Szukaj na tym blogu

środa, 30 sierpnia 2017


      Zamyślenia - czyli...fikcja i fantazja.

Szare chmury nade mną zawisły
i nieruchomo rozpościerają swoją grozę.
Jak horoskop lub przepowiednia,
która prześladuje umysły ludzi,
nadaje sens istnieniu - 
dobra i zła...
Oczekiwanie na deszcz w tym kontekście
mieni się złowrogą wróżbą
i całkiem realnym spojrzeniem na to,
co może się zdarzyć.
To miejsce pod zwisającym niebem
wygląda na nieckę,
pośród której stoję ja...!
A przecież nie mam odgromnika - 
piorunochronu uwalniającego siłę
tego strasznego żywiołu....
I można by tak prawić
o losie innych lub własnym,
lecz co to da, jeśli nie mamy antidotum
na siły nadprzyrodzone,
chroniące nasze umysły...?
Można by tak stać w nieskończonym geście,
w pozycji na baczność,
czekać na to coś,
co z nóg powala
i pozbyć się nadmiaru zmysłu - 
utraty kontaktu z tym światem.
Można by lecz po co,
skoro życie biegnie dalej
i nic nie stoi na przeszkodzie,
by bawić się dalej życiem.
Lecz czy jest to życie i jakie - 
wielka próżnia,
czasem potrzebnym do przetrwania egzystencji,
czy może tylko do przetrwania - 
ot tak sobie - bezmyślnie, beztrosko...?
Ten piorun na nieboskłonie daje życie
w beztroskim uścisku śmierci
i prowadzi ścieżką prosto w niebiosa - 
ponad czasem, gdzieś wysoko,
za nisko zwisające chmury.
Kosmos - kraina wieczności
oddalona niewyobrażalną dalą - 
ile lat świetlnych trzeba pokonać,
by znaleźć się tam.
gdzie odchodzą nasi najbliżsi - 
Ci wszyscy, co już odeszli
i nadal odchodzą...
Gdzie jesteś Boże,
który w swojej łaskawości
rozdzielasz nasze ciała od dusz
i zabierasz je do siebie 
nam zostawiając popiół i udrękę
na tym ziemskim padole...?
Gdzie jesteś Boże, który ogarniasz wszystkich
swym łaskawym spojrzeniem
i miłością tak silną, że mdlejemy,
umierając na zawsze dla Ziemi...?!
I cóż nam wtedy począć - 
tylko siąść i zapłakać,
bo jakże życie jest krótkie i jakie szkaradne,
wręcz odrażające.
A mieliśmy iść i się rozmnażać,
czyniąc sobie Ziemię poddaną....
Ileż łez wsiąkło w Ziemię od nieszczęść,
które stały się domeną naszą?
Ile łez i smutku, zhańbienia
doznaje człowiek od człowieka?
Czy to nie ważny powód
do skończenia świata i rozgromienia zła,
które jak szatan rozpościera swe plugawe skrzydła
nad światem naszym...?
Szare chmury nad moją głową
rozpostarły zasłonę niepewności
w oczekiwaniu na coś,
co wydarzyć się może w każdej chwili. 
Ciekawe - ile tych chwil mam jeszcze
i co przyniosą w ostateczności...?
Czyżby taki marny mnie czekał koniec,
bez zastanowienia się, zrobienia...
Rachunku sumienia, rachunku z życia
i tego wszystkiego, co mnie przygniata,
jak tona czegoś do tej czarnej i twardej Ziemi,
a która to Ziemia ma być tym antidotum
dla mojego zmęczonego ciała....
Deszcz uwalnia moje zmysły powodując otrzeźwienie
i refleksję zarazem.
Przemoknięty - nie czuję, jak spływają po mnie
krople wody, bo też czuć nic nie mogę. 
Woda zawsze będzie wodą,
a ona jest dobrym przewodnikiem prądu.
Błyskawica oślepia, huk się rozpościera,
a ja stoję nieruchomo, jak ten kolek w polu
od stracha na wróble
i nic się nie dzieje,
nawet nie doznałem drgawek.
Szkoda, bo tak byłem bliski kosmosu
i tych, którzy gdzieś w zamyśle
fruwają w obłokach ponad rajskim światem....
mam w tytule nazwę: - "Fikcja i fantazja,"
ale myślę czasem,
jak wielka być musi nagroda dla tych,
co Boga słuchają, dla których Bóg
tak wspaniałe miejsce przygotował.
"Fikcja i fantazja" w moich słowach,
ziemskim niezrozumieniu faktów
"Księgi Wielkiej" - przepowiedni....
A przecież wystarczy się tylko pozbyć
wszelkich nieprawości i żyć według tych przykazów
zwanych "Przykazaniami."
Świat nieziemski pod nami roztacza Ten,
który nas stworzył i wszystkie inne stworzenie,
a nagród bedzie bez liku - 
niewyobrażalnie pod dostatkiem...
A teraz jestem tu,
na tym ziemskim padole
i stoję w strugach deszczu spływającego po mnie 
z siłą wodospadu.
Grzmot się oddala - 
jaka szkoda, ze nie trafił w mój umysł zniewolony,
zapatrzony w zło tego świata.
Czy nie byłoby przyjemniej 
spocząć w spokoju w czarnej Ziemi
i mieć wszystko poza sobą w nadziei,
że udam się w wielka podróż do tych,
których kochałem, których kocham
mimo dzielącej nas przestrzeni...? 
Jakże byłoby pięknie widzieć z góry
krzątających się ludzi i czasem dać im radę,
jak żyć mają, by nie popaść w zło
i służyć Temu, przez którego dano nam życie...?
Bo żyć na tym padole trzeba umieć,
od początku zrozumieć,
że życie nie jest nam dane na zawsze,
że przyjdzie czas, kiedy nas opuści,
a my pogrążymy się w otchłani Kosmosu....

                                              P  a  p  k  i  n


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz