Szukaj na tym blogu

piątek, 19 października 2018

       Piątek, 19 października...Szaruga...

Pogoda popsuła się na tyle, aby wpaść w jesienny nastrój...I jak tu się przestroić na lepsze nuty? Samopoczucie, raz zależy od pogody, a raz zapewne od fazy księżyca. Własnie wczorajszego wieczora takiego widziałem - jakby połówka, czy coś w tym rodzaju? Pewnie zniknął w nocy jak kamfora, bo rano zamiast pogodnego nieba, ujrzałem mgłę, jak mleko. Nasłonecznienia całej kuli ziemskiej nie było - ja nie widziałem prócz "mlecznej" ulicy za oknem. Jak tu trzymać fason? Każdy miewa lepsze, czy gorsze dni. Jak się człowiek zapętli i zapomni w auto współczuciu, to jeszcze w depresję popadnie i o dziwo - w sprawie nastroju, to nijak ma się powiedzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czy odwrotnie. Czy człowiek ciężko doświadczony przez los, czy bogacz opływający w dobra wszelakie, czy nawet niepoprawny lekkoduch, to też ulegnie nastrojom takie pogody. 
Nawet tydzień może chodzić jak nakręcony, a tu bach,,,jakiś słabszy dzień podobny do dzisiejszego i nijak rozumem tego nie ogarniesz. Jeszcze tylko jak smutny, to pół biedy, ale jak zły i poirytowany, to nic innego, jak tylko "lotnik, kryj się..." Trudno panować nad emocjami, nawet za bardzo nie należy się wysilać, bo w końcu gdzieś muszą znaleźć ujście. Zwierzęta też zdają się podlegać tej chemii mózgu. "Przyplątał" mi się piesek oddany do mnie na przechowanie, zresztą nie pierwszy raz. Jakoś do tej pory wszystko było jak najlepiej, ale dziś...szczeka jak najęty i nie wiem dlaczego, na kogo, bo na pewno nie na mnie (?) Skoro pieski ulegają czemuś takiemu, to co my ludzie mamy się spinać i zmagać z wiatrakami? Nie mniej jego zachowanie stawia mnie na baczność i wszystko to, co porusza się w moim domu, czyli ja i mojego...ducha. Chciało by się użyć dosadniejszego słowa, ale tu bym bluzgał, a piesek na to nie zasługuje mimo, że "wariuje" od rana. Nie chcę więc "występować" jako osobnik smutny, czy też ciągle źle usposobiony do otoczenia (no fajnie, moje otoczenie, to moja "chałupa i to co w niej się znajduje, czyli martwa natura), albo ważniak, który posiadł wszelkie rozumy. Ale nie jestem też ciemny, jak but z lewej nogi, choć miewam swoje chimery, ale na krótko...W taki dzień można wpaść w niezły bajzel...Zastanawiam się, jak długo potrwa taka aura (dopiero się rozpoczęła) i jak długo przyjdzie nam psioczyć? I co tu dużo mówić - miałem jechać do Krakowa. Na przeszkodzie stanął piesek, wybory i ta psia pogoda. Ale nie smutajcie się, za jakiś czas wszystko się zmieni i wróci słonko. A dziś zagwizdajcie sobie znana piosenkę, którą kiedyś cytowałem: "Wędrowali szewcy przez zielony las, nie mieli pieniędzy, ale mieli czas...itd"  
Dobrego humoru życzę i na prawdę świetnego wypoczynku. Weekend, to zawsze weekend. Wszystkiego dobrego - pozdrawiam...
                                           P  a  p  k  i  n      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz