Parafraza serwowskiego klimatu...
Tuż za płotem naszego podwórka, stoi kawałek...płotu (?) a w plocie jest furtka. Mieli ją rozebrać, ale od decyzji do jej realizacji zawsze było daleko... Ostatecznie zdecydowali, żeby pozostała i....robiła klimat. Poza tym pomyślałem sobie - zawsze dobrze mieć otwartą furtkę, drogę odwrotu, jakieś drzwi, które nigdy się nie zamykają... U nas była właśnie furtka w kawałku płotu (tak naprawdę można było wejść i wyjść w każdym miejscu),
ze ścieżką prowadzącą do...niczego. Trochę to głupie, bo furtki jako takiej nigdy nie było -
może kiedyś (nie pamiętam), a gdyby nawet, to w każdy zakątek można było wejść przez dziurawy płot, a drewno zmurszałe, stare, jeszcze trochę, a szczeble całkiem się wyłamią
i wylądują na ziemi, która pochłonie je, pożre razem z próchnem, unicestwi, jak wszystko
tutaj wokół. A przecież nie wszystko można zatrzymać, zwłaszcza czasu, który przemija.
I tak przeminęło wszystko razem z nami. Nie ma płotu ani furtki, nie ma domu i klimatu.
A w mojej głowie on jest i na zawsze pozostanie sentyment do tego co było, co jest, choć już nie ma, co żyje wspomnieniami. Więc jest ten płot i furtka i ta ścieżka do nikąd..?
Może odnaleźć je od nowa potrzeba...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz