Szukaj na tym blogu

piątek, 25 sierpnia 2017

               D y n a s t i a   P a p k i n a...(15)

Takie jesienne (już) nastroje...
To prawda - pozostaję w jesiennym nastroju. Zmienna pogoda, bo lato już przemija - może to jest powód mojego nastroju? Ech.... Byłem dziś na cmentarzu, bo właśnie dziś mija szósta rocznica śmierci mojego kuzyna - nie ma już całej rodziny. Zmarł dwa miesiące po swojej matce.... Za niedługo przyjdzie kolejna zmiana czasu, tym razem na zimowy, nic, tylko się "powiesić..." (?) Samopoczucie fatalne. Na duchu trzyma mnie to, że raz jeszcze będę mógł znaleźć się pośród lasów i kniei, aby dokończyć oznakowanie szlaku, dziś jeszcze dzikiego.... Póki co "ćwiczę" kondycję na rowerze i mówię sam do siebie: " Kochany staruszku, wyglądasz jak 48 milionów dolarów..." I wiele w tym kontrowersji, bo niby dlaczego  zaraz "kochany" i w dodatku "48 milionów"? Bo resztę można przyjąć za fakt! Może żyję w świecie nierealnym ( w swoim świecie, może zamkniętym szczelnie w kokonie marzeń? Ale na pewno żyję w świecie dawnych epok, w świecie ludzi, których już nie ma. W ostatnich dniach znowu zajmowałem się Genealogią, a to jakby zmusza człowieka do pewnych refleksji. Papkin jest bardzo podatny na wpływ takich zdarzeń. Odwiedzam to wszystko w myślach, wracam do starych przekazów i słyszę nawet głosy, słowa wypowiadane przez tych, którzy jeszcze nie tak dawno byli wraz ze mną... W ubiegłym tygodniu byłem w Krakowie. Odwiedziłem grób stryjenki mojej Babci, bo jej rocznica odejścia minęła w lipcu, a ja zajęty byłem innymi czynnościami. Moja Babcia wyrażała się o Niej z powagą, godnością i szacunkiem. Wracam też do rocznicy Rzezi Wołyńskiej, w której zginęła rodzina mojego ojca wraz z dziadkami. Powtarzam słowa zapisane wiele lat temu: "Na skrzyżowaniu zamglonych bezdroży świata, którego już nie ma, stoi bardzo stary i bardzo samotny dom - dworek. Ten dom, to niemal dwieście lat wspomnień ludzi, którzy go zamieszkiwali... To stale otwarte drzwi, nigdy nie kończące się rozmowy, gwar dzieci i tętent koni. To zadziwiająca symbioza ludzi, gołębi, myszy, kotów i psów... Południowa ściana dworku zarosła winogronem, z którego nikt już nie zrobi wina spijanego na gorąco z goździkami w długie zimowe wieczory. W pokojach wiszą i stoją lampy wyczarowane z drewna i metalu. Salon - firany w oknach i zasłony z reprezentacyjną ścianą, na której zawieszona była ozdobna mata z materiały, na której wisiały obrazy przodków, fuzje i strzelby. Przy okrągłym stole siedział dziadek i grał na skrzypcach...Ten dom pamięta słowo z prowadzonych wieczorami wielopokoleniowych rozmów ludzi, którzy bestialsko zostali zamordowani...Jestem połączony z tym domem pępowiną, którą może już dawno powinienem odciąć (?) ale nie potrafię. Może powinienem pozbyć się tych myśli o nim, nie kultywować tego, co bezpowrotnie przeminęło? Ten dom stoi nadal w moich myślach i nie da się o nim zapomnieć. Nie zrobiłem tego do dziś i nie zrobię, bo nie chcę, by dom ten gniewał się na zapomnienie, aby podłogi nie skrzypiały, nie drżały szyby w oknach... Chodzę więc po tym domu jak duch... w swoich snach i marzeniach. Szlifuję stare drewniane schody i słyszę perlisty śmiech dzieci, który wzbija się po sam strych. Chodzę po całym domu, którego już nie ma, po salonie, po obejściu, po skrzypiących schodach, pod którymi mieszka wielopokoleniowa historia życia mojej rodziny...."
Lato ma się ku końcowi, a mnie opanowuje jesienna melancholia... Pozdrawiam.
                                                              P  a  p  k  i  n
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz