Czekam na lato...chcę mieć spokój...
Idź - nie oglądaj się za siebie,
podziwiaj góry, przyrodę - knieje,
nieprzebyte, pokręcone potoki,
wiatr wiejący Ci w twarz -
cały szeroki świat -
Twój świat...
Drzewo samotne przy drodze,
tę dal, co na wschodzie,
niebo przykryte chmurami
i deszcz z dużymi kroplami,
gdy cały jesteś zmoczony,
ale szczęśliwy -
wolnością wiedziony
idziesz przed siebie zadowolony...
*
Zapewne rok będzie, jak pamiętam tytułowe słowa zapisałem. Często bowiem jest tak, że coś zapiszę (napiszę), potem wykorzystuję lub nie. Podobnych notek, które zapisane zostały w notatniku, a nie ujrzały światła dziennego jest i było wiele..."Chcę mieć spokój oznacza tylko jedno - taki spokój może dotknąć człowieka tylko poza "cywilizacją," a określenie to dotyka zawsze jednego - moich wędrówek. Właśnie wtedy staram
się być daleko od domu, daleko od czterech ścian, które "przykuwają" mnie w okresie zimy i czuć się jak wolny ptak...Bo to nie tylko zdrowie lecz przede wszystkim swoboda. Nie obciążają mnie kłopoty codzienności, jakie życie niesie, myśli mam pozytywne, wesołe, a nawet banalne. Jeśli w ogóle myślę, to raczej o głupotach, z których często parsknę śmiechem, bo to takie normalne. Co do marzeń, o których ostatnio często wspominam, które gdzieś po głowie chodzą - cóż, każdy je ma - ja również. Jakże to swojska atmosfera pośród wyobraźni, fantazji, wszelkich przemyśleń....Idzie się przed siebie wyłącznie z samym sobą, zabujany, zakręcony i "nic nie myślący," dopóki coś Ci na drodze nie stanie - wtedy dopiero zaczynasz intensywnie myśleć. Taki efekt zaskoczenia może być czymś, co postawi Cię na równe nogi, a także satysfakcjonujący - w zależności, co lub kogo spotykasz. Na końcu zawsze jest...satysfakcja. Wziąć kogoś ze sobą to tak, jakby się miało ogon. I nie mówię tego z czystej demagogi czy snobizmu, lecz podyktowane jest to odpowiedzialnością, gdyż często jest tak, że sam się pcham w..."kłopoty," które i tak wpisane są w moją naturę. Inną sprawą jest fakt, ze poza nielicznymi - jakoś nikt nie miał ochoty mi towarzyszyć wiedząc, jakimi "drogami" wiodą moje ścieżki...A tak bezstronnie - nawet nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka ta
"samotność" na szlaku może być dobra, ile daje satysfakcji? Ta samotność, która ma wiele obliczy, nie równa się tej wspomnianej powyżej - jest wpisana w moją naturę, w mój byt i...niebyt. "Samotność" nie oznacza być samotnym. Rozkładam ją na wiele sposobów...Aby coś osiągnąć, najpierw trzeba chcieć, bez tego ani rusz....Idąc tak w samotności (czasem) człowiek nie wie "gdzie jest," bo o tym akurat się nie myśli. Ale osobiście jestem szczęśliwym wędrowcem, bo w mojej włóczędze towarzyszy mi mój duch - zawsze wesoły, uśmiechnięty. Nie muszę nikomu patrzeć w oczy, a jeśli już, to we własne, jeśli potrafię je dojrzeć, choćby w "lustrze" wody w potoku. One czasem potrafią zapłakać, lecz z całkiem innego powodu - czy mam się tego wstydzić....? Zawsze sobie powtarzaj - "Ty, który idziesz moim śladem i lubisz tę "samotność," musisz być silnym, musisz wytrwać i nie udzielaj odpowiedzi - czym się kierujesz pilnując się ciągle, bo uwaga i rozwaga tu potrzebna. Ty jesteś tu najważniejszy.." Jeśli cały czas powtarzam, że się "nie boję," nie oznacza to, że tak jest. Zawsze może zdarzyć się coś, co postawi Cię na baczność. Ale ażeby się "nie bać" trzeba troszkę finezji i...praktyki... A moje zapiski rozsypane polegają właśnie na tym, że są (nie) przemyślane, a może zbyt przemyślane, swobodne, impulsywne, czasem nawet zbyt głupie. Rutyna, której raczej się nie poddaję, bo nie mogę (jest zbyt zwodnicza), polega na tym, że własnie wtedy człowiek popełnia największe błędy, które mogą kosztować...Co mi pozostaje? Tylko czekać, aż mrozy minął, wiosna nadejdzie, a potem, to już inna sprawa...
Życzę udanego tygodnia i...wiosny oczywiście. Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz