Takie sobie myślątka zapiski rozsypane...
Uważam, że człowiek jest szczęśliwym wtedy, kiedy nie ugania się za szczęściem, jak za motylem, lecz jest wdzięczny za wszystko co dostaje od życia...Jeśli poszukuje tego szczęścia zbyt daleko, to ma sytuację podobną jak z...okularami. Nie widzi ich, a ma je przecież na nosie.
Z innej beczki powiem tak: "Nic nie istnieje" - gdyby wrócić do tematu tego psychicznego dołka, w który popadłem kilka dni temu, ale zawsze można się "obudzić." (żaden początek ani koniec). Dzień wczorajszy jest historią, jutrzejszy tajemnicą, a dzisiejszy jest darem...
Bo na stres lub inne niepowodzenia dobrze jest znaleźć sobie jakieś zajęcie - wyjść z domu, majlepiej poza miasto, co też uczyniłem. A ponieważ przyszła (wreszcie) zima, udałem się poza "cywilizację" - do lasu. Super, choć jakiś bałwan piaskarką posypał drogę solą i zrobiła się brudna breja. Ale poza drogą i w samym lesie było całkiem przyjemnie..."Szukałem grzybów" - podobno porą zimową też można się na nie natknąć - tak kiedyś w formie żartu powiedział mi jeden z moich rozmówców. I zapewne miał rację, bo chyba bardziej chodziło o "papierzaki" niż prawdziwe grzyby. Nawet jeśli taki sie uchował, to śnieg go przykrył...Bo skoro nie można "powariować" w Bieszczadach (wspominałem o tym parę dni temu), to przynajmniej poza miastem - ważne, by nie zwariować w czterech ścianach.
Pozdrawiam i życzę udanych spacerów.
P a p k i n
Szczęście albo jest w nas, albo nigdzie. I objawia się tym właśnie, że cieszą małe rzeczy. Ale to nie znaczy, że jak ktoś ma mało, tzn. że jest szczęśliwy z tym, co ma, a ten kto ma dużo musi być nieszczęśliwy. Chodzi właśnie o to, że to co na zewnątrz ma znaczenie drugorzędne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawy jestem, ile jest odmian pojęcia szczęścia. Bo jak dla mnie, szczęściem może być najdrobniejsza rzecz, niekoniecznie widoczna dla innych, bo to moje szczęście. Pozdrawiam
Usuń