Szukaj na tym blogu

piątek, 19 listopada 2021

 

                   Buenos dias - czyli muzyka  jako lek na....

Zacznę od tyłu - zimowego wejscia na Kińczyk w tym roku nie będzie! Nie składam prośby o pozwolenie poruszania sie w strefie przygranicznej z wiadomych powodów. Jeśli będzie śnieżnie i...wesoło, na narty udam się w Beskid Niski....Jak siedzi się w domu, czuję się (nie) potrzebny. Zajmuję się tym, co daje mi jakąś satysfakcję. . Miewam dni lepsze i gorsze, ale to krótkie stany, które łagodzę muzyką. Jakiś czas temu zakończył się Konkurs Chopinowski, który wprowadzał w nastrój spokoju, fascynacji talentami wykonawców. To przeminęło i całkiem przypadkiem natrafiłem na utwory Juliano Cezara - brazylijskiego piosenkarza, wcześniej był siostrzany duet Lorena i Rafaela. Przegrzebałem niemal całe dostępne "archiwum"  brazylijskiego popu, bo jakoś tak wpadło mi w uszy wykonawstwo tychże.  W trakcie tego grzebania dowiedziałem się, że Juliano Cezar nie żyję od dwóch lat (27.12.1961 - 31.12.2019). Szkoda, a ja lubię Go słuchać....i wygląda na to, że brazylijska muzyczka na dłużej zagości w moich uszach. W zanadrzu mam innych wykonawców, ale nie na dziś. Wybrałem więc jeden z kilku klipów Juliano, który jeden można będzie odsłuchać. Język brazylijski , to trudny temat dla mnie, wiec można błądzić pomiędzy nim a hiszpańskim i guzik z tego wynika. Cóż - Brazylijczycy zajęli połowę kontynentu , wiec może im wolno operować innym akcentem....Muzyka - bo czym można się dialektować w taki dzień jak dziś?  A skoro nigdzie się nie wybieram, więc gnuśnienie w domu w czasie głębokiej jesieni może mnie też mierzić nie do zniesienia....

Pozdrawiam - Nos vemos!
                                                       P  a  p  k  i  n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz