Podmuch zimy...?
Dziwny ten dzisiejszy poniedziałek...Można by powiedzieć, że jak z jakiegoś filmu...Na dworze tak szaro, że aż ciemno, a podobno miały być przejaśnienia...? Nic z tego! Drażniąco zmienna pogoda - może nie z mżawką lecz z delikatnym śnieżkiem, a wraz z nim wiele rozdrażnionych, albo wewnętrznie rozbitych duszyczek (?) Przeciskają się one w tej nieprzyjaźnie zmiennej aurze, jak cienie, które gdzieś tam wyjść czy dojść muszą...Niemal każda dzisiejsza rozmowa, to wsłuchiwanie się w żale, smutki, jakieś dylematy lub tęsknoty...Chyba musiał bym być psychologiem dla ratowania tych duszyczek? Albo to jakiś kapryśny zbieg okoliczności, że wszystkich akurat dziś tak nagle ogarnęła wewnętrzna pustka? Przecież nie można wszystkiego obarczyć odpowiedzialnością złej pogody i uznać ją za głównego winowajcę złych nastrojów...Prawie koniec jesieni - prawie, bo do jej końca pozostało zaledwie trzy tygodnie. Teoretycznie, być może najnieprzyjemniejsze chwile w roku, ale czy w innych porach nie jest podobnie? Nawet latem zdarzają się dni deszczowe, ponure...Walczcie z tymi dylematami, bo jesień, to nie koniec świata, niezależnie od zmiennej pogody, bo najważniejsza jest pogoda ducha...Wiem - każdy ma swoje małe tęsknoty, czasem bywają one nieco większe, choć zdarzają się i takie, które się zwykłym śmiertelnikom nie śniły i oby ich jak najmniej. Ale nie miejsce i nie czas na rozwijanie tego tematu. Jesień trzeba przeżyć. Wkrótce może (oby) spadnie prawdziwy śnieg i przykryje białym puchem wszystkie nasze tęsknoty. A póki co, trwa Adwent i nie muszę przypominać na co oczekujemy. Miłego dnia wszystkim życzę.P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz