Rozkojarzenie...
Miałem w planach zupełnie coś innego, spokojny wczorajszy wieczór, co prawda wietrzny i mokry, ale w domu nic za kołnierz nie leci...Miał to być wieczór przygotowania się do wyjazdu do Krakowa. Muszę przyznać, że nie jestem zbytnio zadowolony z decyzji odwołania tego wyjazdu z co najmniej dwóch powodów. Remont, a może bardziej odrestaurowanie rodzinnego grobowca trwa już stanowczo zbyt długo, a wszystko spowodowane jest jego zabytkowością. Nawet nikt nie zdaje sobie sprawy, jak mnie to wkurza. Instytucje "dbające" (rzekomo) o coś zabytkowego, do czego ani reki, ani wsparcia nie przyłożą, ale rządzić i decydować, nakazywać i wskazywać, to owszem - pełną gębą! Druga sprawa, to pogoda. No wściekło się i akurat teraz aura się pogmatwała. Trudno, mój kuzyn jakoś będzie musiał sobie poradzić i "obskoczyć" wszystkie groby sam, tak samo z wykonawcą tego remontu, bo podobno, coś pilnego mu wypadło. A chodziło wyłącznie o zamontowanie dużej tablicy, która kosztowała mnie nie bagatelną sumę...Cóż - w Święto Zmarłych nie ja położę na grobie kwiaty czy znicze (mowa o Krakowie), zrobię to w pierwszych dniach listopada. Może to i dobrze, bo sam już nie wiem, co o tym myśleć...? Miał to być wieczór spokojny, z dala od wszelkiego zgiełku - obeszło się na mamrotaniu pod nosem. A w ciągu dnia miałem ochotę na spacer po parku, usiąść na ławeczce, pogapić się na kaczki i z miną poczciwego "staruszka" wrócić do domu. Psia krew - nic z tego nie wyszło z powodu deszczu i wiatru, który zrywał wszystko, nawet moje kwiatki na balkonie połamał. Co prawda, nosiłem się z zamiarem samemu ich "unicestwić," ale natura się pośpieszyła... A ja zastanawiam się, jak oszukać samego siebie, rozśmieszyć, opowiedzieć o swoich planach, choć nie wiem komu...? Acha, mam najnowszą wiadomość - właśnie lewactwo z Fb mnie kolejny raz zablokowało na miesiąc...Fajnie - prawda? Tak więc deszcz i niepogoda pokrzyżowały wszystkie moje plany...Czy ja mogę choć na chwilę nie być dorosłym? Spojrzeć na świat oczami dziecka, zapomnieć o doświadczeniu życiowym, zapomnieć o wszystkim? Widać, że nie! Bo jak nie deszcz i wiatr, to znowu coś innego i ta historia z niedotrzymanym terminem...Tak! Znowu wyszło, jak wyszło, znowu się pożaliłem, choć nie miałem ani ochoty, ani zamiaru...
Tak po prostu wyszło. Na domiar złego, nie mogę powrócić do normalności po ostatniej (wyborczej) niedzieli. Temat, któremu będę chciał poświecić tylko kilka zdań, bo nie warto niczego komentować. Zrobię to być może jutro, albo wcale, krotko od siebie, bo tylko na tyle mnie stać lub zacytować kogoś innego? Jak będzie - zobaczę!
Dziś tyle i tylko tyle. Pogodnego dnia życzę i głowa do góry. Musimy przebrnąć przez te jesienne szarugi. Pozdrawiam.
P a p k i n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz