Szukaj na tym blogu

czwartek, 22 czerwca 2017


Dolina Moczarne.... 9 czerwca 2017 r.

Wracając do wspomnień z ostatniego pobytu w Bieszczadach - trudno byłoby doszukać się tylko i wyłącznie tematu zakazów i przekazów, jakie oferują nam instytucje z turystyka związane. Prócz czujności i ewidentnej świadomości o takich czy innych zagrożeniach, nie tylko ze strony dzikich zwierząt, które z całą pewnością były gdzieś w pobliżu, ale przede wszystkim, na co zwracam szczególną uwagę, to miejsca po byłych wsiach, miejscowościach, które mogą zakończyć się tragicznie. Pomyślałem sobie, że również "niebezpieczne" mogą być rozmowy podobne do tych, które odbywały się pomiędzy nami w czasie marszu. Poczucie humoru, śmiech, beztroska i opowiastki, które każdego z nas doprowadzały chwilami do takiego śmiechu, że grupa musiała nawet przystanąć. Tak było tuż po opuszczeniu "cywilizacyjnego" odcinka drogi głównej. Należało więc uspokoić nadwrażliwe fascynacje... Nawet nie wiem, jak i w którym momencie i kto poddał ten temat - nie ważne! A ja zastanawiam się, jak pogodzić takie chwile z tym, co naprawdę poważne? Ale czy my wszyscy byliśmy poważni...? I dobrze - śmiech to podobno samo zdrowie, gdy humory dopisują, ale tu w lesie w tym temacie? Niech więc będzie humorystycznie, choć temat sprośny, a jak widać, nawet w takim lesie, na łonie natury humorów echo się niesie....

Szliśmy gęsiego i śmiech nas ogarniał,
bo z przodu ciągle ta heca,
nawet w tym lesie, w głuszy bieszczadzkiej,
ktoś ciągle mówi o...kiecach...
                                  Na zdrowy rozsądek o dupie Maryni
                                  mówić jest od rzeczy,
                                  bo śmiechu przy tym od ucha do ucha,
                                  wiadomo - nikt nie psioczy...!
Nie martwić się tym, co za drzewem stoi - 
niedźwiedź, wilk, czy inna gadzina,
o erotyzmie w tym lesie mówić -
tak bajka się zaczyna...
                                 Więc piszę petycję, albo zażalenie,
                                 do kogo - nie wiem w tej chwili,
                                 śmiech moich kumpli echo swe niesie,
                                 trzech dziewczyn słowo kwili...
Więc się użalam po d niebiosa,
a echo słowa niesie,
wrócę do domu w piedestale -
o czym myślałem? -
Wiecie...?

PS.
Trzeba to ująć w jakąś fabułę,
przekręcić kota ogonem,
pomylić wszystkie słowa pisane,
unieść się wysokim czołem...
              (Moczarne, godzina 9:07)

                                                             (Jego wysokość - wilk)

                                                                 P  a  p  k  i  n

3 komentarze: