Szukaj na tym blogu

sobota, 31 października 2020

                 Histeria zdziczałych dziwek... 

Ostatnie dni ukazały prawdziwy stan wychowawczo edukacyjny młodzieży. Rozwydrzone gnojstwo bierze górę nad rozsądkiem. Tak - gówno mamy do gadania, gówno mają do gadania wartości takie, jak logika, fakty, nauka, merytoryka. Żyjemy w kraju, gdzie debata publiczna charakteryzuje się rozhisteryzowaniem, rozemocjonowaniem, agresją i chamstwem. Gdzie banda (nie nazwę tego inaczej) chuliganek, robi na ulicach co chce, a służby nie reagują (policjanci stoją jak kołki i patrzą na ten spęd rozwydrzonych dziwek). Nie lepiej postępują prowodyrki wykrzykując obelżywe wyzwiska. Gdzie w sejmie banda podstarzałych histeryczek może odwalać cyrki godne parlamentu w krajach bałkańskich albo w złotych czasach na Ukrainie i nie ma kto zaprowadzić należytego porządku przy milczącej większości parlamentarnej i rządu. Ja mogę mieć wiele pretensji do rządzących, choćby za ich zbyt wygórowaną tolerancją na ekscesy opozycji i nie tylko, ale jest to rząd, który chce coś zrobić (dalsza dyskusja w temacie, to osobny rozdział)...Nigdy chyba w historii nowoczesnej nie mieliśmy tak dobitnego przykładu, że "słabej" płci wolno więcej (a może przede wszystkim) więcej złego. I one śmią rzucać z mównicy sejmowej hasła o kraju "nieprzyjaznym kobietom" i "piekle kobiet?" W kraju matriarchalnym, w kraju w którym mamy jeden z najmniejszych odsetków gwałtów i przemocy domowej wobec kobiet, gdzie prawo i administracja na każdym kroku sprzyja kobietom (sprawy rozwodowe - taki najbardziej wyświechtany przykład). I z tego co widzę, naprawdę nie wiele osób to dostrzega, a ten kto dostrzega, często narażony jest na ostracyzm...Jak widzę tych małolatów, którzy dobrze się bawią nie wiedząc, że są manipulowani przez tych, którzy z ukrycia sterują całą tą bandą, a w rzeczywistości chcą obalić ten rząd, to mój organizm zaczyna się buntować. Bo ten rząd stoi kością w gardle nie od dziś wszystkim tym, którzy wcześniej rozsprzedali kraj, zlikwidowali zakłady pracy, wyrzucili ludzi za granicę za chlebem. To ci co szczują na Polskę w Brukseli i robią burdy na ulicach naszych miast. Bo ten rząd dobrze sobie radzi i nie daje się czerwonym paranoikom z Brukseli ujarzmić - więc trzeba pożytecznych idiotów z Polski wykorzystać do rozsadzania kraju. Wykorzystuje się też rozwydrzoną młodzież (w wielu przypadkach dzieci) do wywoływania burd i wykrzykiwania wulgaryzmów. To też świadczy o ich rodzicach, wychowaniu. Te ostatnie wydarzenia jasno świadczą o stanie świadomości (także jej braku) i...zbydlęceniu. 

                                                         P  a  p  k  i  n           

poniedziałek, 26 października 2020

                                         Wartość sumienia...

Kilka dni temu zmarł aktor teatralny i radiowy - Wojciech Pszoniak. Jak to bywa w takich smutnych przypadkach, odezwały się głosy wyrażające żal z odejścia znanego i cenionego aktora i...celebryty. Posypały się pochwały za aktorstwo i umiejętności z zawodem związane. Przyznam, że niezbyt pamiętam aktorstwo zmarłego, choć śledziłem kariery wielu ludzi z aktorstwem związanych. Ale w mojej pamięci utkwiła mi jedna rola pana Pszoniaka - wykrzywiona twarz  w geście pogardy, zachowanie tego człowieka, pogardy dla Polski, szydzenia z nas Polaków, opluwanie mojej (naszej) Ojczyzny, a ta rola ukazywana była na portalach społecznościowych. Podobni celebryci byli i nadal są aktywni w ceremoniach (nie) bycia Polakami i doprawdy nie wiem, czym się tacy ludzie kierują. Może mi się nie podobać to i tamto, ale Polska dla mnie jest świętością. Nie życzę sobie, aby ludzie podobni do Hołdysa, Maleńczuka, Manna, Preis, Kory,Olbrychskiego i innych, obrażali mnie i większość społeczeństwa tylko dlatego, że wszystko im wolno (?) i że moje zdanie różni się od ich zdania i myślenia. Znam i znałem wielu wybitnych ludzi, którzy swoje rzemiosło zawodowe wykonywali perfekcyjnie, ale żaden z nich nie gardził innym człowiekiem i taką podłością jak  czynił to pan Pszoniak i jemu podobni. Ci nasi znajomi, którzy odeszli, pozostawili po sobie w mojej pamięci DOBRO, bo na pozostawioną po sobie pamięć pracuje się całe życie, nie tylko na deskach teatru czy scenie muzycznej...
Pozdrawiam.
                                                      P  a  p  k  i  n     

piątek, 23 października 2020

 



Roztropności, wytrwałości, powagi w tych ciężkich czasach, a przede wszystkim zdrowia na ten weekend i pozostały czas życzy wszystkim...

                                                            P  a  p  k  i  n

                                            P  o  z  d  r  a  w  i  a  m

czwartek, 22 października 2020

 

                                   Hallo, hallo...

Aż strach pomyśleć co będzie, kiedy wykręcę numer do Bartka. Zastanawia mnie Jego milczenie i choć nie sądzę, aby "zagubił" numer mojego telefonu, to jednak jest coś w tym milczeniu dziwne, tajemnicze i niepodobne do Niego. A rzecz dotyczy nowej lokalizacji Bartka czyli pobyt w DPS. Z jednej strony to o tyle dobrze, że ma tam stałą, całodobową opiekę, choć kierowanie się decyzją pójścia do takiego ośrodka podyktowana była zgoła innymi względami (temat szerszy do omówienia). Ten "strach" wybrania numeru Bartka jest tym bardziej uzasadniony, że On sam gdyby chciał, już dawno skontaktował by się ze mną, no chyba, że i Jego odczucia są nietypowe w tej nowej rzeczywistości lub jakieś inne...(?) Drugą sprawą jest też (być może) rozkład zajęć, gdzie są inne zasady dyktowania prywatności. Wiadomo, że DPS to nie dom rodzinny, gdzie jest swoboda i...prywatna prywatność. Tu zawsze wiedziałem, kiedy i co w danej chwili Bartek robi. Niestety - taki ośrodek ma swoje wymogi, a ile w nim prywatności - nie wiem...Zadzwonię - upewnię się, bo też myślę, że nawet pewna izolacja w czasie pandemii istnieje, ale chyba rozmowa telefoniczna w niczym nie przeszkadza...(?) Z drżącą ręką wykręcam numer - czy jednak odezwie się ten, który jest Jego właścicielem?
Pozdrawiam.
                                                          P  a  p  k  i  n  

poniedziałek, 19 października 2020

                                               Skutki "izolacji..."

W ostatnim czasie moje życie i chyba nie tylko moje, przypomina nieobliczalny brak uporządkowanego nieładu. "Miotam" się w poczuciu bezradności, jaka mnie otacza, nie mogę wymyślić kolejnego dnia w swoim życiowym spisie wydarzeń, bo co rusz wszystkie one obierają inną ścieżkę. Fakt, że to co w ogóle dzieje się w moim i zapewne nas wszystkich otoczeniu, budzi nie tylko obawy, strach, ale też niemoc wobec tych zdarzeń. Nawet teraz dzieje się podobnie, bo myśli też chwilami odmawiają posłuszeństwa. Są też momenty, kiedy taki stan mnie cieszy ponieważ czego nie dotknę, czego nie zobaczę, czy też wymyślę - tak na prawdę jest moje, własne, przejrzyste, co wychodzi w prostej linii z mojej głębi...Wiem - często może być niezrozumiałe dla innych, także "kłócące" się z odczuciami, ale cóż...(?) Jak wiadomo nie od dziś - "jestem często nieprzewidywalny, czasem też nieobliczalny, a nawet niewyobrażalny" - tak to kiedyś określił jeden z moich kolegów szkolnych przed wielu laty i ten stan jakoś się nie zmienił - jestem po prostu sobą...! Chwilowa niedyspozycja nie musi zaraz oznaczać siedzenia na laurach, przeciwnie - to może być czas przemyślenia lub tworzenie nowego materiału...Tak to u mnie jest, co uważam za normalne, ale brak zrozumienia jest w tym układzie  jak najbardziej na miejscu...Pomijając jednak wszystkie za i przeciw obawiam się, że dalsza "eskalacja" takich stanów, może prowadzić do "zgłupienia" lub nawet "zwariowania" mimo mojego optymistycznego stanu. Pozdrawiam.

                                                      P   a   p   k   i   n 

piątek, 16 października 2020



Zwlokłem się dzisiaj z wyrka, jak zwykle do dnia, bo o tej porze (piąta rano) czuję się wyspany. Czynności poranka zawsze te same (tym razem z dodatkiem "prochów," bo łeb mi huczy i nie wiem dlaczego) - może w związku z pogodą? A za chwilę będzie kawa - zawsze aromatyczna, pita dialektycznym sposobem. To stały rytuał...Czuję się z tym bólem głowy, jakbym miał kaca. Świat kręci się wokół mojej głowy, ale mimo wszystko jakoś błogo na duszy. Zastanawiam się co teraz robią Ci, którzy mnie tu odwiedzają, czy też boli Was głowa, w ten ponury i słotny dzień? Co ciekawego, czy też tacy marudni jesteście jak ja? Bo póki co, jakoś palce kiepsko po klawiaturze biegają. A pytam nie bez powodu, gdyż dwa tygodnie mija, jak mój kolega i przyjaciel z sąsiedztwa znalazł swoje miejsce w DPS-ie i jakby słuch po nim zaginął. Czy używanie telefonu w takim ośrodku jest zakazane w związku z pandemią? A może "zgubił" mój numer...? A wczoraj udałem się z rana do sklepu, bo zachciało mi się bułki na późne śniadanie. Zapytano mnie, czy jestem seniorem, bo pod maseczką trudno rozpoznać...Ciekawe, że pani ekspedientka nie chciała nawet spojrzeć na mój dowód, który z żartu jej przedstawiłem...Nie obsłużono mnie...W innym sklepie tuż obok kupiłem dwie bułeczki, masło i całą resztę - fajnie - gratulacje dla pani z za

lady. Życzę wszystkim pogody ducha i udanego weekendu, gdyż dziś już piątek i weekendu początek...Życzę też dużo słoneczka - już jesiennego i oczywiście żadnego choróbstwa. A tych, którzy zechcą dłużej ze mną pobyć, zapraszam na filiżankę pachnącej kawy - właśnie takiej, jak na tą chwilę wygląda.


Mam nadzieję, że po kawie ból głowy minie, a dzień oraz cały weekend będą udane. Pozdrawiam.


                                              P   a   p   k   i   n


  

poniedziałek, 12 października 2020

 

                                       Kayente...

Rok przestępny zawsze miał na mnie złowieszczy wpływ. W takim roku zmarła moja pierwsza dziewczyna, potem moja żona...Rok obecny również jest takim rokiem. W kwietniu zmarł mój brat, a wczoraj otrzymałem wiadomość o zgonie mojego przyjaciela z dalekiego stanu Arizona...Trudno sobie wyobrazić, jak bardzo tęsknię do chwili, kiedy rozpocząłem tą wielką podróż mojego życia - jedynej, a zarazem ostatniej, którą odbyłem cztery lata temu, dzięki między innymi właśnie Jemu. Ten właśnie miesiąc pobytu na tym pustkowiu nauczył mnie wiele i utwierdził w przekonaniu, że Indianie Ameryki nadal kultywują swoje historyczne tradycje swoich przodków...Wspominam swój pobyt w Arizonie dziś szczególnie, w Rezerwacie Indian Nawaho, na pustyni Monument Valley, w Kayente czy Window Rock - stolicy prowincji. Wspominam właśnie dziś, kiedy mój przyjaciel i przewodnik po tamtym terenie odszedł do Krainy wiecznych łowów.Tę regułkę On sam powtarzał mimo, że urodził się już w nowych czasach i tak jak wielu z nich po dzień dzisiejszy kultywują obyczaje przodków. Ta święta ziemia Nawaho przyjmie Go do siebie...Moją relację można przeczytać w cyklu notek zamieszczonych na blogu pod datą 8 lutego 2017 roku. Jest dla mnie przykrą sprawą odejście człowieka, któremu zawdzięczam troskę, opiekę i przewodnictwo, poznanie tamtego środowiska, Monument Valley, która leży na terenie Rezerwatu. Wracam myślami do Arizony, do Valley Canion i wspominam, wszystko z tymi miejscami związane, kiedy "błąkałem" się pomiędzy czerwonymi skałami szukając Indiańskiej Księżniczki...Niech duch Manitu ma Cię w swojej opiece...
                                                               P  a  p  k  i  n

piątek, 9 października 2020

 

                   Jesiennie i...pandemicznie...

Nie mam dziś odpowiedniego nastroju i chodzę z "owiniętą" głową, jakby w turbanie podobny do hindusa...W rzeczy samej miniony tydzień przyniósł nam wiele zmian i strachu z powodu nasilania się wirusa...Jesień depresjonuje - przynajmniej mnie tak, jakby wszystko sprzężyło się przeciwko mnie, choć myślę, że wobec większości osób w moim wieku. Prosty komunikat, aby pozostać w domach budzi moje poruszenie. Ale w przeciwieństwie do innych zdań w tej kwestii - jestem "posłuszny" i respektuję zalecenia, choćby dla samego siebie...Może sam zadałem sobie również odrobinę tego nastroju i to własnie dzisiaj, bo własnie mija szósty miesiąc od zgonu mojego brata...uległem także atmosferze deszczowej aury (?) A może tylko tak mi się wydaje? No nie wiem...Przemęczę ten dzisiejszy piątek wychodząc nawet na zewnątrz, może nie dorwie mnie wirusowa gangrena? Zrobię małe zakupy, aby weekend mieć wolny pod tym względem. A wieczorem zrobię sobie ciepłą kąpiel z dodatkiem odprężającego zielska na poprawę humoru i kondycji. 

Zdejmę ten "turban" i wskoczę do wanny...
Już jesień i mglisto na dworze,
nie jestem w nastroju i humorze
i jakoś tak smutno na duszy,
że żadna siła nie ruszy,
nie wyrwie z domowych pieleszy...
Siedzę więc w swoim domku
i na ulicy nie moknę,
deszcz dzwoni rzęsiście po szybach,
a ja w fotelu się kiwam
i myśli w sobie zbieram...
Bo gdy za oknem jesień króluje
i chłodne dni zwiastuje,
mglisto, szaruga na świecie,
można tylko marzyć o lecie...

Pogody ducha życzę na nadchodzący weekend - zdrowia przede wszystkim. Oczywiście również uśmiechu od ucha do ucha, bo właśnie o to chodzi, by być wesołym na co dzień pomimo pluchy na świecie...

 Wszystkiego dobrego. Pozdrawiam.
                                                            P   a   p   k   i   n

poniedziałek, 5 października 2020

 

                                 Masz talent...

Natchniony weekendową lekcją języka polskiego w...telewizji postanowiłem, że napiszę coś nawiązującego do minionych godzin. Talent - czyli dar, który otrzymujemy od Pana Boga zaraz po urodzeniu...Przez długi czas pielęgnujemy go, aż w końcu zdobywamy dzięki niemu sławę, pieniądze, a często fanów. Czy to talent plastyczny, czy umiejętność wspaniałego grania w tenisa - trzeba go rozwijać, choćby nie wiem co się działo. Można mieć też talent do pisania wierszy, a wtedy zdobędzie się zapewne "armię" wiernych czytelników, których komentarze będzie można brać naprawdę na serio...Jeśli talentem jest pasja chodzenia (wędrowania) po trudnych wertepach - miejscach odosobnionych, dzikich w samotności, to myślę, że tak jest, bo czuję się wolnym człowiekiem - może czasem ponad stan, ale nigdy nie przekroczyłem granicy stanu krytycznego, choćby pod względem bezpieczeństwa swojego czy innych osób...W końcu to my decydujemy, jak przeżyjemy nasze życie, więc bądźmy jego kowalem...
Rozwijajmy się i rozwijajmy swoje talenty. Oczywiście - każdy z nas posiada coś co można nazwać "talentem," choćby do...przeszkadzania sobie wzajemnie: na lekcjach w szkole lub innym. Jeśli kochamy to co robimy, to nie wolno nam z tego rezygnować, no chyba, że godzi to w zasady dobrego wychowania.
A tak na cały nadchodzący tydzień życzę: 
gorącej filiżanki kawy, którą ktoś dla Was zrobi. Nieoczekiwanego telefony od bliskiej osoby, zielonych świateł na drodze do pracy lub szkoły, najkrótszej kolejki nie tylko w sklepie i ulubionej w radio piosenki. Życzę też dni pełnych szczęścia i powodzenia w perfekcyjnych dawkach, które dadzą radosne poczucie, że życie uśmiecha się do Was, obejmuje i przygarnia. Życzę też optymizmu, spokoju, radości i szczęśliwości.
Pozdrawiam.
                                                       P  a  p  k  i  n 
 

piątek, 2 października 2020

 

Miłego weekendu...

Radujcie się i weselcie wszyscy, którzy tu wchodzicie...Popołudniowy piątek, sobotę i niedzielę spędźcie w największym rozkwicie. Pozdrawiam. 

                             P  a  p  k  i  n