wszystko jest prostsze -
nie ma pytań bez odpowiedzi,
życie nigdzie się nie śpieszy,
chłonie słowa niesione przez wiatr.
Tam wszystko jest inne,
choć takie znajome,
te same twarze, te same uśmiechy,
tylko dłoń nie ośmiela dotykiem.
Tam słońce oślepia skazańców -
prowadzi na wieczne zapomnienie tych,
którym człowiek jest bliski...
Nikt się nie zatrzymuje, by popatrzeć,
wejrzeć zza kolorowej firanki -
wszyscy milczą zbawiennym milczeniem
nie oczekując nic
i nie dając nic w zamian.
Tam nikt na nic nie czeka,
nie liczy się upływających minut,
nie odmawia niczego i o nic nie prosi,
tam każdy "chodzi" własnymi drogami,
nie trzymając nikogo za rękę -
ludzie ludzi nie znają...
Nikt z nikim nie rozmawia,
każdy się tylko uśmiecha śmiechem miłości,
ciekawości, uczuciami,
których czas może nigdy nie nadejdzie?
Tam nikt nikomu nie daje szansy
i nikt nikomu nie wybacza,
nikt nie sprawia nikomu przykrości,
nikt nikogo nie rani,
nikt nikogo nie zna i nigdy nie pozna -
każdy chodzi własną ulicą
za szklaną szybą sprzątając swój chodniczek -
zasypując ślady, które wydepcze.
Nikt nikomu nie wchodzi w drogę,
tylko te uśmiechy wiele mówiące,
lecz na szczęście nie mówiące nic -
przez szybę nic nie słychać,
a wargi zatrzaśnięte bronią dostępu słowom...
Tam panuje przeklęta cisza
o przeklętej twarzy, myśli, że jest pożądana,
panoszy się w każdym zakątku -
zbudowano jej pomnik na pustym placu -
martwej ciszy pomnik tam stoi.
Snem wiecznym śpi miasto umarłych
ogarnięte świętym spokojem...
Tam z nikim nie trzeba się dzielić,
wszystko znajome i własne,
przed nikim nie trzeba się tłumaczyć,
nikt nie słucha relacji niczyjej.
Nikogo nic nie obchodzi,
nikogo nic nie interesuje,
ważne są cztery kąty
i to co egoizm nakazuje.
Być może, że nikt się nie śmieje
i śmiechu nie słyszy,
nikt nie płacze i nie zna łez,
każdy, to odrębna istota
żyjąca własnym życiem.
Tam nie ma luster, bo są niepotrzebne -
dla kogo się stroić,
nikt się nie chwali, nikt nie zgani,
nie wypowie komplementu.
Tam nikt się nie stara,
nikt nikt nikogo nie obchodzi,
nikt nie głaszcze po głowie,
nie doda sił, nie przytuli,
nie powie nikomu "na zdrowie."
Tam życie jest prostsze, nie ma cierpienia,
nie ma smutku, nie ma złości,
nikt nikogo nie uderza,
nikt nikogo nie pieści,
nikt nikogo nie zabija,
lecz mówi o miłości.
Nikt nikomu nie daje życia,
ani nie odbiera, z drugiego nie szydzi,
tam każdy jest tylko sobą samym,
tylko o siebie zadba,
tam życie jest tylko egzystencją,
bez czasu, bez zegara,
bez mijających chwil, tęsknoty, powitań,
bez problemów, bez płaczu i łzy,
bez piękna i brzydoty...
W mieście świętego spokoju
życie upływa bez smutku,
bez większego wrażenia -
snem wiecznym śpią "serca z kamienia...."
(sierpień 2000 r.)
Życzę udanego weekendu pełnego uśmiechu. Pozdrawiam.
P a p k i n
No cóż wszystko przemija taka jest kolej rzeczy, aby na przyszły rok na nowo się odrodzić. Co do bocianów to one muszą tak wcześniej odlatywać. Raz że to są stare leniuchy i spryciule (latają na wyższym pułapie lotem szybowcowym)a dwa że Afryka jest przecież daleko od Polski. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże to prawda, ale coś w tym być musi. Chodzi mi o porę roku, którą juz wyraźnie widać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń