Szukaj na tym blogu

czwartek, 11 października 2018

   Jesienne reminiscencje - "błędny rycerz...."

Niemal całą noc spędziłem na rozważaniach i przemyśleniach - spać się nie chciało i nie wiem dlaczego...Zastanawiałem się między innymi, co zrobić ze swoim życiem. Są bowiem sprawy, które mnie przytłaczają, bulwersują, a z tego wszystkiego już mnie głowa boli. Tak było ostatnio, a właściwie dzieje się od jakiegoś czasu w moim parafialnym środowisku...I długo nic do głowy mi nie przychodziło. Postanowiłem temat powyższy pozostawić losowi - być może sam się rozwiąże...(?) W którymś jednak momencie pomyślałem także, że mógłbym zostać "błędnym rycerzem." Bo jak nazwać faceta, który zamiast spać smacznie w ciepłym łóżeczku - rozprawia, sam nie wie o czym i...po co? Ale czy można przygotować się i w jaki sposób na bycie takim rycerzem...? Pisząc, układając poszczególne notki, wprost daję do zrozumienia, że pisanie czegoś takiego, jest jakby przestrogą dla potomnych (innych również, którzy mnie czytają), aby nie popełniali tych samych błędów co ja. Wiem, że w tym miejscu mnie wyśmiejecie, ale cóż - ani to samochwalstwo, ani nic podobnego. Jakie wychowanie otrzymałem, można się przekonać, choćby z tekstów, tudzież kiczowatych wierszy. Być może moja przyszłość pisała się
złotą czcionką, ale ja wbrew zupełnie mojej woli, wszystko "zaprzepaściłem." Zapoznając się z "Historią rodziny," czytający dowie się, że płynie we mnie odrobina (jeszcze) szlacheckiej krwi, ale kolejne dekady jakby ja wysysają z mojego krwiobiegu...A szlachcic poszedł swoją drogą. Czy z tego powodu musiałbym popełnić seppuku? NIE! Nawet się nie zalałem łzami, nie wypiłem beczki piwa nie mówiąc o...okowicie, żeby zalać wszystkie smutki. Nawet nikt się na mnie nie obraził z tego powodu. Papkin stał się bajarzem, jak jego Mama i pisze coś tam (czasem sam tego nie rozumiejąc), zostawiając dla potomnych swoje słowa...Często z tego pisania puchną mu dłonie, a palce sztywnieją, dlatego wszystkim tym, którzy chcą go naśladować, niech nie zapomną przygotować sobie maść na opuchliznę (?) To wszystko w kwestii pisania. Inną sprawą są jego podróże (małe i duże), zwłaszcza to samotne wędrowanie, które lubi, po licznych zakamarkach (życia także), gdzie czuje się dosłownie ta samotność, którą można pokochać, bo to piękna sprawa. Idąc ciemnym lasem można dostrzec "smoka," (oby nie mówiąc o niedźwiedziu). Jego doświadczenie zawsze mu mówi, ze powinno się przemyśleć atak - tu wszystko jest możliwe. Ale niestety - może ten "smok" jest prawdziwy i zionie rykiem? Zanim wpadniemy na siebie, lepiej się wycofać zanim cokolwiek mogło by się zdarzyć...Miałem w życiu dwa takie spotkania, raz sam na sam i z dużej odległości, a raz ostatnio, ale w większej grupie osób - strachy na lachy...? Nic mi się ze strachu nie spaliło, a moje doświadczenie (raczej liche) bycia na takim odludziu powoduje tylko jedyna przestrogę, jaka w ogóle na myśl mi przychodzi. "Zawsze, gdy znajdziesz się w podobnej sytuacji, mykaj czym prędzej, jednak powoli, bez zamaszystych ruchów, byle jak najdalej. Pamiętaj, że to Ty jesteś tu obcym. A gdyby, nie daj Boże...to wcześniej pomyślcie o potomku, który mógłby Was zastąpić..." Ta noc nie była żadnym błogosławieństwem, ale dzięki jej nieprzespaniu (usnąłem nad ranem), być może (nie jestem do końca pewien) odzyskałem poczucie sensu pisania. Czuję się nieco rozkojarzony, przewrażliwiony. Napotykam na swojej drodze mnóstwo problemów, które od razu nie wiadomo skąd rodzą kolejne problemy, nawet bardziej nieznośne. Z tego powodu interesuje mnie to, co ludzie nazywają nudą (choć mnie się trudno nudzić), lub nic nie robieniem. Wspominam o tym z powodu tego, że sezon praktycznie się zakończył (nie planuję w tym roku żadnych wypadów) i wpadam w stan hibernacji jesienno-zimowej. Jak to przetrwam - nie wiem?! Ktoś mnie kiedyś zapytał - "dokąd jedziesz" i nie chodziło o jakąkolwiek podróż lecz zamyślenie. Jaka mogła być moja odpowiedź? -"Myślę, że tam,gdzie nie ma słów, ludzie wydobywają z siebie tylko nieme dźwięki." I tu mógłbym stanąć wobec tematu na wstępie...Ile takich chwil istnieje w życiu, kiedy nie wiemy, co powiedzieć...? Bezsenna noc, a papier jest cierpliwy - wszystko przetrzyma, nawet mnie. Przyłączam się do ogólnego tonu. Genialność leży dzisiaj na medialnych straganach, (może na obrzeżach duszy), jest polityką faktów papierowych i bilbordów (tak na marginesie nadchodzących wyborów), wykwitem promocyjnej hekatomby i...karnawałowym strojem min (wszystkich nas to czeka niebawem) i koterii, kładzie fundament pod taką  bieszczadkę w tej części kraju. A ja...? Ja własnie poczułem się taki "odtrącony" przez porę roku, przez ten "los" zafajdany i nie mogę przyzwyczaić się do rzeczywistości. "Jak mi się marzy, aby pisać wierszem, a może nie wierszem tylko prozą? Bo sam wiersz jest w głowie..."
Cóż mam więc powiedzieć mojej zadręczonej głowie? Czy to, co dziś Wam powiedziałem? Słowa wdzięczności za to, abyście błędów moich nie powtarzali...?  Idę na małą drzemkę - bywajcie..!
                                          P  a  p  k  i  n
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz