Szukaj na tym blogu

sobota, 10 września 2022

 

                                   Wolna sobota z Papkinem...

"Zamiast cieszyć się wolną chwilą zwaną po piątkiem (celowo nie używam  określenia "weekend"), "On" znowu wymyśla coś co nie pasuje do tej chwili..." I być może wszyscy, którzy tak myślą będą mieli rację, ale czy do końca...? Być może nawet to sobotnio niedzielne oderwanie się od spraw, które dotykają nas przez cały tydzień, będzie czasem refleksji i zastanowienia się  - jak zminimalizować wszystko to co nas trapi. Bo mimo upływu czasu, w dalszym ciągu nie potrafię "oswoić" się z wydarzeniem, które zdmuchnęło z mojego oblicza uśmiech, zapał, entuzjazm i inne cechy świadomej radości życia, pogrążając w niemocy nie tylko mnie. To wszystko ciągnie się za mną jak jakieś fatum, aby nie użyć określenia: jak flaki z olejem i nie będzie to żaden banał. Następują na krótko chwile zapomnienia, a potem wkradają się w moje życie chwile, które mnie dołują i w żaden sposób nie potrafię wytłumaczyć sobie motywu tej "odwagi" i tego co potem nastąpiło, czyli głupoty, może nawet złośliwości...Mimo to staram się optymistycznie patrzeć do przodu myśląc innymi kategoriami. Ale to zdarzenie z lipca br. wzbudza złość, gniew, bo problem pozostał dla nas żyjących. Nie mniej cały czas stawiam sobie pytanie: "Jak żyć pomimo rozczarowań."? Bo coś się skończyło, nie wiadomo (choć wiadomo) co będzie....? Moje życie w jakimś zakresie legło w gruzach, choć nie do tego stopnia, abym rwał włosy na głowie. Ale na horyzoncie nie zauważam nikogo, kto mógłby je poukładać na nowo...Przez ostatnie kilka lat była jakaś nadzieja, coś się tliło na lepsze, czasem nawet rozwijało (tak myślałem), komuś nawet zaufałem - i tak nagle z dnia na dzień to wszystko zgasło, prysło jak mydlana bańka...Jak żyć? Co robić? Czy jest sens cokolwiek robić? Kolejny raz zaczynać od nowa Takie rozterki jak zarysowane powyżej, są teraz moim i nie tylko moim udziałem na co dzień. Myśląc o tym zjawisku swoistego życiowego "zawieszenia w próżni," uświadamiam sobie, że w mniejszym czy większym , a i chyba każdy z nas ma takie chwile, czasem nawet miesiące, gdy obarczeni jesteśmy jakimś wielkim znakiem zapytania....Coś się skończyło, nie wiadomo co będzie i jak będzie, co robić w takich sytuacjach, jaki jest sens tego wszystkiego, co było, co jest....?
Ale skoro mamy te wypoczynkowe dni, zapomnijmy o tym co nas trapi, co ugina. Czas zrobi swoje, choć on sam ran nie leczy, o czym przekonuję się od wielu lat.
Życzę optymizmu mimo wszystko. Dziś deszczowa aura, ale nie zmienia to poczucia humoru. Dobrej zabawy i wypoczynku życzę.
Pozdrawiam.
                                                                P   a   p   k   i   n

  

2 komentarze:

  1. Jest tak, powtarza się, że można żyć w stanie zawieszenia, niemocy, pytania "co dalej?". Nie ma wieku ani doświadczenia, które przed tym chronią.

    Pamiętam, że nie używasz słowa "wekend", jestem, uważną czytelniczką. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, słowa "weekend" nie używam, a jeśli to tylko przypadkowo. Bardziej przyswajam się do polskich określeń. Dziękuję, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń