Na przekór innym...
Kiedy znajdziesz się na podobnej ścieżce, w szczerym polu, w lesie - nie wstydź się mówić do siebie..."Idę przed siebie rozmawiając z sobą..." Słyszałem wiele opinii mówiących o tym, że wszyscy Ci, którzy rozmawiają z sobą, mówiących do siebie, to ludzie mający coś pod kopułą. Opinie agresywnych radykałów oraz tych, co określają wspomniane zachowania jako coś normalnego. Jestem w tej drugiej grupie respondentów. Jeśli idzie o mnie (wzmiankowałem to już wcześniej), to rzeczywiście - rozmawiam ze sobą, kiedy pokonuję całe kilometry po bieszczadzkich bezdrożach i nie tylko tam - wszędzie, gdzie czuję się wolnym, zadowolonym, szczęśliwym, kiedy obcuję z samotnością - tą prawdziwą, wybraną dobrowolnie, kiedy wiem na co się porywam. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak mógłbym iść tak nie myśląc, nie wypowiadając słowa. W takich przypadkach jestem partnerem dla siebie, a zarazem rozmówcą. Nie przyglądam się do lustra, bo go tu nie mam, ale wiem, że "nie jestem sam." Siłą rzeczy myśleć trzeba, to konieczność mając na uwadze różne zdarzenia, które mogą stać się rzeczywistością, a rozmowę z samym sobą traktuję za coś normalnego. Dodaje to animuszu i pewności siebie, stwarza pozory bycia w towarzystwie, dodaje odwagi...I niech sobie mówią wszyscy Ci, że mam coś pod kopułą, że jestem niezrównoważonym brzuchomówcą lub jeszcze kimś innym,niech się śmieją - to podobne tylko do tych, których można okrzyknąć mieszczuchami, nierozumiejącymi czy też, a może własnie nieudacznikami, którzy kultywują zgniłą teraźniejszość? W tym miejscu nasuwa mi się pomysł, który miałem zaznaczyć w jednej z wcześniejszych notek, ale uznałem, że nie lubię takich tematów i ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu. Taki "cycuś," jak określiłem swojego rozmówcę - kiedyś mnie zagadnął pytając: "Czy pan coś do mnie mówi?" Nie, nic nie mówię, a jeśli już, to wyłącznie do siebie. A była to krótka analiza tego co miałem do wykonania. Mogę więc być dziwakiem, brzuchomówcą - niech tak pozostanie. Dzielę się z samym sobą swoimi przemyśleniami w ciszy lub szeptem - to
pomaga i chroni przed...sklerozą. Przez podobne zachowania tych agresywnych radykałów, jestem zgniłym staruchem, moherem, a nawet tym, czego bym nie chciał powtarzać - słów obrzydliwych, pogardliwych itp. A ja jestem sobą i jak podkreślam to po raz któryś - zawsze sobą byłem i to się nigdy nie zmieni. Lubie rozmawiać z sobą, zwłaszcza kiedy jestem na prawdziwym odludziu, podyskutować, przemyśleć pewne sprawy, na które nie mam czasu w warunkach cywilizowanego świata - tu na pustkowiu przychodzą łatwiej. W zaciszu umysłu, daleko od ludzkich spojrzeń, obecności, na łonie natury, poza zasięgiem szyderców, prześmiewców...Idę przed siebie rozmawiając z sobą, idę sobie powolutku i bez smutku." Co przez to czuję niech inni sami się przekonają stosując tę samą metodę.
Życzę powodzenia i spokoju ducha. Dobranoc wszystkim.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz