Z pamiętnikowych kart....
Nie wiem dlaczego nabrało mnie na jakiś sentyment... Może rzeczywiście wpadłem w dołek, bo to pogoda taka szara, ciemno, a w takich przypadkach człowiek "dziczeje..." Ostatnio często zaglądam do starego pamiętnika z końca XIX i początku XX wieku, własności stryjenki mojej Babci. Lubię go czytać, bo to naturalny pamiętnik, wielce różniący się od dzisiejszych. Bo te dzisiejsze pisane są w większości przez kobiety, prędzej nastolatki, często bez treści. Mnie zastanawia, dlaczego mężczyźni nie piszą? A może piszą, a ja nic o tym nie wiem? Ja też piszę jakieś tam bazgroły, bardziej kiczowate. Czasem jednak coś bardziej treściwego w nich zamieszczam. A ponieważ często wracam do starych dziejów, choć te dzisiejsze też są ciekawe, zwłaszcza te z wędrówek po ostępach, chce się czasem przewinąć cały "film" do początku i sprawdzić klatkę po klatce. Film pt. "Życie." Przyglądać się swoim, mniej lub bardziej udanym kadrom czy zbliżeniom. Zachwycić widokami, wzruszyć łzami, rozbawić żartami. Nie żałować, nie mieć wyrzutów sumienia, nie gdybać - tylko obiektywnie i z wiarą gapić się w nienagrane rolki taśmy i zdecydować, co umieści na nich czas. Zastanowić się nad tym, co godne dłuższej uwagi. Uśmiechnąć się do błahych głupotek, które kiedyś uważało się, że są wielkie.Zamknąć w dłoniach zmarnowany czas i utkać z niego skromny świat niepamięci. Bez przestrzeni, bez bohaterów, za to w jakiś sposób ze mną... Czy mam coś do dodania..? Może to, że czasami przydała by się przerwa w nagrywaniu, a na taką nie można liczyć. Albo to, że tu nie ma miejsca i czasu na powtarzanie kiepsko odegranych ról. Wszystko bez prób, bez przygotowania, bez poprawek - bardzo realistyczne kino... Czasem zasługuje na miano komedii, przetykanej fragmentami żałosnego melodramatu. mało tu kina akcji, bo za nim nie przepadam, a tym bardziej na żywo. Staram się zajrzeć losowi przez ramię i dostrzec, co niesie za sobą scenariusz. Czasem się z nim kłócę. Wymuszam na nim pewne kwestie, pozy i współgrających aktorów. Nie łatwy ze mnie aktor... Satysfakcja gwarantowana, tylko na Oskara nie ma co liczyć...
Przy okazji przedstawiam list pisany do mojej Babci przez córkę wspomnianej stryjenki z dnia 6 lutego 1907 roku, wysłany z Zakopanego. takich materiałów w oryginale mam sporo, wspominając na wstępie pamiętnik stryjenki... W ten Adwentowy czas warto wrócić do starych dziejów z przed wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz