Plugawe życie...
Wczorajszy poniedziałek niczym szczególnym się nie wyróżniał - dzień, jak codzień, a jeśli czymś różnił się, to tylko tym, że obudziłem się później niż zwykle, co pozwoliło mi na dłuższy sen. Około południa wybrałem się na małe zakupy, zresztą nic nie znaczące i nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie widok bezdomnego, który siedział na betonowej ławce i jak podejrzewałem - przespał tu może nawet noc. Tuż obok stały jego buty, raczej zimowe, ciężkie, a stopy bez skarpet nosiły znamiona urazów dermatologicznych. Brudny, zarośnięty gość, na moje oko w wieku około 50 lat...Bezdomność, zmęczenie powoduje, że obraz człowieka jest inny niż faktyczny. Takich ludzi spotyka się często, jednak ten wzbudził we mnie litość, a zarazem pogardę jego losu, losu, który zmusił tego człowieka do takiego życia, niezależnie od powodu....Wiele lat temu spotkałem się z podobnym przypadkiem, jednak wtedy "ktoś" zapukał do drzwi i poprosił o pomoc w przyrządzeniu posiłku. Temu tu na ulicy dałem czyste skarpety i koszulę oraz pięćdziesiąt złotych. Wiem też, że takich osób żaden bar, czy restauracja nie wpuszczają, więc ktoś musiał mu posiłek załatwić w inny sposób. Nie tak dawno gościłem w Toruniu, również miałem podobny przypadek. Tu jednak posiłek dla bezdomnego zakupiłem w barze i wręczyłem mu juz na zewnątrz...
Ten człowiek z przed lat stał się "bohaterem" mojego kiczowatego wierszyka (krótki fragment)...
"Po ulicy pełnej gwaru i śmiechu
idzie żebrak okradziony z życia,
kroczy dumnie, godnie, nie w pośpiechu,
czasem się zatrzyma i zapłacze w skrycie.
To wstrętny los wciąż w twarz mu pluje,
a niemoc jak ciasny but go gniecie,
patrząc po twarzach obcych mu ludzi
na próżno szuka w nich współczucia..."
Trudno obojętnie przejść obok takiego człowieka. Pozdrawiam wszystkich życząc miłego dnia oraz wrażliwości dla drugiego człowieka.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz