Szukaj na tym blogu

niedziela, 18 czerwca 2017

                       Bezdroża Moczarnego...

Wiedziałem nie od dziś, że obowiązuje zakaz wejścia w Dolinę Moczarnego. Wiem to od kolegi mieszkającego w Wetlinie i jest ściśle związany z tamtejszym regionem. Celowo nie ujawniam charakteru jego pracy ze względów oczywistych. Byłem w Dolinie dwa razy własnie ze wspomnianym kolegą i miałem raz okazję widzieć misia z odległości 150 metrów. To jednak było dwa lata temu... Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że przepis (?) jest tak rygorystyczny, a co dziwne i godne (negatywnej) uwagi, że każde wejście w głąb drogi poza ostatnie zabudowania, jest albo monitorowane, albo obserwowane przez jakąś parę oczu (?) Pewnie przez władze BPN-u lub tych, jak ich nazywam: "pseudo przyrodników." Znam też wiele negatywnych opinii wędrowców po ziemi bieszczadzkiej, ale to najprawdopodobniej całkiem inne już zagadnienie. Ciekawe, że w domku już na początku Doliny Moczarnego, w miejscu gdzie praktycznie kończy się asfaltowa droga i rozpoczyna się ślepy trakt leśny w kierunku południowym - jak słyszałem, bywają intratne imprezki zapewne tych, którzy niby strzec mają tego miejsca przed wszędobylskimi turystami. Ile w tym prawdy - nie wiem i nie zamierzam tego dochodzić, nie moja sprawa. Nie mniej dziwią mnie metody "polowań" na śmiałków, którzy odważą się pójść tam, gdzie zakazuje przepis. Spotkanie z czymś takim jak wezwanie policji, przedstawiciela BPN-u i mandat (nawet do 500 złotych) do przyjemności nie należą, ale jeśli się zastanowić, to czy nie warto narazić się na konsekwencje

                                            (droga do Moczarnego od strony Wetliny)

by oko nasze mogło nacieszyć się widokiem, jakiego na co dzień nie dojrzymy? Śmiałków jednak sporo nie ma, ale dopytujących jest coraz więcej. Możliwość, że ktoś Cię "dorwie" idącego drogą, a jeśli Ci się uda, to jeszcze pozostaje wielka niewiadoma, czy we wspomnianym domku nie czai się para  lub więcej oczu? Przypomina mi to "walkę" o dojście do Sianek, gdzie obowiązywał podobny zakaz, mandaty i wiele innych nieprzyjemności. Teraz można tam iść kiedy się chce. Może w Moczarnym będzie kiedyś podobnie? Tak, czy siak uważam, że warto... Mogliśmy się pokusić pójść na wschód w kierunku źródeł Solinki, w jej wzdłuż zwanym Górną Solinką do ujścia jej dopływu zwanego Szypowaty (nie mylić z podobną nazwą góry o wysokości 1070 m npm), ale nie byłoby sensu przedzierania się wzdłuż torów zarośniętych olchą i innym zielskiem...

                                                                     (stacja Moczarne)

Leśny trakt, jak nazywamy starą drogę, po której zapewne poruszali się mieszkańcy tej wioski jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego - zarośnięta lecz widoczna i...niebezpieczna. Trzeba uważać, aby nie wpaść w jakąś studnię lub inne nieokreślone "coś." Całe przejście oznaczyliśmy przybijając do drzew nakrętki w kolorze niebieskim, których mieliśmy cały plecak (akcja zamierzona). Być może ktoś, kto znajdzie się na tym odcinku przez "Szypowaty" (1070 m) do oznakowanego Czerwonego szlaku pod Czertezem, będzie mógł czuć się swojsko, choćby z powodu świadomości, że ktoś je tu zawiesił. Staraliśmy się 
wieszać te oznaczenia co 50 metrów tak, aby były widoczne gołym okiem. Niestety - brakło nam około 20 kapsli, ale te uzupełnię jak będę w tym rejonie i na pewno dopiero w przyszłym roku. Ten krótki odcinek traktu znajduje się tuż przy grobie sowieckiego żołnierza pod "Hrubkiem" (1188 m).

                                                 (oznakowanie pozostawione na szlaku)

(cdn jutro)
                                                                                 P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz