Skutki "izolacji..."
W ostatnim czasie moje życie i chyba nie tylko moje, przypomina nieobliczalny brak uporządkowanego nieładu. "Miotam" się w poczuciu bezradności, jaka mnie otacza, nie mogę wymyślić kolejnego dnia w swoim życiowym spisie wydarzeń, bo co rusz wszystkie one obierają inną ścieżkę. Fakt, że to co w ogóle dzieje się w moim i zapewne nas wszystkich otoczeniu, budzi nie tylko obawy, strach, ale też niemoc wobec tych zdarzeń. Nawet teraz dzieje się podobnie, bo myśli też chwilami odmawiają posłuszeństwa. Są też momenty, kiedy taki stan mnie cieszy ponieważ czego nie dotknę, czego nie zobaczę, czy też wymyślę - tak na prawdę jest moje, własne, przejrzyste, co wychodzi w prostej linii z mojej głębi...Wiem - często może być niezrozumiałe dla innych, także "kłócące" się z odczuciami, ale cóż...(?) Jak wiadomo nie od dziś - "jestem często nieprzewidywalny, czasem też nieobliczalny, a nawet niewyobrażalny" - tak to kiedyś określił jeden z moich kolegów szkolnych przed wielu laty i ten stan jakoś się nie zmienił - jestem po prostu sobą...! Chwilowa niedyspozycja nie musi zaraz oznaczać siedzenia na laurach, przeciwnie - to może być czas przemyślenia lub tworzenie nowego materiału...Tak to u mnie jest, co uważam za normalne, ale brak zrozumienia jest w tym układzie jak najbardziej na miejscu...Pomijając jednak wszystkie za i przeciw obawiam się, że dalsza "eskalacja" takich stanów, może prowadzić do "zgłupienia" lub nawet "zwariowania" mimo mojego optymistycznego stanu. Pozdrawiam.
P a p k i n
Ograniczenia dezorganizują, to prawda. Ale wierzę, że to przetrwamy.
OdpowiedzUsuńMusimy przetrwać, takie nasze zadanie. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. Zapraszam
OdpowiedzUsuń