Gdy życie traci sens....
Zycie ludzkie jest jak cienka nitka. Wystarczy mała nieuwaga, potkniecie (czasem niezawinione), albo świadome i...mamy cały ambaras. Są też rzeczy niezawinione, o które można posądzić w sposób nieuprawniony zadając kłam i powód do niepokoju. Trudno pomóc komuś, kto zdradza symptomy samobójcze? Kto podrzucił trupa do szafy...? Trudność w zrozumieniu powodowana jest niewiedzą, często skrywaną przed światem, przed ludźmi i najbliższym otoczeniem. Jeśli ten ktoś okłamywał innych okłamując samego siebie, trudno o jakiekolwiek stwierdzenie, że człowiek ten działał w dobrej wierze, pytanie w czyjej - zapewne tylko we własnej. Targnięcie się na własne życie, to odwaga czy tchórzostwo? Pytam, bo mimo wieku nie wiem tego i trudno pogodzić się z czymś co dla mnie i dla wielu ludzi jest aktem niezrozumiałym, aktem desperacji, bo nie mógł sprostać wyzwaniom życia. Na zagadnienie nie potrafię odpowiedzieć, nie jestem psychologiem, a tym bardziej psychiatrą.
Margarethe von Andies w książce "O sensie i bezsensie życia" udowadnia przekonywająco , że "początkowe lata życia mają decydujące znaczenie dla wykształcenia postawy afirmującej bądź negującej życie." Owe sześć pierwszych "śmiesznych" lat, które wciąż skłonni jesteśmy, mimo Freuda, Adlera, Eriksona, Spitza i innych, uważać za pozbawione większego znaczenia, decyduje o tym, czy w człowieku powstanie archetyp zaufania, czy też archetyp nieufności, czy radość życia obudzi się w nim, czy zgaśnie. W przypadku samobójstwa dorosłego człowieka częstokroć możemy dowieść, że niekorzystne warunki w dzieciństwie, określane mianem "broken home" - rozbitej rodziny - po tak długim okresie utajenia, wywarły wpływ na podjęcie zamachu samobójczego.... Trudno mi się odnieść ze zrozumieniem do zagadnienia - to szok, który dotyka wielu ludzi związanych z tragiczną osobą. Niepowodzenie życiowe, problemy z własną osobowością, nieporadność, nie przygotowanie do życia. Powodów można znaleźć wiele.
"Urodziłem się na niewłaściwej planecie, nie pasuję do tego świata, gdyż jestem wielkim idealistą...To życie jest nie dla mnie, gdyż wymaga zbyt wiele. Trzeba mi za dużo miłości, za dużo szczęścia i za dużo ciepła, a świat ten jest zbyt zimny, ludzie zbyt okrutni, a życie zbyt smutne...."
Mimo podanych rąk pomocy, rezygnuje z niej, a nieporadność zakrywa jego wiarę w wyciągniętą dłoń. Ponieważ nie jestem znawcą tematu, odnoszę się do wypowiedzi fachowców, choćby z książki Erwina Ringela - profesora Uniwersytetu w Wiedniu, który w swojej publikacji "Gdy życie traci sens," rozważa różne warianty tego zagadnienia. Nie mniej jestem i zapewne wielu moich przyjaciół - jestem poruszony i zbulwersowany tym, co nas spotkało. Mam nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy uspokoją się nasze emocje z tym zdarzeniem związane.
Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz