Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 listopada 2019

                        Podróż za sto złotych...

Zasób wiedzy, jaką "odziedziczyłem" po wszystkich ekspansjach w ten urokliwy zakątek naszego kraju, powinien mi wystarczyć do osiągania swoich celów...Nic bardziej mylnego. Doświadczenie zdobywa się za każdym razem w sposób indywidualny i nie jest się pewnym, czy ta "mądrość" jest na tyle wystarczająca, aby "usiąść na laurach." I można tak powtarzać temat (zagadnienie), ale na tej niwie jest jeszcze wiele białych plam. Oczywiście - można sobie pokowboić i nie mam na myśli snu o amerykańskim Dzikim Zachodzie. Można na koniu przemierzyć puste przestrzenie, obserwować dziko żyjące  konie huculskie lub te w parkach hodowlanych. Zbliżyć do żubra raczej nie wskazane - osobiście nie ryzykuję takich spotkań - bądź co bądź, to dzikie zwierzę i nie lubię patrzeć w te czerwone, przekrwione oczy, staram się nawet je omijać...Ale można, może nawet trzeba je zaobserwować,  w końcu po to tu przyjeżdżamy, choć niekoniecznie...(?) Oglądać się za turystkami, bo i takich widuję - jakby gdzieś tam u siebie ich nie było...? A jest tych turystów całe tłumy i za jakiś czas może się okazać, że zadeptają całe Bieszczady, jak wcześniej Tatry? Można też mieć zbereźne myśli i myślątka, tylko nie wiem po co? Czy tylko po to tu przyjeżdżamy? Ale oczywiście - wolno, inaczej człowiek byłby kompletnym niewolnikiem w czterech ścianach własnego domu... Wędrując połoninami, a w szczególności dzikimi ścieżkami "wijącymi" się po bezdrożach, których jest tyle, co gwiazd na niebie, a i te można bezzakłóceniowo obserwować na pogodnym niebie, a wtedy nasuwają się myśli o zabłąkanych duszach, szarlatanach i...grzesznikach. I można by tak w nieskończoność. Wszystko zależy od indywidualnego spojrzenia na zagadnienie tematu, któremu na imię Bieszczady! Można powiedzieć, że to odosobniona kraina, nie opiewana jak Zakopane i Tatry. Dzika, piękna - trzeba ją tylko dostrzec, a potem będzie się tu wracało i to nie tylko przy okazji, albo po drodze w związku z... Zieleń uważa się za kolor nadziei...i tą barwą pokryte są nie tylko otoczenie, ale także ścieżki, po których stąpamy. Bieszczady to coś, co w obecnym świecie być może bardziej niż kiedykolwiek jest bliskie człowiekowi uwikłanemu w problematyce tego regionu, byle jakiej i mętnej przeszłości - krwawej i tragicznej. Mimo, że powojenne lata regionu zostały obłożone ciężką anatemą, duch tamtych czasów, jakby na przekór logice historii - ozywa w tych pięknych zakątkach, a wzorem jego jest Solina i to nie ta pozostająca gdzieś głęboko pod lustrem wody zbiornika, choć mam, niestety już mglisty obraz starej Soliny, którą kryją wody spiętrzonej wody przez zaporę. Ale to było dawno temu. Podobnie jest z Siankami - pięknym, przedwojennym kurortem, który zniszczono przez głupotę i...politykę. Spalono i wysadzono dynamitem. Może wspomnę co nieco - później...
 Mając na uwadze wszystko to - skrzętnie je notuję wraz z zaproszeniem dla każdego, kto ma ochotę tu przyjechać. Nie ma bowiem innych takich gór jak Bieszczady...Gdy stanę na szczycie i gdzie tylko spojrzę, to widzę tylko Bieszczady i Bieszczady. W innych górach, to albo Kotlinę Nowotarską, albo Jeleniogórską, choć Bieszczady także posiadają własną, jak na przykład "Rusinową Polanę," znajdującą się w Dwerniku, a nazwaną tak przez rodzimego zakopiańczyka zamieszkałego tu od lat - Stanisława Rusina...Tu miejsce jest dla wszystkich, Bieszczady po wielu przejściach są już normalne, choć nadal nie można wszędzie dotrzeć...Gdzie się podziały całe tabuny autokarów przewalające się obwodnicami? One nadal są, ale jest ich dużo mniej, za to samochodów są całe stada! Przeważają też "plecakowicze" - indywidualiści poruszający się na szlakach...I te Sianki wzmiankowane już w roku 1580 pod nazwą "Sańskie - własność Stroińskich, w którym to kurorcie bywał sam J. Piłsudski oraz z listów wiem (mam je do dziś) - bywała tu także moja dalsza rodzina, choćby krewni - Anczycowie z Krakowa...Dodam tylko, że władze PRL-u w roku 1970 wysadziły w powietrze kaplicę w Siankach, w podziemiach której spoczywają dzieci Klary i Franciszka Stroińskich - Marysia i Bogusia. Dziś gruzowisko porosło gęstymi krzakami...Bieszczady widziane z lotu ptaka, to horyzont zwieńczony od północy pasmem Otrytu. Na południu panują masywy połonin: Wetlińskiej i Caryńskiej, Tarnicy i Halicza. Potęga i samotność pośród dziczy, pustka i głębia dają mi dużo radości. Patrząc na południe widzę pogranicze słowackie. Wschód, to Kiczera Sianowska, San płynący w swoim przełomie, pasmo Tarnicy, Szerokiego Wierchu, Krzemienia i Halicza... W te góry noszę swoje marzenia. Tutaj nauczyłem się trudu zdobywania szacunku dla przyrody i...ludzi, a swoją hałaśliwą powszechność stawiam oko w oko z wielkością i majestatem tych gór. Stojąc na "zdobytym" szczycie po wielogodzinnym wysiłku pieszym, patrzę na ten świat zamarły, wolny, porywający - dziwny rezerwat kontemplacji... Ludzie często mącą wielkość gór. Ich hałaśliwe zachowania zagłuszają szum potoków, falujących traw na połoninach, a gwiaździste niebo nigdzie tak nie wygląda, jak pośród połonin i milczących wierchów. Uśpione doliny, nowe domy, a nad tym wszystkim jest tylko sam Pan Bóg, któremu bliżej do gór. Taka mała Ojczyzna, to również ta gula w krtani, gdy śpiewają nasi z regionalnych zespołów. Oby nam wszystkim na tym skrawku najpiękniejszej na świecie ziemi, było coraz bliżej do siebie w sferze idei, poglądów, wartości i kultury, wierności i tradycji. Każdy z nas trochę inaczej będzie pojmował swoją małą Ojczyznę, w zależności, skąd pochodzi, gdzie żyje itp. Trzeba zdać sobie sprawę, że to my wszyscy tworzymy historię, wciągamy innych, zaszczepiamy kulturę... Do zobaczenia na szlakach...
  Cdn...        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz