T r y p t y k I...
Wyjęty z kontekstu fragment początku znajomości z późniejszą moją żoną. Kiedy dziś przeglądam wszystkie zapisy z tamtych lat, jakbym zaczynał od nowa - to mój cały świat w tej krótkiej historii i zarazem najwspanialszy. Jest o czym wspominać..."Ten mały fragment, który mnie "rozbawia," ale wtedy na poważnie, wbrew całej tej "zgrai," byłem nieugięty w swej okazałości, przy zgrzytaniu zębów - pękali z zazdrości...Siedliskie szkice 1972 - 1994
Małe miasteczko, w którym nie powiedzą Ci prawdy -
(Dynów),
zresztą po co Ci ona, przecież należy do wczoraj...
Drzewa szumią za oknem, odpierają wiatry,
które zna tylko autobus,
gdzieś obok brzęczy pszczoła...
Zrobił na rozdrożu drogi swą karierę -
(Papkin),
sam teraz jest znakiem drogowym,
plus jeszcze w dole płynąca rzeka,
gdzieś przed nim -
(w przodzie)...
Różnica pomiędzy lustrem,
w którym widzę swe odbicie,
a tym, co mnie zgania, też przecież niewielka...
Zamknięte okiennice, obficie plotą w skwarze
dusznego dnia,
lub obrastają bluszczem,
by nie wpakować się w...gówno...
Miastowy wyrostek, co biegnie korytarzem
w samych tylko gaciach,
kradnie jej przyszłość -
tak na złość...!
Dlaczego tak długo się zmierzcha,
wieczór, jak zwykle zaklęty
u podnurza "Nowiny"
(w wodzie ryba pluska),
a księżyc oświetla twarz mojej dziewczyny...
I ten wzrok innych,
w których wciąż czytam -
"a bądźże Ty przeklęty," jest wprost proporcjonalny
do obecnej zgrai,
a ja ciągle sobie pytanie zadaję: -
"czy Oni oszaleli, czy ja nieugięty?"
Ja z farbą przyjechałem,
zelmerowski chłoptaś,
taki nieokrzesany, miastowy, obcy
i co mam powiedzieć,
czy mam się oddalić,
czy być nieugiętym -
"złośliwy człowiek?"
-"Mozes być kulega, ale się nie zenić" -
te słowa jak badyl tkwią w moim umyśle,
-"Nie jestem jej kolegą" - ojcze mej dziewczyny,
-Ona moja żona,"
- "Nie wolno, nic z tego...!"
Wbrew woli taty i innych czarownic,
dopnę swego jeśli dostanę jej zgodę,
nikt więcej nie użyje tego słowa -
(kolega),
-"Mężem jestem tej pani, co się Maria zowie...!
Ktoś mnie zakapował
w tym dynowskim mieście -
(rodzynki z makaronem),
w tym siedliskim cieście,
nie zważając na nic, do biura wskoczyłem,
- "o dokument proszę - po to tu przybyłem..."
Zjedz teraz stary capie,
to siedliskie ciasto
i zjadłem bez rodzynek -
drzwi za mną zatrzasnął...
Jednak się obyło, bez żalu i bólu,
mąż, żona i dzieci -
witaj Papkin - królu...!
Siadałem ja z wdzięcznością
na domowym progu,
spoglądając w gwiazdy - dziękuje Panu Bogu...
(1972)
PS.
Zbyt się pośpieszyłem z tym podziękowaniem,
co się potem stało, już się nie odstanie...
(1994)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz