KAŻDA PRÓBA PROFILOWANIA OBSZARU ZABUDOWY PROWADZI DO WYNATURZEŃ. TO GETTA DLA BOGATYCH, ZAMKNIĘTYCH I..."SZCZĘŚLIWYCH" - MONITOROWANYCH OSIEDLI MIESZKALNYCH....
Byłem dziś na zamkniętym osiedlu otoczonym murem, które powstało po byłej jednostce wojskowej. Coraz więcej takich osiedli - smętnych, pustych, smutnych, bez wyrazu. Rosną jak grzyby po deszczu ogrodzone, a może odgrodzone od cywilizacji, tak zwane "zamknięte osiedla."
Domy za płotem i place zabaw dla dzieci, na które aby wejść, trzeba znać kod, przypominające spacerniaki z furtkami otwieranymi specjalnym kodem. Trudno się na ich teren dostać, choć mnie się udało, bo akurat furtka była otwarta (?) Utrudniona i ekonomicznie ryzykowna działalność handlowa. Poza jakaś galerią, w której same pustki i kiczowate wystroje wnętrz - nic ciekawego. Wara wszystkim "tu od tej strony płotu." Sito ograniczające dostęp do osiedla eliminujące przechodzących czy spacerujących. Udało mi się przejść przez to osiedle, puste o tej porze poza parkującymi samochodami, których tu mnóstwo.
Mało ludzi, za to ochroniarze lustrujący mnie przez całą drogę przejścia, jakbym był jakimś przestępcą... Żeby odwiedzić kogoś ze znajomych, należy zameldować się u ochroniarza, a samochód pozostawić na zewnątrz lub na specjalnym parkingu dla gości. To musi być okropnie upokarzające dla takich osób, a już dla mnie na pewno. Jako mieszkaniec z poza takiego osiedla, czuję się co najmniej nieswojo, nawet jako gość, bo idąc wewnętrznym chodnikiem czuję lustrujące mnie oczy mijających mieszkańców lub ochroniarzy, którzy widzą w mojej osobie "obcego," potencjalnego złoczyńcę - może nawet barbarzyńcę? Osobiście nie chciałbym mieszkać w takim getcie - to nie dla mnie wątpliwe luksusy bycia ubezwłasnowolnionym i poddanym kontroli. Zawsze ceniłem sobie wolność i nigdy z niej nie zrezygnuję.
Smętne i smutne osiedla, na których nic się nie dzieje prócz wysokich cen czynszowych, bo ochrona kosztuje, narzucona zresztą przez deweloperów - złodziei i kombinatorów. A ludzie - cóż, niech płacą za ten luksus. Z tych osiedli dzieci dowożone są do elitarnych, prywatnych szkół i jest wielce prawdopodobne, że ukształtują się w charakterach "patrzenia z góry" na dzieci z typowych blokowisk. To może być powód do jakiejś tam wrogości. Podobnie ma się sprawa do koloni domków jednorodzinnych (znam takie osiedle), gdzie zamieszkuje bogata elita miasta. Tu to już wręcz widać, kto jest kim. A na dodatek kłócą się ze sobą o każdy centymetr ziemi, o igiełkę z drzewa, która spadnie sąsiadowi albo o płot, przez który ktoś obok nie ma nawiewu powietrza. "Dzień dobry panie inżynierze, panie doktorze, panie mecenasie itp." Okropne czasy i...ludzie.
Pozdrawiam wszystkich mieszkających normalnie.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz