Wtorek (dobrze, że nie piątek)
13 listopada
Dzisiejszy dzień zapewne do "łatwych" nie należy. Prawdę mówiąc - ostatnie kilkanaście dni, jakie minęły, też niejako mnie "dołują" i to nie ze względu na kaprys pogody, gdyż jak na listopad, pogodę mieliśmy wyjątkową. Dzisiaj co prawda się rozpadało, ale to prawo natury i...jesieni. To "dołowanie" trwa już od pewnego czasu i nie uległo umniejszeniu w okresie obchodzenia Święta Niepodległości...Mam przyjaciółkę z Mazowsza - nasze relacje koleżeńskie, jak dotąd utrzymywały się na dość dobrych relacjach, ale...tak naprawdę, od okolic początku nowego roku szkolnego, jakby coś się "popsuło" - niby wszystko ok, a jednak (?) I niby nic - powinienem, zająć się sobą, to jednak taka moja natura, że się tym przejmuję. Oczywiście, nic na siłę...Znam sytuację i można się domyśleć tego, czy owego, co zapewne przyjemne być nie może - współczuć co najwyżej...Ale jestem osobą niepokorną i lubię wiedzieć, znać przyczynę...Po przeczytaniu zapewne się domyśli (może) i już się "boję" odzewu...Deszczyk pada, a ja mimo tego zaraz wyjdę z domu. Klapnę sobie przy stoliku i będę dialektował się aromatem kawy. Taka pogoda jest wprost wymarzoną na podobne nasiadówki...Że pada - bardzo dobrze, deszcz jest potrzebny! I właśnie w taki dzień witam wszystkich , bo to dzień szczególny i nie taki "trudny," jak pisałem na początku, choć "płaczliwy." Witam tych, którzy poświęcą swój czas, aby móc mnie poczytać, moja duchowa przyjaciółka również. A że jestem nadziany szpilkami, w jednym miejscu nie usiedzę spokojnie. Tak i dziś wychodzę bez parasola, bo lubię mieć wolne ręce. Niech więc pada, taka jego natura.Miłego dzionka życzę. Pozdrawiam.
P a p k i n
Nie wiem czy ten komentarz do Ciebie dotrze w takim "obrazie" jak widzę go ja na moim kompie. To tyle wstępu(...) Co do Twojego postu to: no cóż jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
OdpowiedzUsuń