Wolna sobota z...Papkinem...
S o b o t a...Ciężkie powieki nie chcą się podnieść, choć radio wprost wyje...Po co je nastawiałem, skoro każdego dnia wstaję o zaplanowanej godzinie, bez pomocy tego urządzenia...? Przecież właśnie dzisiaj powinienem dłużej poleniuchować (?) Przez wszystkie dni tygodnia wstaję do dnia i mam z tego satysfakcję, bo tym sposobem dzień jest niby dłuższy...(?) Tak więc szkoda czasu - wstaję! Muszę jednak uważać, aby się nie potknąć na kapciach, które z wieczora rzuciłem w niechlujny sposób...Sprzątał dziś nie będę, nie mam co i po czym, a czego nie zrobię dziś, poprawię innym razem - żadna strata! Mój pokój, to taka "nora" - gdzieś już takie określenie słyszałem, wiem nawet, kto je wypowiedział (ale mniejsza o to), w której to norze raz jest miło i przytulnie, innym razem bezlitosny bałagan...Wypluskałem twarz dla otrzeźwienia i mogę czuć się "ozdrowiały" ze snu. Śniadanko, potem poranna kawa z aromatycznym zapachem...ubrać się i wyjść na spacerek. Obiad jest w lodówce więc w kilka chwil może być gotowy do konsumpcji, albo obiado-kolacja, w zależności, kiedy wyląduję w domu...(?) Taki sobotni spacerek po mrozie dla zdrowotności, bo o to właśnie chodzi. Jeśli zechce ktoś spędzić wolną sobotę z Papkinem w sposób podobny, to zapraszam - nie ma to jak harce na śniegu...
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz