Szukaj na tym blogu

czwartek, 27 sierpnia 2020

                                (Wielki) mały powrót... 

Noc pełna jest poruszających się światełek...Wszystko co żyje, budzi się o zmroku - gwiazdy na niebie, cykady, chrabąszcze i inne świecące stworzenie. Wszedłem w ten świat wolny od wszelkich naleciałości ludzkich intryg, w świat spokoju, uniesienia. Każda z tych gwiazd na niebie ma swojego Archanioła i tak jak każdy człowiek mający swojego Anioła - tu w Bieszczadach podobno zielonego...(?) Ziemia natomiast Cherubina...Myślę jednak, że nie jestem godnym takich możnych panów. Dzisiejszej nocy, tej ostatniej na tym pustkowiu jestem tutaj, aby raz jeszcze podziwiać rozgwieżdżone niebo, bo z nastaniem świtu zejdę w dolinę i udam się do zatłoczonego miasta, aby przezimować...Wędrowałem od gwiazdy do gwiazdy, aby "wyżebrać" u nich odrobinę ich radości, a jedną z nich zdjąłem z nieboskłonu i zabieram ze sobą, aby porą zimową płonęła w moim domu i oświetlała mroki nocy zimowej...Kiedy wiele lat temu próbowałem stać się bieszczadnikiem (o dziwo, nawet mi się udawało) - zrezygnowałem z przyczyn niezależnych ode mnie - zapisałem w swoim pamiętniku słowa, które do dziś pozostają aktualne: "Mój przyjacielu, który mieszkasz o dwa dni drogi stąd, każdego ranka stań pewnie na nogach i poczuj jak ziemia daje energię i siłę..." Bo ja do dziś wstaję co rano pewnie na nogi. Gdyby było inaczej, to bym się chyba przewrócił i zamiast energii, jedynie co bym czuł, to chłód podłogi i myśl w głowie - "ja chcę jeszcze spać...!" Wielce szanowny Papkinie - nie rozumiem, dlaczego tak się "użalasz" nad sobą? I co z tego, że jesteś dziś zmęczony (to naturalne), bo "pracowałeś" przez dzień cały przemierzając całe kilometry po tej pięknej bieszczadzkiej kniei, od wczesnego świtu do teraz - do tej gwieździstej nocy i to nie w byle jakim otoczeniu? Kińczyk Bukowski, ten niby nieosiągalny, a jednak...! A pod moją czaszką przesuwają się szeregi małych literek, które tworzą ten wpis.
Jedna za drugą, jak legiony natarczywych owadów szeleszczących niemal dosłownie, tworzą zdania banalne, nonsensowne, połączone kładkami myślników i odgrodzone wykrzyknikami. A potem i te literki zapewne znikną - pozostaną tylko owady: mrówki, koniki polne i pchły skaczące z rządka na rządek...I tak powoli, po cichu nadejdzie łagodny chaos snu. Kontury się zamarzą, z mrówek pozostaną motyle, migotliwe ptaszki i nocne ćmy...Tak zapewne usnę nad tym pisaniem, już nie przy kaganku lecz przy słabo świecącej się latarki...I ta ciemna włochata ćma kołująca wokół błędnego światełka. Puchacz już mnie nie obudzi i sam będę czuwał, aby nie nie zaspać...(?) w taki to sposób dotrwam świtu. A jutro zejdę w dolinę i powolnym krokiem wrócę...! Czy uda mi się ponownie zaaklimatyzować? 
Moje serce zostało w Bieszczadach,
w leśnych duktach, na połoninie,
gdzie wiatr halny śpiewa melodię
i gdzie strumień wartko płynie.
Moje serce zostało w Bieszczadach,
w leśnej ciszy i gwarnej Solinie,
w śpiewie ptaka co echem niesie,
gdzie nie liczą się godziny.
W kniei głuchej, w puszczy bukowej,
na bezdrożu w ciszy zamkniętej,
w blasku słońca z potokiem rozmawiam - 
serce moje w Bieszczadach zostawiam...
                               (Papkin, maj 2012 r)

Pozdrawiam życząc spokoju i dobrego samopoczucia.

                                                               P  a  p  k  i  n   
                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz