I d e a b y c i a s o b ą....
To co napiszę, a właściwie zamieszczę w dalszej części, rozśmiesza mnie, a także bulwersuje, bo są rzeczy, których człowiek wstydzi się, ale cóż ma począć, gdy uważa się w jakimś stopniu osobą (nie) "publiczną" i bierze przykład jako wzór swojego postępowania od innych, choćby takich "idiotów," jakich można spotkać na internetowych forach...Oto idea...poznajesz ją pewnego dnia, całkiem przez przypadek. Uderza Cię tajemniczość, nieodgadnięte myśli, wypływająca łagodność i...cichy gniew. Masz szczęście - spojrzy na Ciebie zachęcającym spojrzeniem. Nie masz - będziesz do końca życia skomlał pod jej drzwiami. Lecz kiedy już zostaniesz zaproszony...(?) Idea posiada swoje zakamarki, których poznanie wymaga wejścia w jej świat, poddania się jej regułom. Nie możesz być wyznawcą, dopóki jesteś niezależny. To, kiedy jesteś w kręgu tych co wiedzą - możesz w pełni korzystać z jej łask. Im bardziej korzystasz, tym bardziej jesteś uzależniony (a może właśnie o to chodzi?). Przestajesz zadawać pytania, nie musisz - w końcu idea jest spełnieniem Twojego życia. Poza tym wypełnia Ci cały czas, czujesz się szczęśliwym i zadowolonym. Odnajdujesz swoje słabe i mocne strony. Nie cierpisz współwyznawców. Oni nie wiedzą, że ona jest tylko Twoją, a Oni są zawiedzeni. Stoisz w jej obronie, a ona...patrzy na Ciebie i głaszcząc - szepcze Ci do ucha: -"mój bohaterze..." Mógłbyś za nią umrzeć, chciałbyś za nią umrzeć! I tak do końca życia, chyba, że pewnego dnia idea umrze, co zdarza się nawet najwznioślejszym ideom. Wstaniesz rano, otworzysz oczy, ujrzysz pustkę i nie przestaniesz płakać, aż skończą Ci się łzy. Pustka w środku, pustka na zewnątrz, pustka w...kuchni i w pokoju, ludzie puści, świat pusty....Moja idea umierała wiele razy, ale wskrzeszałem ją. Bo nie sposób być sobą w takim wydaniu, diametralnie różniącym się od innych. A Ci, którzy zatracili wiarę - ich idea kopła ich w zadek (celowo nie przytaczam dosłownego określenia). Ja pozostałem sobą i cieszę się, że to zawsze ta sama idea, która przetrwała wszystkie próby czasu. Bo najgorzej, jak ma się słabość charakteru, a może jeszcze słabą psychikę. Wtedy człowiek staje się narzędziem w rękach "złoczyńców." Nie potrafiąc walczyć, staje się ofiarą i niewolnikiem. Więc zawsze bądźcie sobą...!
Wielokrotnie przy nadarzających się okazjach wskazywałem na powtarzalność słów itp. Czytający może odnieść wrażenie i wprost mi zarzucić upadłość, a nawet psychiczne zniechęcenie, depresyjny żal do wszystkiego i do wszystkich. Otóż nie - nic z tych rzeczy! Bo gdyby tak miało być, to żal do tych, którzy zatracili moją nadzieję na lepszy świat i to, co w życiu mnie spotkało - nie miałoby sensu. Oni wszyscy już "odeszli," a tym, którzy jeszcze "plątają" się w moim otoczeniu, dawno zapomniałem ich "winy." Prawda - mój żal pozostaje, to normalne w życiu człowieka, ale nie znaczy, że trzeba o tym mówić, czasem nawet przypominać. Ja mam takie szczęście, a może właśnie nieszczęście, że zawsze ktoś ma do mnie pretensje o to, że garbaty ma garba i że zawsze z łatwością mnie kopie w d...Czyni to zapewne z przyzwyczajenia oraz z powodu tego, że wie, iż ja się nie odgryzę. A może czyni to także dzięki swojej nieświadomej postawy...?
Można tylko gdybać, co by było gdyby...Nie zależnie od prawdy wiem, że nie mogę poprzestawać, bo ta "zaraza" ciągnie się za mną przez wszystkie lata, aż po dzień dzisiejszy i końca tego nie widać. Tak trudno mi dziś i czasem nie potrafię sam sobie odpowiedzieć na wiele pytań. Tęsknię do ludzi, którzy nadali mi kierunek, którzy mnie kształtowali, a których nie ma obok mnie, mających zawsze poczucie wielkiej wartości. Byli przedstawicielami radości życiowych, drogowskazem dla mnie i zapewne dla wielu innych. Lista tych osób stale się wydłuża...
Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz