Ten półsen trwa nadal...
"Usiadłem nieruchomo zwinięty w kłębek pozorując zmarzniętego faceta, chuchając w zmarznięte dłonie..." Nie, nie - nic takiego mnie nie dotyka, przeciwnie - w domku ciepełko jak się patrzy...A przewiało mnie troszeczkę i teraz odrabiam snem wszystkie trudy związane z Zakopanem...Majaczy mi się coś w tym półśnie, który silniejszy jest ode mnie i nie potrafię dojść do siebie, przynajmniej nie teraz...Mój gest jest całkiem przypadkowy,uzasadniony i...nie wyreżyserowany. "Siedziałem w kącie powtarzając jakieś teksty kłębiące się w głowie, które zapisywałem na przygotowanej kartce zeszytu, a którą zawsze mam pod ręką. To chwilowe oderwanie się ze stanu "letargu" rujnowało moją świadomość przyczyniając się do odczuwania stanu bezsilności. Ale czy zapamiętam - myśli są ulotne, a to co chodzi mi po majaku może być przydatne...Ale denerwowałem się o jakość mojego umysłu, czy aby rzeczywiście zapamiętam?" Wstałem...Nerwowym ruchem ręki zanotowałem koślawe myśli, które być może posłużą do jakiegoś tekstu lub po prostu zostaną zignorowane..."Pustka jak okiem sięgnąć - nic, tylko siedzieć i patrzeć przed siebie zniewolonym wzrokiem w towarzystwie myśli nieujarzmionych..." A może powinienem brać lecytynę, aby moja pamięć nie musiała "szwankować? Taka chwilowa pustka "tragicznie" odbija się na moim samopoczuciu. A może rzeczywiście mam coś z głową...?" Wróciłem do pierwotnej pozycji ponownie kucając w kacie. Usiadłem jak Turek kuląc nogi, ale nie wychodzi mi już tego typu pozycja. Bycie w takiej pozycji na dłużej odbiło by się na moim zdrowiu. Po co więc tak się katuję? Ulgę przynosi fotel i zmiana pomieszczenia. Jest cisza, a ja mogę zapaść w błogi sen...W takim półśnie rodzą się zwariowane myśli, które żadnego pożytku nie wnoszą w moją świadomość - później, jeśli czegoś nie zapiszę... "Przez moją głowę przeciskają się wspomnienia zakopiańskiej nocy, tego szumu, gwaru, roztańczonego tłumu, który pokrył całą Rówień Krupową...gdy patrzę w przestrzeń na końcu której jest wielka scena i tańczące ludziki. W tej ciszy tutaj i teraz, w tym spokoju można nareszcie wypocząć..." A dzień dzisiejszy może być dniem szczególnym, bo nie grozi mi żaden obowiązek czy punktualność. Zimy jako takiej nie ma, śnieg o owszem, ale tam w Zakopanem, nie trzeba latać z miotłą i łopata - u mnie raczej monsun...Oczy znowu zachodzą mgłą, a sen przybiera anielski wyraz..." Nie ma co - trzeba się pozbierać i wyjść z tego grajdołka. Idę się przewietrzyć, bo siedzenie w domu źle wpływa na moją okrężnicę i nastrój umysłowy. Życzę udanego weekendu - pierwszego w Nowym Roku. Pozdrawiam.
Życzę Ci zdrowia, pomyślności i szczęśliwego Nowego Roku 2020 🙂
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Basiu. Wzajemnie, wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń