Gdy za oknem deszcz...
Płaczący dzień - taki bez żadnego wyrazu ze "łzami" spływającymi po szybach okna...Jestem po środku, chociaż w...środku, bez jakichkolwiek perspektyw ułożenia sobie dzisiejszego planu. Bo kiedy jestem sam (to normalność) i miałbym się gdzieś ruszyć - nie mogę! Jesienna aura pokrzyżowała zamiar rozruszania kości. Przeszła mi też ochota na jazdę rowerem, bo w taką pogodę tylko facet z niespełna rozumem wybrał by się na przejażdżkę po to tylko, aby ubabrać się w błocie. Tak więc odpocznę sobie (nie wiem tylko po czym) od tej gawiedzi na ulicach. Kiedy sie wypogodzi, kto wie - moze faktycznie gdzieś ruszę, aby nie zgnuśnieć w czterech ścianach?
Pogodnego dnia życzę.
Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz