Szukaj na tym blogu

środa, 13 października 2021

 

                          Czy czuję się  samotnym....?

Na codzień nie zastanawiam  się nad tym, że pozostaję sam w swoim mieszkaniu - ta codzienność jest czymś normalnym, choć nie twierdzę, że myśl taka przebiega czasem w mojej świadomości, ale nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Kiedy jednak wiedzie się samotne życie (nie z mojej winy), nie jest ono pozbawione sensu, zniechęcenia, czy innych czynników, które mogą pozbawić tego sensu, czasem frustrują (wszystko zależy od sposobu i jego ułożenia). Ale wiem też z doświadczenia, że czasem trudno pozbyć się pewnych nawyków, które narastały latami, a które weszły w krew. Myślę też, że trudno było by mi wrócić do życia, choćby z moimi dziećmi, ich rodzinami. To przyzwyczajenie do samotności ma też dobre strony, przynajmniej dla mnie. Czasem udaje mi sie porozmawiać z ludźmi na tematy, które mnie nurtują, może nawet moja frustracja jest na tyle widoczna, że sami podejmują temat, którym na zawsze jestem zainteresowany, bo losu nie da sie odmienić...Oni jednak nie widzą w tym nic zdrożnego, co i mnie sie wydaje czymś normalnym. Te sprawy rozważam nawet w rozmowie z samym sobą, przynoszą mi uspokojenie w chwilach rozterki. Ale spotykam się też z opiniami, które najwyraźniej świadczą o jakiejś zazdrości. I nie chodzi tu o przysłowiową "zazdrość"," bo jak to możliwe, aby być zazdrosnym o siebie (takiego fenomenu w życiu nie spotkałem), zazdrości, która u mnie nie występuje i której nie znam. Nie wiem więc o co chodzi, a może nie chodzi o mnie...? Ale jeśli inni mogą mi zazdrościć, to zmuszony jestem coś z tym zrobić...i robię, choć sporadycznie, a za chwilę tego żałuję. Bo jak można być zazdrosnym o to, że ktoś żyje samotnie? Dobrze radzę sobie i sie odnajduję w tym stanie rzeczy. Owszem - teraz, w tym czasie jesieni, zimy jest może to frustrujące, ale potrafię znaleźć sobie odpowiednie zajęcie, latem "uciekam" w plenery....Przeglądając swoje życie, muszę definitywnie stwierdzić, że mimo wszystko, udało mi się przejść przez te lata bez szwanku. Narzekałem, czym narażałem się na niebyt i gniew Boży, ale jakoś przetrwałem ten burzliwy okres swojego życia, wyciągnąłem wnioski, zdobywając doświadczenie. Co się tyczy bycia samemu, to kto wie - może mi odpowiada...?
Miłego dnia życzę, uśmiechu na twarzy, optymizmu, bo nie lubię ponuraków.
Pozdrawiam,
                                                            P   a   p   k   i   n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz