Szukaj na tym blogu

piątek, 30 czerwca 2017


"SERWÓWKA" - powrót do przeszłości.

Wszyscy, którym chciało by się cofnąć do początków bloga wiedzieli by, że mieszkałem i wychowywałem się na tzw. "Serwówce," czyli starej czynszówce własności rodziny Serwów na Podpromiu.  Wybudowana została w roku 1865. Serwowie byli przedsiębiorcami i rzemieślnikami posiadający nie tylko majątek na skraju ówczesnego miasta, a wiec kuźnię, wspomnianą kamienicę i stojący obok dom drewniany zwany Maćkówką, stajnie i oborę, a także spore połacie gruntów (pola uprawne) na Drabiniance (ówczesna nazwa wsi za Wisłokiem - dziś dzielnica Nowe Miasto) oraz w miejscu dzisiejszego stadionu przy ulicy Hetmańskiej. To tutaj produkowano dorożki konne... 

Jak dziś pamiętam "wycieczki" furmanką na pola w Drabiniance i dalszej Słocinie po siano lub płody rolne...Jeździło się po tym naszym małym (wielkim) świecie obcując z naturą. A dzieciarni było jak mrowie, nie to co dzisiaj. Gdzie nie spojrzeć, tam same dzieci, te małe, starsze i te dorastające. Świat bajki i kolorowych snów... Serwowie - jedni z wielu rzemieślników Rzeszowa mieli swój kunszt i styl. To tutaj na Podpromiu powstawały rzeszowskie fijakry, znane nie tylko w mieście nad Wisłokiem. Tu naprawiano kolorowe wozy cygańskich tabunów - szklone, bogate, kuto konie... Jak dziś pamiętam te widoki. Kiedy tabun zajeżdżał, nasi rodzice czym prędzej zabierali nas do domu - chodziła wieść, że cyganie porywają dzieci... A jeszcze potem prysł czar tamtego świata, który w nicość się obrócił. Z czasem gospodarze postarzeli się, a postępująca zmiana cywilizacyjna spowodowała upadek tego zawodu zmieniając oblicze tamtego świata. Mnie zaś świat się "zawalił" również z innego powodu - o tym pisałem wcześniej...

W swojej książce "Tamten Rzeszów" jej autor - Franciszek Kotula pisze: "Usadowił się tedy na Podpromiu zakład Serwów - najpierw ojca, potem syna Stanisława. Specjalizowali się w wyrobie powozów, bryczek..." ("Tamten Rzeszów," wydanie 3, strona 259). 

Pan Józef Komuszyński - solista Kapeli Podwórkowej z "Wygnańca" (tak nazywano tę część miasta), w piosence "Rzeszowski chłopak" wspomina podmiejskie zabawy, a szczególnie potańcówki na "Wygnańcu." Najczęściej wielce spragniony i samotny "Rzeszowski chłopak" dostrzegał, że także samotnie stoi sobie:"

"Jakaś piękna szyk dama, przystojna, zgrabna, sama, więc do dorożki wsadziłem ją i na Wygnaniec pomknąłem z nią. Poganiaj Wójcik konika, niech nam Wygnaniec umyka - drynda pomknęła wśród pięknych drzew, w dali słychać harmonii śpiew...."

Nie wiadomo, o którym Wójciku pan Józef śpiewa, bo dorożkarzami byli dwaj bracia - Józef - miał konia kasztana i Franciszek - miał konia siwka. Obaj bracia, to znane postacie i bardzo "uważane" w Rzeszowie. Bo jak pisze pan Fr. Kotula: "Tu prym (jako dorożkarz) wodził Wójcik i co ciekawe, byli również muzykantami" ("Tamten Rzeszów," wydanie 3, strona 272). A ja pamiętam rzeszowskie dorożki i słynny postój przy ulicy Kanałowej (pod ulicą płynie Mikośka) - dziś to ulica Kopernika, które wypchnięte zostały przez taksówki z Placu Farnego... Jeździło się, jeździło na gapę na tylnej osi fijakra, a woźnica nie wiedząc o tym "gnał" ulicami wioząc darmowego pasażera...
Z pozdrowieniami....
                                                                      P  a  p  k  i  n
   

        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz