Marzenia, nic więcej...
Po ostatnim wpisie na blogu, jeden z czytelników kazał stuknąć mi się w głowę (może nawet słusznie?), nie obrażę się bo wiem co mówię...Ktoś inny na Facebooku napisał bardzo przejmującą informacje o niemożności ponownego wejścia na Tarnicę. Odpowiedziałem: - "Choruję na tę samą chorobę, ale przyjdzie czas, kiedy z przyjemnością pokonamy trudy wejścia, aby tam się znaleźć..." Obecnie nie mam nawet weny aby o tym pomyśleć, bo i po co? Wszystko zostało odłożone na czas nieokreślony... Jak na razie mamy zmienna aurę, nocami chłodno, za dnia ciepełko i...kupa "nerwów," bo donikąd wybrać się nie można! Osobiście uważam, że tegoroczne lato mamy z głowy i nie wierzę, aby coś mogło się zmienić ma lepsze. Zawiązałem więc wszystkie swoje plany i marzenia na supełek i przestaję myśleć na ten temat... Świat po tej pandemii nie będzie taki sam, jak do tej pory. Wszystko ulegnie destabilizacji, turbulencji gospodarczych - załamie się dosłownie wszystko. Czy w związku z tym uda mi się ruszyć tyłek, czy będę tylko zgredem? Zobaczymy!Póki co przestrzegam wszelkich zaleceń, dbam o siebie i bliskich, tak dla naszego wspólnego dobra.
Pozdrawiam i życzę duchowego przeżywania Wielkiego Tygodnia.
P a p k i n
Oj to nie tylko Tobie ta Pandemia pokrzyżowała szyki milionom ludzi też... A mnie w szczególności. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMożna sobie zaśpiewać starą góralska piosenkę: - "Byłem na Giewoncie, bylem na Zawracie, hej, teraz ku starości, muszę siedzieć w chacie..." MOze nie tyle ze starości, co z przymusu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha faktycznie coś w tych słowach piosenki jest. Pozdrawiam.
Usuń